Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

16 października, 2018

Film, jak ciepłe bułeczki

 

Ponad dwa miliony poszło do kin. Będzie rekord! — krzyczą nagłówki. Film o katolickich duchownych robi furorę. Jedni zarzucają mu treści obrazoburcze, a reżysera oskarżają o prowadzenie walki z Kościołem. Inni twierdzą, że twórca ma prawo do swojej interpretacji rzeczywistości, a film jest przecież fabularny, czyli wymyślony.

O swoich intencjach wypowiedział się reżyser filmu: — Zrobiłem go dla katolików. Opinia ateistów mnie nie interesuje. Niestety nie wyjaśnił, co katolicy powinni po obejrzeniu tego obrazu zrobić. Kościół nie jest instytucją demokratyczną. Odwołania proboszcza nie można przegłosować. Można obrazić się na Kościół i…

Twierdzenie, że duchowni to tylko ludzie jest truizmem. Od ludzi na świeczniku oczekujemy odpowiednich zachowań. A szczególnie od tych, którzy na co dzień „z urzędu” mówią innym, jak należy postępować. Dając zły przykład niejako zaprzeczają swojej nauce. Szkopuł w tym, że katolicy wierzą w to, iż kościelne nauczanie ma swoje źródło nadprzyrodzone, a moralność pozbawiona tego źródła nie ma sensu.

Tych, którzy nie dają rady z lubością piętnujemy. Codziennie policja zatrzymuje nietrzeźwych kierowców. Na łamy gazet dostają się księża, policjanci, sędziowie, politycy… Lubimy sensację. Lubimy patrzeć jak ofiara wypadku samochodowego wije się z bólu. Lubimy, jak inni są gorsi od nas. Skoro nawet ksiądz robi takie rzeczy, to nie jest ze mną tak źle — podświadomie koncypuje niejedna głowa, zapominając przy tym, że każdy odpowiada za siebie. A ksiądz nawet najbardziej zdegenerowany, a nawet zdegradowany— na nasze szczęście — wciąż pozostaje księdzem; może wysłuchać spowiedzi umierającego i ważnie udzielić rozgrzeszenia.

Dwa tygodnie od premiery filmu widać, że stał się on wodą na młyn tych, którym z Kościołem nie po drodze. Reżyser filmu pytany o to, dlaczego jako osoba niewierząca zajmuje się Kościołem, pyta przewrotnie, czy film o kosmosie mogą robić tylko kosmonauci.

Jest w tym jakaś racja, ale bardziej istotne jest pytanie o tych innych, których z Kościołem łączy tylko to, że wykorzystują każdą okazję, żeby nań napluć. Jednym z nich jest naczelny cynik i obrazoburca, były szef propagandy komunistycznej władzy z czasów PRL. Ochoczo przybiegł na premierę filmu i chętnie podzielił się z ludem swoją żółcią. Do tej pory wszystkie ekscesy uchodziły mu na sucho, tymczasem kilka dni później dowiedział się, że jednak nie wszystkie i za jeden z nich wyrokiem sądu będzie musiał słono zapłacić.

Równie słono ma zapłacić ofierze pedofilskich zachowań jedno z polskich zgromadzeń zakonnych. Wyrok sądu jest o tyle kuriozalny, że sprawca — owszem członek zakonu dopuścił się tego ohydnego przestępstwa jednak jako osoba prywatna. Idąc tropem myślenia sądu, wojsko będzie musiało płacić za wyczyny swojego żołnierza, który po służbie zdemolował bar, a firma — za kradzież, której dokonał jej pracownik przebywając wczasach.

Ksiądz, który złamał prawo powinien być traktowany przez sąd jak każdy inny przestępca —nic lepiej, ale i nic gorzej.

Nie sposób też nie odnotować, że wraz z premierą filmu w mediach wyraźnie wzrosła liczba materiałów ukazujących księży w złym świetle. I nie koniecznie da się to wytłumaczyć tym, że temat z dziennikarskiego punktu widzenia jest „na topie”. Kilka dni temu jeden z tabloidów poinformował o zatrzymaniu przez policję księdza, który po pijaku prowadził samochód. „Stosowny” tytuł newsa uzupełniono informacją, że duchowny jechał z kościelnej uroczystości, czyli — w domyśle czytelnika, który obejrzał film — parafialnej libacji. Ot, taka niewinna manipulacja.

Przy okazji dyskusji nad grzechami księży odezwał się chór reformatorów Kościoła. Trzeba znieść celibat, dopuścić kobiety do prezbiteratu, błogosławić homozwiązki itd, itd. W jednym z mediów kobieta – teolog (jest takich wiele) biadoli nad tym, jak bardzo czuje się w Kościele niedoceniona. No cóż, ma prawo, ale zapomniała chyba o tym, że rolą Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia, a nie ich docenianie.

I jeszcze jedno: film już stał się dużym sukcesem kinowym, a co za tym idzie — finansowym.

Jego autorzy mogliby dać dowód swoich szlachetnych intencji przeznaczając część zarobionych pieniędzy na ofiary pedofilii księży. Może jakaś fundacja, albo coś w tym rodzaju…

-TAJPAN

Możliwość komentowania jest wyłączona.