Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Gospodarka/Polityka

10 sierpnia, 2018

Kolejowy miód z dziegciem

Opole, piątek, 17.30. Kilka osób wybierających się do odległych o 77 kilometrów Tarnowskich Gór już wie, że podróż prosta to nie będzie. Jadący z Kołobrzegu pociąg pośpieszny (kto dziś jeszcze używa takiej nazwy?) IC 8306 „Malczewski” jest tradycyjnie opóźniony — o 25 minut. Na przesiadkę na pociąg Kolei Śląskich w Lublińcu mieli 7 minut. Nie zdążą. Następny za ponad godzinę. Można pojechać do Gliwic, ale tam sytuacja nie lepsza, bo autobusy KZK GOP/MZKP z pociągami w żaden sposób skoordynowane nie są, więc też trzeba będzie z godzinkę odczekać, a potem kolejną spędzić w podróży.

Kiedyś wsiedliby do pociągu do Tarnowskich Gór i godzinę dwadzieścia byliby na miejscu. Bez przesiadania, bez czekania, bez stresu. Kilka lat temu w amoku likwidowania czego się da, pociąg Przewozów Regionalnych z Opola do Tarnowskich Gór został zawieszony, a właściwie „skrócony” do stacji Zawadzkie — ostatniej w województwie opolskim. Ówczesne władze samorządowe województwa śląskiego uznały, że dopłacać do pociągu nie będą, bo jeździ nim za mało pasażerów. Dlaczego? Nikt nie dochodził. Liczby nie kłamią. Nie można dopuścić do bankructwa województwa przez jeden pociąg (no dobrze, trochę przesadziłem). I tak na jednej z najstarszych linii kolejowych w Europie (otwartej w 1857 roku) ruch pasażerski zamarł. Na nic protesty ludu — władza wie lepiej, co dla ludu dobre.

Kilkanaście dni temu natknąłem się na facebookowy wpis burmistrza Tarnowskich Gór, w którym cieszy się z perspektywy utworzenia kolei aglomeracyjnej pomiędzy Katowicami i Lublińcem. Ma być dobrze, bo mieszkańcy będą mogli bez trudu dotrzeć do węzłowych stacji krańcowych, gdzie będą mogli przesiąść się na pociągi dalekobieżne. Piękna wizja — przysłowiowa beczka miodu, ale niestety z łyżką dziegciu. Katowice — owszem, ale Lubliniec? Przecież następnego dnia po oddaniu do użytku zmodernizowanej linii Katowice – Kraków wszystkie pociągi dalekobieżne powrócą na tę trasę. Podobnie po remoncie linii Wrocławia do Warszawy przez Zduńską Wolę (nawet jeżeli nie dojdzie do realizacji Kolei Dużych Prędkości), część pociągów tej relacji pojedzie krótszą trasą. Po co tarnogórzanie będą jeździć do Lublińca?

Wspomniany burmistrz sprawę przywrócenia ruchu pasażerskiego na linii 144 (Tarnowskie Góry – Opole) kwituje sugestią, że jest to sprawa dla radnych wojewódzkich. Owszem, ale kto posłucha radnych, jak za nimi nie staną włodarze zainteresowanych gmin? Swego czasu tarnogórska radna Ruchu Autonomii Śląska, czy — jak to dziś się mówi — Śląskiej Partii Regionalnej występowała z interpelacjami w tej sprawie. Odpowiedzi, jakie otrzymywała z Urzędu Marszałkowskiego były tak wodniste, że można by w nich niejednego utopić. A szkoda, bo linia ta ma duży potencjał, tylko trzeba go umiejętnie wykorzystać. Wspomnę tylko o możliwości dotarcia przez Tworóg i Krupski Młyn do Lublińca. Wprawdzie odpowiednia łącznica została niedawno zlikwidowana (a jakże!), podobnie zresztą jak „drut” czyli trakcja elektryczna na granicznym odcinku pomiędzy Kielczą a Tworogiem, ale przecież wszystko da się odtworzyć. Swoją drogą, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że komuś bardzo zależy, aby trwale zerwać kolejowe więzi pomiędzy obydwoma województwami na tym odcinku.

-TAJPAN

Możliwość komentowania jest wyłączona.