Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

30 września, 2021

„Buddyjski mnich i legenda niebieskiej, boskiej czakry” – część 3.

Rozdział III – Czakra niebieska wyjawia mistrzowi swoje największe oczekiwania względem jego uczniów i klasztoru shaolin

Czerwoną salę, w angielskim tłumaczeniu red room, co bardziej jest podobne do czerwonego pokoju, zasilał Red Bull razem z jego bratem Poweradem. Oni wspólnie trzymali nad nim pieczę. Dwa potężne demony energii, Powerade od poniewierania ludzkimi czakrami oraz Red Bull, czerwony byk, od walenia rogami w buntownicze karki młodzieży. I Czakra Kabra, od Czukakabry i Makabry, dwójki jego braci, potężnych diabłów od niszczenia zasobów energii dobra w antyczakrach. I tak oni współpracowali bardzo ścisle z Rusallnoldem i z jego aparatem opresyjnym. Byli niezwykłe ważnymi członkami tego zespołu. W czerwonej sali, poza nimi, były jeszcze grupy zrzeszonych samobójców. Jednym z nich był bohater filmu o Sali Samobójców, koło niej była sala samobójstw – suicide room. Były jeszcze dwa roomy: escape room i interrogation room, dwa pokoje obok czerwonego, czy tam inaczej sali czerwonej, w której najgorsza to była szatnia sportowa. Przed przygotowaniami ciemnych wojowników do czarnych obrzędów zakazanych sztuk walki używania broni i innych takich, zwanej locker room, najgorsza w czerwonej sali, bo tam po szkoleniach najczęściej dochodziło do aktów wandalizmu i współagresji, która była na sali zabroniona, a dozwolona tylko była praca zespołowa. Koło niej znajdował się jeden pokój przesłuchań, interrogative, w angielskiej nazwie, ale nie mieli innej, a drugi, też w angielskiej, nie ruskiej, bo ruskom mieli tylko do sali. Więc drugi escape, co konkretnie znaczy uciekający pokój, z którego każdy chciał uciec, jednak nie mógł, bo był zamknięty. Jedynie dla wybranych robiono wyjątki i po ciężkich próbach zdobywania z niego różnych rzeczy wypuszczano tam wsadzonych. Większość pokoi i sal czy pomieszczeń nosiła nazwy angielskie, bo tak narzucały to demony z USA i tyrani tamtego miejsca. Jednak niektóre były czysto ruskie, po spełnianiu przez podopiecznych oczekiwań ich wychowawców dostawali różne nagrody np. oglądali „Wilka i zająca” etc., z podkreśleniem motywu bycia wilkiem. Ich aktywnością też zajmowali się psychologiczni dziennikarze robiący wywiady, asy i jokery w zawodzie, grube szychy. Spece obserwowali ich chece, chętnie podsuwając dalsze szalone programy. Młodzi mieli też place zabaw, energylandię, a w niej baseny, figlolandię, rura parki z efektem umysłowej pralki. Rura była symbolem lufy pistoletu i w nich uczyli ich strzelać z pistoletowej rurki, pociski przypominające fajerwerki, choć były to prawdziwe kule, które miały śmiertelną siłę. Na siłowniach natomiast uczono je mordować samymi mięśniami kickboxingu, karate i w reszcie sportów, bo wierzyli, że zasady podobne do tych z krainy światła są zbyt słabe, żeby miały być skutecznie egzekwowane i żeby mieli nimi uczyć młodych respektu, chociaż wobec nich egzekwowali surowo posłuszeństwo. A co do energylandii, to z tym, że była ona jedynie przedszkolem z przemocą w czerwonej sali, mieli wszystko, kółka teatralne, survivale czy wyjazdy harcerskie na kolonie i obozy, a na końcu wojenne jako żołnierze. Najgorsze było nagradzanie za zabijanie i umiejętności do zadawania cierpienia, za sadyzm oraz tępienie wrażliwości i jej podobnych cech, podział na silnych i słabych, z częstymi dyskryminacjami. A nawet ze względów rodzinnych czy koloru skóry. Przede wszystkim, poza dojrzałością, czyli tu rozumianym trwaniem w sadyzmie i podatnością na manipulacje, to na płeć. Dlatego dziewczyny miały się gorzej i więcej od nich wymagano, jako od słabszych intelektualnie i zaniżano ich zdolności. Ale co do inteligencji, to mieli tylko sztuczną cybernetyczną jak roboty. Bo niczego ich nie uczyli poza przemocą i wegetacją, co było słabe nawet dla siłaczy emocjonalnych. Odbierano im poczucie wartości, uczono nieporadności bez opieki systemu, zwalniano ze wstydu i odpowiedzialności z robienia wiochy, siary i żenady społecznej. Dawano alibi i immunitety na wszystkie zbrodnie zlecone przez system. A, na ile dało się, zacierano ślady i dawano białe rękawice do brudnej i mokrej roboty, żeby nikt nie podejrzewał ich o kłopoty i zło. Co mogli ukrywać ukrywali, bo o nią – najgorszą reputację dbali ze strony większej ludności, poza ich stałymi wrogami z shaolin, ludności, która mogła ich dzięki temu polubić, a której nie pociągali jaśni mnisi. Ale co do placów i pałaców marzeń podopiecznych ”adopcyjnych”, to wszystkie atrakcje były realnie torturami, zwłaszcza z rollercoasterami z tym, że ukrytymi pod przykrywkami przyjemności. Zaraz obok niej była również nibylandia matrixowa. Kraina, gdzie wszystko było pięknie, ale na niby. Więc, suma sumarum, do chrzanu, bo iluzja nie zaspokoi. Łącznie z występami magików równych Coperfildowi albo lepszych chorobo i wiruso-pandemiolandia dla tych najbardziej krnąbrnych. A tam już nie było ani cienia wątpliwości, że nie było przyjemności i każdego, kogo tam wysłano za karę, jeszcze zmuszano, aby doceniał ten paskudny cyrk psychiatryczny, łącznie z tym, że każdy obowiązkowo dostawał z zestawem narkotyków w butelce red bulla od Red Bulla, napój narkotyczny, Powerada albo innego bosa, który produkował swoje narkozy w napojach i to z imieniem na swoją cześć, aby go podziwiano za to. Tak więc ta ostatnia była zdecydowanie traktowana jako kara. Natomiast te dwie poprzednie landie, krainy zabaw – niekoniecznie, jednak i tak ograniczano im ilość przyjemności na radosnym haju. Poza tym krainy te, głównie czerwoną salę, strzegli różni agenci, szakale. W czerwonej sali było wielu szakali, oddanych jej bondów, sklonowanych podróbek dobrego i samozwańczych w służbie zgłoszonych na ochotników. Wszelkiego rodzaju czarne mafie, gangi takie, że gangreny miałyby przy nich tremy, no i wszelkie klany smoków związanych z mrokiem, a głównie ten konkretny.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.