Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

14 października, 2021

„Buddyjski mnich i legenda niebieskiej, boskiej czakry” – część 7.

Rozdział VI – Młody wchodzi w obcy świat i zaczyna być ścigany przez czarny zakon, czyli przez światowe siły zła o nazwie centurion

W życiu naszego młodego bohatera, póki co, życie biegło bardzo rutynowo, mimo jego częstych spotkań z owym tajemniczym mnichem, o którym też jest ta opowieść. No więc nasza opowieść zaczyna się konkretnie w dniu, kiedy nasz młody bohater kończy swoje osiemnaste urodziny i wchodzi w tak zwany wiek dojrzały. A jest to czas zimowy, bo konkretnie 24 grudnia, wśród atmosfery Bożonarodzeniowej. Kio Mango Dżango, kolejny raz, cieszył się nowymi prezentami, które otrzymał. Tymczasem super tajna siatka terrorystyczna już zaczęła działania, aby udaremnić misję wybrańcowi. Kio Mango Dżango, oczywiście nie będąc niczego świadomy, chodził po swoim domu ciesząc się, póki co, prezentami, których całkiem sporo otrzymał. Lubił zimową atmosferę i kolędy. Było to coś, co jeszcze w połączeniu z rodzinnym ciepłem było dla niego najlepsze w roku. Bo bardzo kochał swoją rodzinę i było dla niego prawdziwą przyjemnością spędzanie z nimi wspólnych chwil w domowym zaciszu. Patrząc na swój tort wypowiedział szybko marzenie i zdmuchnął świeczki. Był to przełomowy moment jego życia, czego zupełnie się nie spodziewał. Nagle chuchnęło, świsnęło i porwała go jakaś tajemnicza chmura pyłu i niejako rozpłynął się w niewyjaśniony sposób w powietrzu. I to miało być początkiem jego wielkiej przygody z mnichem i niebieską czakrą. Po wielu okrążeniach dookoła własnej osi, chmura wypuściła go na zielone pastwisko. Wypadając z niej uderzył ostro głową o skrawek zielonej trawy. Po czym wstał i rozejrzał się wokół zaniepokojony. Zauważył, że jest w zupełnie obcym terenie. Niedaleko miejsca, na którym stał, znajdował się jakiś ogromny klasztor, który swoim wyglądem przypominał mu coś na kształt pustego hotelu, w którym tubylcy wynajmowali pokoje. A, że był wielki, to też wielu mógłby pomieścić w swoich salonach i komnatach. Patrząc się na niego rozmarzył się przez krótką chwilę. Nie miał jednak żadnego planu. Zapukał więc w wielką kamienną bramę klasztoru czekając, aż ktoś usłyszy i mu otworzy. Mnich, który usłyszał owe pukanie, zaciekawiony otworzył młodemu drzwi. Dostał bowiem od czakry informację, aby je otworzyć wybrańcowi. Ale wybraniec za żadne skarby nie wyglądał na wybrańca. Gdy otworzył drzwi, ku jego zdumieniu, okazało się, że wybraniec nie ma nawet pojęcia o czakrach. To, że był młody wiekiem oczywiście nie przeszkadzało mistrzowi klasztoru shaolin, gdyż wielu takich już wyszkolił. Kiedy rozmawiał z młodym w szkole był przekonany, że młody, choć trochę był zapoznany z mistyczną energią chi, a tu okazało się, że nic z tego i że trzeba zaczynać wszystko od początku. Z racji tego młody, jeszcze dobrze nieopierzony, teraz dostał się w ręce mędrca, który miał wprowadzić go w zupełnie nowy świat, który to miał doprowadzić jego misję do spełnienia. Oczywiście czerwona sala wcale nie spała w tym czasie i podstępni wrogowie szykowali się już gdzie uderzyć, aby zepsuć młodemu misję i zwrócić do odwrotu, a przede wszystkim rozdzielić z mistrzem. W tym celu powołano specjalną jednostkę zakonu czarnego o nazwie centurion. Było w nim wiele czarnych parter i wiele czarnych wdów. Zarządzanych przez najróżniejszych despotów. Póki co wciąż główne skrzypce grał niejaki Dreykov, a właściwie jego klon, bo ten prawdziwy zginął w walce z Natashą Romanoff parędziesiąt lat przed naszą opowieścią i drugi klon Ludendorffa, którego uśmierciła Wonder Woman. No i oczywiście prezydent Snow z Igrzysk Śmierci, władca kapitolu, jego klon też był niezbędny sali, którego zniszczyła w ostatniej części niejaka Katniss Everdyn w obronie ojczyzny. Razem z nim, imperator z odległej galaktyki ze swym imperium sithów, który już nie musiał się klonować, bo jego kopii stworzono tysiące w sali. No i walczący z Shang Chim o pierścienie ojciec imieniem Mandaryn, a poza tym jeszcze Thanos i Kaecilius. Więc to byli ci najgorsi despoci w historii fantastyki, a przynajmniej od czasu otwarcia czerwonej sali po raz pierwszy. Siedmioro sklonowanych głównych tyranów, którzy poginęli w różnych opowieściach, a i tak byli pożądani przez salę siedmiu, od siedmiu głównych grzechów i zupełnie jak one, ciężcy do całkowitego uśmiercenia. Czyli klonowani lub wskrzeszani jak grzechy, w sensie konieczności trwałości walki, pomimo wielokrotnego ich zabijania i pokonywania. Pomimo technik chrześcijańskich, ciężko jest je pogrzebać raz na zawsze. Mają one od diabła te piekielną moc do nieustannego odtwarzania się od nowa. Tak więc sporo despotów w sali było. Ale, odnośnie sali, to wśród nich prym wiódł Dreykov. To on najbardziej przez salę był nieustannie odtwarzany w misjach specjalnych. Kio Mango Dżango przerażony tym, co się stało i tym, że jego dom gdzieś wyparował, zaczął od razu pytać mistrza, o co chodzi i co się właściwie stało. Mądry mnich, na ile potrafił, przybliżył mu trochę prawdy. Ale oczywiście zanim to wszystko dotarło w sposób w miarę zrozumiały do Kio Mango Dżango, upłynęło trochę czasu. Mnich zaczął wprowadzać go w szkolenie dopiero, gdy młody przełknął już wszystkie prawdy, jakie mu ogłosił. Nie były to rzeczy łatwe, jednak młody okazał się godny treningu, co bardzo ucieszyło mistrza Lobiliusa. Więc mistrz zaczął go wtajemniczać w rozmaite mistyczne sztuki skupienia i nie tylko, aby u młodego wyrobić charyzmę. A światowe siły zła zakonu z klanu centurion, zaczęły w każdej możliwej okazji wchodzić mu w drogę. Organizacja ta, czyli centurion, zaczęła pracować nad osłabianiem jego wewnętrznej energii chi. Chociaż robiła to z ukrycia starając się, aby młody nawet nie wiedział o jej istnieniu, czemu nie mogła niestety i tak zapobiec. Lobilius o niej wiedział i nie zamierzał też pozostawiać nowego ucznia swego w niewiedzy czy nieświadomości. Dlatego, im więcej szkoleń mieli, tym więcej też mistrz przekazał wiedzy swojemu młodemu uczniowi. Aż do tych najmroczniejszych doszli z upływem czasu i zaczął naukę walki z wewnętrznym mrokiem, która była procesem bardzo trudnym i trwającym długo w czasie.

Rozdział VII – Pierwsze spotkanie młodego z centurionem

Centurion była to nazwa rzymska. Rzymianie nazywali swoich generałów często centurionami. Centurion, który był przeznaczony w czerwonej sali do walki ze wszystkim, co zagrażało jej niepodzielnej władzy, nosił nazwę cyklop i Dreykov nim przewodził. Cyklop, nazwa pochodziła z tego, że organizacja ta wielokrotnie zostawała oślepiana. Ale, że jedno oko zawsze wystarczało jej do podbojów świata i wytrapiania wszelkiego zagrożenia. Dysponowała ona rozmaitą formą uzbrojenia. Mieli w niej między innymi lasery, które potrafiły prześwietlać umysł przeciwnika, zanim jeszcze zdążył cokolwiek z ich sekretów lub danych ukraść. Mieli wielkie tarcze i ostre miecze, a przede wszystkim potrafili swoim wrogom, z którymi walczyli, odbierać świadomość poprzez wszczepione chipy i to była ich najgroźniejsza broń. A później zahipnotyzowani i zabrani do sali, tańczyli jak im zagrali. Z powodu tajemniczości zawsze walczyli w maskach, co miało ich chronić przed przymusem, ewentualnym pokazywaniem się w prawdziwym świetle, czego bardzo nie chcieli. Teraz, po raz kolejny, centurion przygotowywał się do walki w terenie. Mieli na celu, aby młodego adepta spróbować przekonać o jego niezwykłej potrzebie pracy dla sali.
Posłużyli się do tego chipami razem z paralizatorami. Wiedzieli, że nie będzie łatwo, bo musieli też zmierzyć się z Lobiliusem, aby jakiś wpływ na niego wywrzeć.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.