Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

29 października, 2021

„Buddyjski mnich i legenda niebieskiej, boskiej czakry” – część 12.

Rozdział XI – Nowy plan Lobiliusa i niebieskiej czakry

Czakra podpowiedziała Lobiliusowi, żeby spróbował nauczyć ucznia zebrania całej energii chi z kosmosu i dzięki niej utworzenia wielkiej tarczy, która mogłaby ochronić skutecznie świat przed agresją Covidiusa i czerwonej sali, czyli zjednoczonych ludzkich wrogów. Tarcza była to nazwa astralnego centrum ochrony, którą miała nad Ziemią czakra. Lobilius więc zaczął uczyć ucznia tego, co chciała czakra i, ku jego zdziwieniu, okazało się, że pojął to dosyć szybko i wspólnie dzięki temu stworzyli tarczę, której celem było wzmocnić w ludziach czakrę. Rzeczywiście udało się. Covidowe zło zostało zablokowane, a jego strzały odbijały się od czakralnej ochrony od tarczy i nieziemskie pole siłowe rozwalało je w drobny mak i puch. Jednak, jak łatwo się domyślić, zawzięta totalnie sala wcale nie przestała, a jedynie wzmocniła swój wściekły atak. W tym Dreykov, ze swoimi zażartymi w bojach Taskmasterami, które rąbały laserami i kulami do wszystkiego, co zagrażało dobru sali i skutecznie niszczyło. Teraz, kiedy jego atak był zablokowany, nie przedostały się przez ochroną barierę. Później Lobiliusowi kazała odnaleźć Borutę i sprowadzić na jasną stronę, a wiedziała, że było to możliwe. Nie było to jednak bliskim miejscem jego pilnie strzeżona Łęczyca. Z Japonii zajęło im to kawał drogi. Lobilius z uczniem ruszyli tam piechotą, co też miało być treningiem wytrwałości dla młodego i dojrzałości jego. Kiedy już tam w końcu dotarli okazało się, że wrota owego zamku słynnego są zamknięte i że nie prosto je otworzyć będzie, zwłaszcza, że klucze miał tylko czarny kruk Boruty, jak mówiła czakra. Cały teren otaczała sala przynajmniej kamerami, na których nagrywała jego poczynania dowiadując się o planach jego dalszej misji od swoich szpiegów.

Rozdział XII – Plan wykonany, Boruta zrywa smycze sali wracają wspólnie ratować świat przed nią, jak kończy się misja

No więc czekali przed wrotami, a czakra nieustannie wzmacniała ich cierpliwość i upewniała, że warto. Po długim czasie pojawił się wreszcie czarny kot, potem kruk, a zaraz za nim czarna wrona. Po niej nadjechała czarna wołga ze swoim pełnym grozy Borutą, który miał klucze do zamkowych bram. Zwierzęta, które zwiastowały jego przybycie, ustawiły się rzędem za jego autem, czyli za wypasionym mercedesem marki wołgi. Wysiadłszy z auta, które pomimo upływu czasu wciąż wyglądało niczym błyszczące ferrari, uśmiechnął się do Lobiliusa i jego ucznia szyderczo i rzucił:
– Co za seria niefortunnych zdarzeń was przyprowadziła w moje, jakże skromne progi, mistrzu Lobiliusie i ciebie jego wierny uczniu?
Lobilius rzucił szybko:
– Podobno możesz nam pomóc.
– Musicie mieć nie lada problem, wręcz nóż na szyi, skoro zwracacie się o pomoc do mnie.
– Ziemia ginie, tylko ty możesz pomóc nam zatrzymać tę katastrofę.
– Naprawdę myślisz, że wasza planeta coś mnie interesuje? – spytał z zaciekawieniem, pełnym mrocznej kpiny, o ironio, a jednak no cóż za naiwność.
Lobilius jednak nie tracił kontroli nad swoimi emocjami i ciągnął dalej:
– My nie musimy o nic cię prosić – rzucił surowo – i nie jesteśmy ślepo skazani na twe próżne zachcianki, bo ”przyjacielu” drogi, przysyła nas niebieska czakra, której ty też musisz być posłuszny.
– O nie, niemożliwe, to jakiś żart, to nie może być prawda – zaczął spanikowany – ona jest zbyt niedostępna, żeby mogła aktywnie działać.
– A jednak – kontynuował Lobilius ciesząc się determinacją wroga – i twierdzi, że jesteś jedyny, który może nam pomóc.
– No tak, ale słuchajcie, to nie takie proste. Oczywiście, szanuję czakrę, bo muszę. Jednak służę swojej pani, czerwonej sali, od bardzo wielu długich lat. A właściwie odkąd porzuciłem jej drogę.
Jego słowa były morderczo prawdziwe, nie zostawiał wątpliwości co do ich autentyczności. Swoją drogą ktoś, kto tyle razy patrzył śmierci prosto w jej ponure oczy, nie miał potrzeby ukrywania swoich bardzo silnych emocji. A napatrzył się na kostuchę i jej kosę. W sali też, gdyż próbowali zlikwidować go wiele razy. Co prawda, sala przekonała się o jego niepodatności na śmierć i nieśmiertelności, jednak i tak, za wszelką cenę, próbowała znaleźć tę piętę Achillesa, która uśmiertelniłaby go w momencie, gdy stał się dla niej zbyt ciężkim orzechem do zgryzienia. Nie udało się, dlatego też donosami do szefostwa wyganiano go często na bagna smutku, czyli w okolice, z której pochodził on i jego zamek w Łęczycy. Otaczały go bagna smutku i rozpaczy. Natomiast, w sensie obserwowania śmierci ludzi w sali lub różnych śmiertelnych stworów, to owszem był częstym świadkiem jej i widzem. Tak więc Boruta swoje o śmierci wiedział. Ale i o niebieskiej czakrze, która regulowała jego dostęp do życia. Bardziej z przymusu niż chęci pomocy, z chęci zapewnienia sobie przetrwania, zgodził się, że im pomoże. Obiecując wszystko, oczywiście poza tym, że sam przejdzie na stronę światła, bo jego umysł i serce zbyt otaczały mroki, aby mógł świadomie i dobrowolnie zdecydować się na taką przemianę. Myśl o powrocie do czerwonej sali przyprawiała go o dreszcze. Miał swoją godność, której nie doceniali w sali, a choćby tego, że wymagania mu stawiane przez szefostwo, czyli Lucjana Safina diabło-ludzkiego terrorysty, jej pomysłodawcy, były zdecydowanie zbyt wysokie. Chociaż całe życie był potworem czuł potrzebę wzięcia udziału w tej walce przeciwko sali, która jemu też niesamowicie, swego czasu, namieszała w głowie. A przynajmniej w formie odwetu, wendety czy zemsty za własne traumy i krzywdy. Wiedział też dokładnie ile strat przez nią poniósł i że nikt, po prostu, nie stał na straży jego potrzeb. Znał doskonale, od wewnątrz, jej strategię, skoro był jej długoletnim agentem trenowanym, jak pies, na cyborga. Nie było mu to co prawda w smak, że musi pomóc dawnym wrogom. Jednak wiedział, że jest to jedyna, jak i ostatnia zarazem okazja, aby być od sali wolnym. Więc ustalił z Lobiliusem plan działania. Otwarłszy swój zamek, zabierając z niego dziesięć pistoletów i dziewięć mrocznych czakr ze złotymi klejnotami, czyli energiami chi. W każdej po jednej duszy zabranej przez salę i zmuszonej do morderczej pracy dla niej, ustalili, w jaki sposób dotrą nimi do Japonii i w jaki sposób Boruta rozbije w drzazgi sieć zła, zwaną czerwoną salą. A więc czarną wołgą dojechali do Japonii. W niej też panowała już otwarta wojna Covidu z ludźmi o chi, które skutecznie im odbierał. Energii więc ubyło potwornie wiele od tamtego czasu na całej planecie. Jej poziom spadł co najmniej do zera, odkąd Covid rozpanoszył się jako czarna cholera i jako śmierciotwórca. Tak więc Japonia była w opłakanym stanie, a czerwona sala wypuściła jeszcze ogromnego smoka, aby pożerał ją dzień i noc. Tego jednak nie spodziewał się w niej nikt, ani Covid, ani Dreykov, ani smok, że ujrzą Lobiliusa z mistrzem i niebieską czakrą a, na dodatek, Borutę, który będzie się kręcić przy nich, z całym arsenałem ampułek antidotum antycovidowego. Kiedy Covid ujrzał Borutę przy wrogach, natychmiast krzyknął:
– Ty zdrajco! – i rzucił się na niego
Moc niebieskiej czakry zwaliła go z nóg, a Boruta kazał pić odtrutki, aż padł martwy bez jakiegokolwiek chi i wszystkie zwrócił swym ofiarom. Również Dreykovowi założył kajdanki i obiecał, że spędzi dożywotnią kwarantannę razem z Taskmasterem, kumplami i całą salą. W jego strychu i lochu paniki łęczyckim, otoczonym siecią pajęczą niemożliwą do przejścia, pełną prawdziwych czarnych wdów, za zgodą czakry, wsadzając też Lucjana Safina, swego sadystycznego dyrektora, co niezbyt im się spodobało, razem z grupą Rambo, która wspierała jeszcze większy terror od sali, ukarał tam najbardziej mafie dziecięce, zarówno uprawnione przez salę, jak i te bardziej barbarzyńskie, te z czarnego telefonu Pennywisa Jokera i innych agentów specjalnej troski, klaunów, downów, wykonujących polecenia sali lub własne chore dewiacje. I tych, przez których Kevin siedział sam w czerwonej sali, gorszych od tych, z którymi mógł sobie poradzić. Poza tym też wszystkim młodym agentom porywanym dla okupu. Wszystkim, zbyt skrzywdzonym, aby mogli jedynie jemu zostawić na nich pomstę, dał swoje moce i równe szanse do wymierzenia swoim katom wendety w swoim zamku. Co do Boruty musicie wiedzieć jeszcze, że ukarał swych wrogów, to jeszcze pod wpływem dobrej energii chi Lobiliusa, którą uratował i czakry, też zaczął zmieniać się na lepsze. Aż rzucił okropną robotę i stał się żołnierzem światła. Reszty dokonali Lobilius i jego uczeń z czakrą, wykańczając niedobitków i niszcząc wyspę, raz na zawsze uwolniwszy z niej jeńców i więźniów złapanych przez salę i innych miejsc jej podległych. Po pozbawieniu jej całej wrogiej mocy, świat wrócił do normalnego życia, a uczeń Lobiliusa stał się potężnym mistrzem zen i wschodu, samurajem na świecie… Oczywiście zachowując swój sekret w drodze powrotnej. Jego rozwój się udoskonalił niesamowicie.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.