Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

16 kwietnia, 2021

„Kłopotliwa piosenka” – część 5.

– Alicjo, czy Twoi ludzie zabezpieczyli rzeczy znalezione w domu Bernarda Malkowskiego? – zapytała lekarka
– Tak, wieziemy te rzeczy do laboratorium. – powiedziała Alicja
– Wiem, kto dokonał tych dwóch morderstw. Wiem, jak to zrobił i dlaczego. Myślę, że mogę to udowodnić. Mogłabyś zawieźć te rzeczy z powrotem do domu Malkowskiego? Wezwij także techników. Chciałabym, aby przeprowadzili jeszcze jeden test. Poproś Malkowskiego, żeby zadzwonił do Przemysława Gniazdowskiego i umówił się z nim na spotkanie w jego domu. Za pół godziny tam dojadę. – powiedziała lekarka, wstając z krzesła

– Skąd wiedziałaś, że ten mężczyzna w stroju chirurga nie był prawdziwym lekarzem, tylko napastnikiem? – zapytał Tomasz, wychodząc z gabinetu zabiegowego
– Zastanawiało mnie, dlaczego chirurg ma maskę na twarzy, jeśli nie jest na sali i nie operuje. – odparła Małgorzata
Chwilę później oboje byli już na parkingu. Czym prędzej wsiedli do samochodu i odjechali. Minęło dwadzieścia minut, kiedy zobaczyli dom Przemysława Gniazdowskiego. Kiedy zapukali, gospodarz otworzył im drzwi. Oboje weszli do środka. W pokoju czekała na nich Alicja w towarzystwie kryminalistyków.
– Pani doktor, co to ma znaczyć? Tym razem chyba Pani przesadziła. – powiedział Przemysław
– Proszę się uzbroić w cierpliwość. Jestem pewna, że chciałby Pan wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za śmierć dwóch członków Pańskiego zespołu. – powiedziała lekarka
– Myślałem, że śmierć Marcina była wypadkiem, a Krzysztof popełnił samobójstwo. – odparł Przemysław
– Sprawca chciał, żebyśmy tak myśleli. Długo zastanawiałam się, kto mógł dopuścić się tych dwóch morderstw. Teraz już wiem, że to Pan zabił dwóch członków swojego zespołu i próbował wrobić Bernarda. – powiedziała Małgorzata
– Czy Pani oszalała? Jak Pani śmie rzucać tak bezpodstawne oskarżenia? Gdzie są dowody? – pytał Przemysław
– Zacznijmy od motywu. Kiedy odkryłam, że oba zgony były morderstwami, zaczęłam się zastanawiać nad motywem. Jest on ukazany w liście pożegnalnym, rzekomo napisanym przez Krzysztofa. Jest tam informacja, że przywłaszczyliście sobie piosenki napisane przez kogoś innego i wylansowaliście jako swoje własne. – powiedziała Małgorzata
– Skąd Pani to przyszło do głowy? – zapytał Przemysław
– Przypomniałam sobie, jak zdenerwowana była córka Bernarda, kiedy ojciec powiedział do niej Zuza, zamiast Zuzanna. Później przypomniałam sobie, że Pańska córka miała na imię Marianna, a córka Bartosza Woźniaka miała na imię Maria. To jest nie tylko samodzielne imię, ale także zdrobniała wersja Marianny. Pomyślałam sobie, że największy przebój, na który czekają fani, czyli piosenka pt. „Żegnaj Marianno” została napisana przez Bartosza Woźniaka, po tym jak Pan go wyrzucił. Jakiś czas później Woźniak przedawkował narkotyki. Znalazł Pan kartkę z jego piosenką i zmienił imię, a następnie planował wydać jako swoją. Woźniak napisał tę piosenkę, aby uczcić pamięć swojej córki, która zginęła pod lawiną, tak samo jak Pańska i w tym samym czasie. Wszystkie szczegóły się zgadzały oprócz imienia. Wystarczyło tylko przepisać tekst i zmienić imię. Wiedział Pan, że nikt nie skojarzy tej zbieżności imion. – powiedziała Małgorzata
– To jest jakiś absurd. Z jakiego powodu miałbym zabijać dwóch swoich kolegów? – zapytał Przemysław
– Marcin Sokolnik groził Panu, że wszyscy dowiedzą się o kradzieży tekstu. Krzysztof Kozak szantażował Pana, więc musiał Pan pozbyć się ich obu. – powiedziała lekarka
– Może powie mi Pani jak to zrobiłem. – powiedział Przemysław
– Tego nie mogłam zrozumieć, jak morderca wszedł do domu, jeśli nie znaleziono śladów włamania. Zacznijmy od Marcina Sokolnika. Wiedział Pan, że Marcin Sokolnik chowa zapasowe klucze w krasnalu. Wszedł Pan do jego domu i zamienił butelkę z aromatem do tytoniu. Po jego śmierci ponownie wszedł Pan do jego domu i znowu zamienił butelki z aromatem, a także popiół. Wiedział Pan, że moglibyśmy znaleźć truciznę w popiele. – odparła Małgorzata
– Jak wszedłem na teren domu? – zapytał Przemysław
– Brama w domu Marcina Sokolnika, a także drzwi wejściowe w domu Krzysztofa Kozaka i Bernarda Malkowskiego zamykają się na zatrzask. Przy bramie i przy drzwiach znaleziono fragmenty gąbki. Teraz już wiem, jak Pan to zrobił. Najpierw zadzwonił Pan do swoich ofiar. Kiedy oni otworzyli drzwi, wywiązała się rozmowa, ale kiedy zamykali drzwi, Pan zablokował zamek gąbką, aby drzwi nie zatrzasnęły się. W ten sposób łatwo mógł się Pan dostać do ich domów. – powiedziała lekarka
– W życiu nie słyszałem podobnych bzdur. – powiedział Przemysław
– W dniu śmierci Marcina Sokolnika, wyszedł Pan z klubu o 14.20. Dojazd z klubu do domu Sokolnika zajmował 20 minut, czyli na miejscu powinien Pan być o 14.40. Policja dostała telefon o 15.00. Zastanawiałam się, co Pan robił przez te 20 minut, że od razu nie wezwał Pan policji. W tym czasie zabił Pan Sokolnika, a po zabójstwie zadzwonił Pan na policję, aby nikt Pana nie podejrzewał o tę zbrodnię. – odparła Małgorzata
– Rozumiem, że może Pani tego dowieść. – powiedział Przemysław
– Nie mogę dowieść, że zabił Pan Marcina Sokolnika, ale udowodnię, że zabił Pan Krzysztofa Kozaka. – powiedziała lekarka
– O czym Pani mówi? – zapytał Przemysław
– W domu Bernarda Malkowskiego znaleziono maszynę do pisania. Ta maszyna jest taka sama jak Pańska. Zawiera płytę drukowaną, na której odbija się treść pisanego tekstu. Czy sprawdziliście maszynę do pisania, którą znaleziono w domu Bernarda Malkowskiego? Czy sprawdziliście kartę, na której zachował się tekst? – zapytała lekarka
– Tak, sprawdziliśmy. Odczytaliśmy tekst z karty. Brzmiał tak samo, jak treść listu pożegnalnego, który znaleźliśmy w domu Krzysztofa Kozaka. – powiedział technik
– Ma Pani niezbity dowód. Czego Pani jeszcze chce? – zapytał Przemysław
– Jeśli to prawda, to znaczy, że Pan Bernard Malkowski jest bardzo głupi. Tylko głupiec zostawiłby u siebie kartę z treścią listu pożegnalnego, którą znaleźliśmy u drugiej ofiary, a także truciznę, którą otruto pierwszą ofiarę. – powiedziała Małgorzata
– Nie ma zbrodni doskonałej. Każdy morderca może coś przeoczyć. Co Pani sugeruje? – zapytał Przemysław
– Podejrzewam, że to Pan napisał ten list na swojej maszynie do pisania, podrzucił list do domu Krzysztofa Kozaka, a później zamienił kartę w maszynie do pisania należącej do Bernarda Malkowskiego. Zadzwonił Pan do niego i kazał przyjść do przychodni, aby wywabić go z domu. W tym czasie poszedł Pan do domu i podrzucił obciążające dowody, czyli butelkę z trucizną i kartę. Wiedział Pan, że gdyby zabił trzeciego członka zespołu, policja mogłaby wpaść na Pana trop, dlatego wpadł Pan na lepszy pomysł. Zabił Pan dwóch członków zespołu i zrzucił winę na trzeciego. Gdyby Bernard trafił do więzienia, nie musiałby się Pan z nikim dzielić zyskami z piosenek. – powiedziała lekarka
– Sugeruje Pani, że podrzuciłem kartę z odbitym tekstem listu pożegnalnego? Może Pani tego dowieść? – zapytał Przemysław
– Wystarczy, że policja sprawdzi odciski palców. – powiedziała lekarka
– Myśli Pani, że gdybym podrzucił tę kartę do maszyny należącej do Bernarda, to byłbym na tyle głupi i zostawiłbym na niej swoje odciski palców? – zapytał Przemysław
– Nie mówię o Pańskich odciskach palców, tylko o moich. – powiedziała lekarka
– Słucham? O czym Pani mówi? – zapytał Przemysław
– Pamięta Pan, kiedy odwiedziliśmy Pana w domu tuż po śmierci Marcina Sokolnika? Siedział Pan przy biurku i pisał na maszynie. Mówił Pan, że pracuje nad kolejnymi zwrotkami piosenki. Wyjął Pan kartkę i schował do biurka. Chwilę później ktoś pukał do drzwi, a Pan wyszedł z gabinetu, żeby otworzyć. – powiedziała lekarka
– Pamiętam, ale co to ma do rzeczy? – zapytał Przemysław
– Kiedy wyszedł Pan z gabinetu, otworzyłam pokrywę Pańskiej maszyny i dotknęłam karty, na której odbił się tekst, który schował Pan na biurku. – powiedziała lekarka
– Słucham? Dotknęła Pani karty? – zapytał Przemysław
– Zgadza się. Jeśli na tej karcie będą moje odciski palców, to znaczy, że kiedy odwiedziłam Pana w domu, nie pisał Pan tekstu piosenki, tylko list samobójczy, który następnie podrzucił Pan w domu Krzysztofa Kozaka, kiedy Pan go zabił. – powiedziała Małgorzata
– Próbuje mnie Pani wrobić? Może sama podłożyła Pani odciski. – powiedział Przemysław
– Pańska maszyna jest jedyną, którą dotykałam. Na pokrywie maszyny w Pańskim domu powinny być moje odciski. Zapewniam Pana, że na pokrywie maszyny należącej do Bernarda Malkowskiego nie ma moich odcisków palców. Mam trzech świadków, którzy potwierdzą, że nie dotykałam tej maszyny od przyjścia do wyjścia. Panie Malkowski, czy w Pańskim gabinecie znajduje się kamera? – zapytała Małgorzata
– Tak, nagrywam wizyty gości. W przypadku, gdyby ktoś chciał mi grozić, nagranie posłuży jako dowód w sądzie. – powiedział Bernard
– Jeśli nie przekonają Pana moje zapewnienia, możemy pokazać materiał z kamery. Zobaczy Pan, że pokrywa maszyny była zamknięta przez cały czas. Czy może Pan wyjaśnić, jak miałabym dotknąć karty magnetycznej, która znajduje się w środku maszyny, nie podnosząc pokrywy maszyny? – zapytała lekarka
– Skąd mam wiedzieć, czy przed chwilą nie dotknęła Pani tej maszyny? – zapytał Przemysław
– Kiedy byłam dziś w szpitalu, zostałam zaatakowana przez napastnika i zraniona. Od godziny obie moje ręce są zabandażowane. Czy chce Pan, abyśmy sprawdzili, czy wewnątrz maszyny znajdą się fragmenty włókiem z bandaża ze śladami mojej krwi? – zapytała lekarka, podwijając rękawy płaszcza i pokazując dłonie
– To nie będzie konieczne. – odparł Przemysław
– Panie Gniazdowski, aresztuję Pana za morderstwo Marcina Sokolnika, Krzysztofa Kozaka, a także próbę wrobienia Bernarda Malkowskiego. – powiedziała Alicja, po czym wyjęła kajdanki

Autor: Dawid Potempa

Możliwość komentowania jest wyłączona.