Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

01 czerwca, 2021

Kraina respektowanych resentymentów z retrospekcjami, marzeniami i snami – ciąg dalszy

Melancholis tymczasem w więzieniu zdesperowany odnalazł pewną listę mantr i wschodnich zaklęć, w których mieściły się między innymi dwa potężne czasowe zaklęcia, czyli zawsze i nigdy. Otwierając je od razu się wydostał, bez przepustki, zaklinając więzienie, że będzie zawsze mu posłuszne i nigdy nie wystąpi przeciw niemu. Zaklęcie nigdy było zaklęciem, które z samej swej natury było złe. Natomiast zawsze stawało się negatywne, odkąd przejął nad nim kontrolę Melancholis. A wcześniej było dobre i pomocne. Dwie mantry czasowe, które właśnie nigdy nie powinny były wpaść w łapy Melancholisa. Melancholis, odkąd posiadł umiejętność mantrowania, spędzał bardzo wiele czasu swojego życia na tworzeniu mantr, które by zaspokoiły jego niekończące się melancholie. Mantry Melancholisa były trudne do powstrzymania, ponieważ tworzyły się bezpośrednio w jego głowie, do której żadne władze, łącznie z inspektorem Respektem, nie miały dostępu, chociaż mogły stawać mu na drodze do jego szalonego happy end-u w ich tworzeniu. Melancholis dzięki nim dawno zyskał wielki prestiż i jego melancholia też zyskała. Natomiast dopiero teraz, gdy zdobył księgę zaginionych, starożytnych mantr, czuł się już jak nieograniczony niczym czarodziej. Melancholie same w sobie zawierały różne mantry. Jednak dzięki tej księdze, którą niedawno zdobył, mógł podszkolić swoje umiejętności w mantrowaniu, dzięki którym też manipulacja rzeczywistością, na jego korzyść, stała się mniej wymagająca i bardziej łatwa do czynienia. Więc wychodząc po raz kolejny z paki zabezpieczył mantry, aby nie musieć ich szukać, czyli żeby mu się po prostu nie zgubiły. Melancholis był menelem. Na co dzień można go było spotkać w jakiejś melinie. To były jego klimaty. Natomiast odczuwał prawdziwą gorycz myśląc ile lat zmarnował siedząc w celi na celowniku przy jakimś strażniku i ile lat mu jeszcze zostało, gdyż mantry nie zapewniały mu nieśmiertelności, ale były jedynie chwilami, gdy doświadczał przyjemności. No i tak, uniesiony melancholiami, mantrując stworzył dawno temu swoją krainę Melinę, tak ją nazwał, a jej obywatele zwali się menele. Melancholis pierwszy i ostatni menel, który opanował do perfekcji zarządzanie emocjami i retrospekcjami tworzenie mantr i melancholii. I ten nieszczęsny los, który spotkał go na tak wiele lat, został w jego pamięci jako wiecznie żywy temat. Melancholis, pierwszy i ostatni twórca ciężkich labiryntów filozoficznych w umysłach ludzkich. I nie tylko ludzkich, ale i w umysłach wielu retrospekcji, nad którymi udało mu się zapanować. Od tak wielu, naprawdę wielu lat do teraz, od początku jego drogi przestępczej na skróty tworzącej z życia kamień pokuty, odkąd też założył melinę, teraz zdobywszy księgę tych wszystkich mantr i nieznośnego marudzenia związanego z nim i dopiero teraz zorientował się, że ma pełną kontrolę nad życiem własnym i wszystkich innych, ponieważ to na niej najbardziej mu zależało. Okazało się, że te mantry, czyli te zaklęcia, były jednak nieubłagane w swoim działaniu. Mógł używać ich tylko raz i nie było możliwości cofania danej mantry, co akurat było dla niego mało komfortowe, ale przyjął tę informację nie przestając mantrować. Melancholis, wyszedłszy znowu na wolność, schował się w melinie i rozkminiał mantry, które razem z księgą zabrał. Mantrowanie zaczęło znowu trzymać się go bardzo blisko, prawie jak choroba. Mantrował i mantrował bez wytchnienia, skupiając całą energię i siłę na uczeniu się nowych mantr. Istniały bowiem niektóre antymantry, na które musiał uważać, które anulowały jego mantry i tymi antymantrami posługiwali się jego wrogowie, czyli np. retrospekcyjni bohaterowie lub Inspektor Respekt, który też starał się odczarowywać skutki jego uroków, za które to Melancholis dostał już wiele wyroków. I ich antymantry zwalczały jego antymantry. Melancholis założył w melinie wielkie metropolis. Były w nim wielkie i potężne piękne budynki i inne cudeńka miasta, bo stworzył w niej piękne miasto o nazwie metropolia Melancholisa. Na samym szczycie swojego dużego wierzchowca postawił pomnik wypolerowany, aby jego zwolennicy mogli cieszyć oczy tym widokiem. Metropolia Melancholisa była fundowana z pieniędzy wyłudzonych na jego ofiarach przy czarnych czarach, ale i podczas zebrań z jego zwolennikami i melancholiami, które mu to nieustannie utrzymywały w ładnym krajobrazie. Przy posągu Melancholisa była wielka misa na wolne datki. Postawił tam piramidę eiffla i gizę przy posągu ozdabiając tym swoją metropolisę. Metropolisa Melancholisa tak brzmiała pełna nazwa tego miejsca, metropolia z melancholią połączone dawały taki właśnie tytuł temu miejscu na cześć melancholii. Po melancholii królem menelów został. Ale wracając do retrospekcyjnej krainy i Inspektora Respektora, zostawiając czarny charakter, to rozpoczęła się akcja z pościgiem po metropolii przez głównych bohaterów i szukaniem skradzionej w więzieniu podczas jego pobytu księgi mantrowania. Melancholis był niesamowicie podjarany tą sytuacją. Jeszcze do tej pory nie udało mu się bowiem zdobyć tak wiele tajemnej wiedzy jak teraz. Zawsze lubił mantrować. Mantrowanie było dla niego ulubionym sportem. Ulubione mantry były zawsze melancholijne po to, aby uprzykrzać ludziom życie wspomnieniami nacechowane. Melancholis, twórca wyrodnych melancholii i niszczyciel przeszłości z przyszłością, dzięki nim zdobył potężne złoto na budowanie metropolii, zwłaszcza od szalonych samobójców, którzy nie umieli zaakceptować jego natrętnych melancholii wokół siebie. Zresztą, nic go tak nie cieszyło jak wzbogacanie się kosztem wielu słabszych ofiar losu. Melancholis był psychopatą, chociaż nie stworzył jej mantrami i zaklęciami tak jak melancholii. I to wszystko było zapisane w notatkach inspektora. Ważne retrospekcje miały o tym blade pojęcie, czyli były poinformowane. Zespół retrospekcji ścigający Melancholisa cały czas niestety nie umiał pozbyć się jego zdolności mantrowania, która zatruwała życie wszystkim dookoła. Ale robił, co mógł, aby na ile mogli, ograniczać jego szkodliwe mantrujące rzeczywistość działanie. Inspektor Respekt żałował, że Melancholisowi kiedyś kazał siedzieć w daleko wschodnich więzieniach, z których wydobył wiele mantr, które miały za zadanie zniszczyć ludzi poprzez właśnie manie czasowe i dręczące wspomnienia. I nauczył się tego od chińskich joginów, którzy też odsiadywali swoje wyroki. Teraz dwójka bohaterów, czyli Rozkmina i Retrospektyw, ruszyli na ciężkie poszukiwania Melancholisa i jego mega dramatycznego planu zamantrowania świata, aby móc zamknąć w niebycie tego kata. Melancholis, chytry i podstępny, ale i bezbłędny, a przynajmniej rzadko kiedy je popełniający, był teraz bardzo gorliwie mantrujący, chociaż nie zakochiwał się w mantrach, nie musiał. One same go ciągle uwielbiały, ale też doceniał ich oddanie sobie, bo nie miał do nich dylematów. Był kompozytorem, który grał im melodie, wokół której tańczyły niestrudzenie lekceważąc zmęczenie. Dopiero od czasu, kiedy Inspektor Respekt pierwszy raz przymknął Melancholisa w pace, dopiero od tamtego razu świat nie zaznał od niego spokoju ani razu. A upłynęło wiele czasu… Melancholis, twórca męczarni umysłowych, nigdy nie mógł zostać zapomniany przez lud zmęczony, który nawiasem mówiąc, nigdy niczym mu nie zaszedł za skórę, ale i tak nałykał się przez niego niesmaku wielkiego. Melancholisa jako sprawcę zła sprowadziła na ziemię zemsta za nieodwzajemnione uczucie miłości wobec swojej melancholii. Tymczasem całe więzienne i społeczne zespoły pilnujące bezpieczeństwa i zgody, wiedząc do czego Melancholis jest zdolny, nie były nigdy w stanie zatrzymać go raz na zawsze, ponieważ system był też wadliwy, rozlatywały się na strzępy w przypadkach magików posiadających nadnaturalne moce, które potrafiły rozwalać ich mury i zabezpieczenia bez oka zmrużenia. Nie dysponowały one na tyle silną antymagią wspierającą ofiary i karzącą sprawców, żeby powstrzymywać ten wynaturzony świat przestępczy. Między innymi joginów czy mantrujących melancholisów od czynienia na masową skalę terroru godnego filmu sensacyjnego. Mogli, tylko i aż, oddzielać tego typu zwyrodnialców za pomocą krat i batów, ale nigdy nie byli w stanie zniweczyć mocy ich toksycznych mantr. Owe toksyczne mantry istniejące od dawna przed Melancholisem czy jemu podobnymi, stanowiły dla Krainy Retrospekcji problemy już na początku historii związanej z czasem, wehikułami i takimi sprawami. Melancholisowi natomiast udało się na tyle wniknąć w struktury systemu zaburzając je, że on przyznał sobie prawo do zarządzania wspomnieniami osób o słabych zdolnościach psychicznych. I zaburzył ten system, tym samym stając się posiadaczem wszelkich możliwych mantr, którymi to wcześniej nie dysponował. I, kiedy był w zamknięciu, stanowił stosunkowo oczywiście niewielkie zagrożenie dla masowej społeczności. Jednak na wolności był praktycznie nie do pokonania. Co ważne to to, że chociaż i tak zwalczano go wszelkimi możliwymi sposobami, to on tylko czerpał siłę i energię z agresji ludzkiej, mantrując ją i celebrując, co dawało mu paradoksalnie większe szanse w walce o swoje chore porządki, które były wielkim bałaganem. Melancholis był jak upierdliwy szczur wychodzący ciągle z jakiś dziur i nieustannie ludzkość potrzebowała nowych trutek na niego, ponieważ wiele było możliwości w szaleństwie nieobliczalnym jego. Na mantry była właściwie tylko jedna trutka bardzo skuteczna, a mianowicie zamykanie go z nimi, bo w nim były słabsze. Chociaż przez swój bezczelny nadzwyczajnie inteligentny spryt, zwykle i tak jakoś się uwalniał i mantry przez to wzmacniał. Melancholisa bardzo podkręcała też mania megalomana, czyli ciągłe podbudowywanie w tym wszystkim siebie. Praktykował też tak zwany gównocentryzm, czyli mówiąc wprost skupianie się na tym, żeby każdemu towarzyszyły sraczki intelektualne związane z melancholiami. Odkąd uciekł ze swej paki, bezlitośnie wokół porozrzucał swe robaki. I pielęgnował dzieło swej zagłady, aby jak najwięcej ludzi i retrospekcji wyrzucać z autostrady. Natomiast Melancholisowi brakowało jednego – nigdy nie umiał być z nikim do końca szczery i to go gubiło. Melancholis tworzył bowiem melancholie oparte na kłamstwach i na nich tylko zbudowane chociaż z elementami prawdy. Na nich ogólnie oparta była cała logika metropolii melancholisowej. Melancholizacja to był system, o który opierały się wszystkie plany Melancholisa, czyli wywoływanie terroru umysłowego u świata całego melancholiami jego. Melancholizacja zaczęła się od początku całej metropolii, a trwała długimi wiekami nim Melancholisa zamknęli po raz pierwszy. Kontynuowana była za każdym razem, gdy wydostawał się na wolność razem z nim. Stała za nią organizacja zwana Melanżolandią, upijająca umysły ludzkie, aby je ubezwłasnowolniać i poddawać chorej woli Melancholisowej, zwana od melanżu, bo Melancholis lubił melanż. Na melanżach też bywał z melancholiami i innymi swoimi wynaturzeniami retrospekcyjno i refleksyjnie wspomnieniowymi. Te refleksje to były takie automatyczne reakcje agresji, które jednak rodziły się w czasie długich wyrafinowanych przemyśleń Melancholisa i o tyle były kontrolowane. Melancholis miał w ogóle manię na punkcie melanży i kaców, może stąd jego melancholie były tak natrętne i niedające długo spokoju tym, których zaczynały męczyć. Melancholis dlatego też zaczął melanże, bo był wielokrotnie zdradzany w różnych związkach i stał się takim chuliganem, który rozładowywał złe emocje tłukąc szyby, upijając się do nieprzytomności i robiąc inne rzeczy złe. Melancholis nigdy nie był w stanie wytrzymać swoich frustracji osobiście i zawsze musiał za nie karać innych, czyli tych, których uważał za winnych, a była to według niego większość świata całego. To na nich po raz pierwszy spotkał Inspektora Respekta i po raz pierwszy przypłacił je długim pobytem w zakratowanym budynku. Ale ze względu na to, że już nie pamiętał o dobrych rzeczach ze swoją melancholią, nie miał miłosnych wspomnień, a przynajmniej wiele. To też zaczął innym też je wykrzywiać. A przede wszystkim zaczął głównie skupiać ludzkie umysły na tych, które są bolesne i dotkliwe w życiu. Jakby człowiek wiedział, że jest i kim jest Melancholis poza melancholiami, lepiej rozumiałby swoją sytuację względem nieuporządkowanych wspomnień, z którymi zawsze miał problem. Melancholizacje Melancholis zaczął na ludziach testować od ich najmłodszych lat, kiedy byli najbardziej bezbronni. Ponieważ Melancholisa jak każdego poważnego przestępcę i psychopatę charakteryzowało to, że bardzo lubił znęcać się nad wszystkimi słabymi i wszystkim, co było słabe i niszczyć to dla zaspokajania swojej prymitywnej satysfakcji bycia lepszym w budowaniu cywilizacji opartej na twardych zasadach niż większość świata. Poza tym, był kimś, kto bardzo gardził wyższymi uczuciami, a w tym brzydził się najbardziej np. miłością i litością, które były mu całkiem obce, odkąd zszedł na drogę zła i bezprawia, odkąd doświadczył swoje zawody miłosne na melancholii między innymi. Co nie znaczy, że sam nie potrzebował nigdy tych emocji wobec siebie, kiedy akurat był zdany na innych. Ale w swojej pracy przestępczej zawsze był bezgranicznie brutalny i absolutnie bezwzględny dla tych, którzy próbowali krzyżować mu plany. Chociaż udawał zawsze samowystarczalnego cwaniaka, to był to po prostu kompleks zranionego dzieciaka, który stara się zawsze polegać tylko na sobie. Niekiedy wymuszał litość i współczucie na innych wrogach silniejszych od siebie np. na Inspektorze Respekcie swoimi mantrami i czarami, ponieważ nie mógł inaczej ich osiągnąć. Ale to nie zmieniało faktu, że rzadko kiedy sam kogoś oszczędził z własnej woli. A na mantry był ogólnie odporny, ale jeżeli już nawet to, co najwyżej pod wpływem jakiejś mocnej mantry albo skutecznej hipnozy, bo objawy litości nie należały do jego natury, więc też nie była to jego zasługa, a co najwyżej ofiar, które umiały mądrze się obronić przed nim. Natomiast jemu wiele razy z litości niewymuszonej darowano życie w sądzie i na posterunku. Ale większość była na nie uodporniona w sądach i robiła to dlatego, że ciągle dawała mu kolejne szanse i kredyty zaufania znając jego przeszłość. Jednak nic nie wskazywało na to, żeby Melancholis kiedykolwiek chciał coś zmienić poza tym, że umiał dużo obiecywać. Kiedy już miał jakieś problemy, to był to główny haczyk, na który niestety wielu dawało się złapać podczas jego odsiadek i dobrych sprawowań na pokaz. Był znakomitym aktorem. Melancholisa, którego od niepamiętnych czasów ścigali federalni z em aj six i cba z sijajem i z fbi jaj, nie dla jaj, zawsze ograniczała struktura społeczna. Jednak i tak próbował jakoś zawsze się jej wywinąć i przez to być ponad prawem i poza ogólnie przyjętymi normami. Dlatego zawsze musiał balansować na krawędzi tego, co jeszcze może, a czego już nie. Melancholis działał jak propolis dla wszystkich jemu podobnych i też nieczujących się dobrze w narzuconych im z góry normach i podejściu do życiowej kultury. Melancholis miał na swoim koncie już wieloletnie wyroki sądowe i za każdym razem albo sam uciekał, albo ktoś w końcu się nad nim litował i dawał mu przepustkę, dzięki której mógł dalej bezczelnie szerzyć swoją dezaprobatę do życia i wszechogarniającą agresję. Inna sprawa, że Melancholisa chciało bronić wielu adwokatów, dlatego że jego osoba była na tyle cenna. Kiedy się chce mieć doskonałe alibi i doskonałe poczucie kontroli nad swoim bezpieczeństwem, ale i nad zaufaniem tych, którzy ulegliby takiej hipnozie. Była to niesamowita sztuka samoobrony, bo można było wmówić innym wszystko, łącznie z tym, że szuka się leku na wyjście ze śmiertelnej choroby, której nikt nie chce dać, mimo że wielu je ma i dlatego właśnie, że się atakuje melancholiami na przykładzie Melancholisa. Było to doskonałe zapewnienie sobie immunitetu nietykalności, ale i alibi Alibaby, którego refren zawsze brzmiał tak, że oskarżony potrzebuje wsparcia, bo jest zbyt słaby, żeby móc zachowywać się inaczej niż do tej pory. A inna sprawa, że wielu adwokatów w ogóle go lubiło, bo sami byli draniami, tylko to ukrywali. Imponowała im jego odważna, ale i niezwykle bezczelna postawa uprawniająca go do wszystkiego po to tylko, aby podlewać swoje ego nie dając w zamian nic dobrego tym, którym nie chciał. Melancholis był bardzo bogatym mieszkańcem metropolii, z którym większość osób musiała się chcąc nie chcąc liczyć. Miał też duże wpływy i często stosował korupcję wobec systemu, gdy obracał się przeciwko niemu. Był kimś na tyle ważnym w świecie retrospekcji, że uchodziło mu przekupywanie i stosowanie łapówek na wielu ochroniarzach podczas jego dochodzeń sądowych. Był bogatym biznesmanem, który dzięki melancholii i jej powszechnemu zasięgowi, dorobił się ogromnego majątku, którego zazdrościło mu wielu wyżej postawionych w hierarchii urzędników. Inna sprawa, że odkąd rozprzestrzenił melancholie jak zarazę skażoną krzywdom, zaczął się stawać bardzo popularny i dzięki temu, że taki był uzależniony od siebie bardzo wielu ludzi, ale i bardzo wielu mieszkańców krain umysłów, w których mieściła się między innymi jego melancholia. Jako bogaty mafiozo, posiadający nieograniczone narkotyki melancholijnej utopii, zawsze był przez kogoś kryty. Był przez otoczenie nawet podświadomie przyzywany, czyli zawsze czuł się potrzebny jako przestępca w sianiu paniki zgrozy i wojny, nawet już tak całościowo ujmując problem. Miał tyle możliwości manipulacji ludzkimi mózgami, że wszyscy dosłownie wierzyli w to, że bez niego życie na świecie stałoby się czymś absurdalnie niemożliwym. W swoich zbrodniczych wojennych laboratoriach posiadał tak wiele broni, że nawet oporni bali się mu otwarcie przeciwstawiać. A wojen już prowadził wiele. Zanim jeszcze powstało chroniące krainy mózgów prawo i przy tych wojnach wielu biło mu bezmyślnie lub nie brawo. Jego największą zbrodnią było to, że zawsze działał w chirurgicznie białych i pozornie czystych, dezynfekowanych przed brudem rękawicach. W wojnach deizinformacyjnych, zakłamanych i melancholijnych, o wymyślone racje zwykle uśmiercał najwięcej osób i ich prawdziwych wspomnień, czyli retrospekcji. Rozliczany był dopiero post factum. Jako umysłowy zbrodniarz miał na swoim niecnym koncie upadki między innymi słynnych szaleńców wojennych Hitlera, Stalina i tak dalej. To też było jego okrutne dzieło, które wtedy jeszcze mogło się bezprawnie panoszyć, potem jednak, na szczęście dla ludzkości i krainy retrospekcyjnej, prawo zatrzymało ten chaos i narzuciło mu sztywne zasady. Melancholis był jak umysłowy wirus diabelski. Z jednej strony wszyscy go nienawidzili. Jednak z drugiej nie byłoby takiej historyjki, której jego oponenci, nawet jawni, nigdy by nie łyknęli. Zawsze potrafił omamić i w ten sposób na końcu zabić nawet tych, którzy stawiali mu mocny opór i nie zgadzali się na jego działanie. Z jednej strony znienawidzony, z drugiej kochany i wielbiony niczym sam diabeł, który jak w tym filmie o adwokacie, zawsze znalazłby jakiegoś jelenia za swego obrońcę. Tak samo Melancholis, pomimo że sam nim nie był to, jak każdy szanujący się super złoczyńca, był z nim w stałym kontakcie i uczył się czynienia od niego wszystkiego złego. Melancholis przez pewien czas działał jako tajny terrorysta, o którym nikt nie miał pojęcia. Jego dane ustalono dopiero po wielu, wielu latach i dopiero wtedy odbyła się jego pierwsza rozprawa sądowa. Ale wracając do akcji i pomijając niektóre wątki historii, których było naprawdę wiele, to przede wszystkim muszę wspomnieć, że teraz Melancholis szykował się właśnie już na ostatnią otwartą wojnę ze światem, ponieważ chciał się zemścić za notoryczne zniewalanie go prawem i udowodnić, że jest ponadto wszystko, w czym przyszło mu żyć. Inspektor Respekt westchnął ciężko do Rozkminy i Retrospektywa, po czym odezwał się tonem nerwowo ponurym.
– To jest szaleniec totalny i zupełnie nieprzewidywalny, nasze służby ustaliły, że on chce rozpętać wielką wojnę na planecie.
Mówiąc to, ledwo wykrztusił treść tych słów i zaschło mu w gardle, był koszmarnie przerażony postępowaniem Melancholisa prowadzącym do totalnej klęski i katastrofy.
– Inspektorze, ale do rzeczy, czy jesteśmy w stanie go powstrzymać? – zapytała zmartwiona tym, co usłyszała Rozkmina
– Mam nadzieję, moja droga, że wam się uda… Wszystko w waszych rękach… Wierzę w was.
Po czym go zatkało i nie mógł już nic powiedzieć ze stresu i wypił kakao dobre, ale bardzo słodkie. Więc dwójka bohaterów wzięła się do dzieła i zaczęła wymyślać plan strategii w pokonaniu szalonego Melancholisa i jego potwornej armii. Tymczasem Melancholis, jak każdy przebiegły przestępca, nie czekał na kolejne ujęcie i zaczął powoli robić straszne rzeczy na ziemi, począwszy od tego, że w sposób bardzo subtelny doprowadził do wojny. Ale nie ludzi z ludźmi, tylko z naturą, innymi słowy mając całkowitą przewagę i kontrolę nad przebiegiem zdarzeń. Retrospektyw z Rozkminą, co prawda zaczęli się bardzo spieszyć, ale pierwotne plany zagłady Melancholisa zostawały już realizowane i to makabrycznie skutecznie.
– Jak my mamy dopaść tego skurczy lisa – wnerwiał się niemający scenariusza Retrospektyw, ale Rozkmina pocieszała go, żeby zaufał jej, a ona rozwiąże tę zagadkę i mając większe doświadczenie przywróci wszystko do porządku i normy. No więc ogólnie wszystko spoczęło na jej głowie. A gdy zorientowała się w nikczemnym planie wroga, było jej łatwiej uderzyć w jego najczulszego roga, lub piętę Achillesa, którą kryła jego noga. Wezwała większość retrospekcji, aby się w to zaangażowały, ponieważ była to praca zespołowa, nie tylko dla wybrańców. I ustalili plan walki od tej chwili, który miał za zadanie mocne wytrwanie. Plan był bardzo precyzyjny i nawet mało który cwaniak mafijny byłby gotowy, żeby się przed nim zabezpieczyć. No więc tak Melancholis wywołał wojnę psychiczno – przyrodniczą. Zaangażował w nią cały arsenał wirusów, chorób dzikich zwierząt i ludzi, którzy sobie ubzdurali, a właściwie on im wmówił mantrami, że mają pielęgnować tylko przeszłość, bo przyszłość rzekomo nie istnieje i nie ma co planować niczego w życiu, czyli armię przegranych z góry ludzi, przegranych ziomków zoombie. Próbował udawać, że nie martwi go to wcale, że posiłki z krainy już ruszyły w pościgu za nim, cały czas próbując udawać, że wszystko kontroluje i nawet prawo musi się do niego dostosowywać. Ale minął jakiś czas odkąd wojna przezeń wywołana zaczęła zbierać swoje pierwsze paskudne plony, to trwało dosyć długo, ale w końcu pojawiła się brygada antymelancholijno- mafiozowa, anty-terrorystyczna z retrospekcjami i Inspektorem Respektem pojawili się w jego willi i próbowali znaleźć, ale nie umieli. Okazało się, że Melancholis, jako bardzo sprytna bestia umysłowa, postanowił się samemu zabić, czyli popełnić samobója. Wolał to niż powrót do więzienia. Okazało się też, że tak długo odporny na stres razem z melancholiami zabił się kulami z pistoletu, które wpadły mu do mózgu i go rozwaliły. Umarł razem z nimi, czyli zabrał melancholie swe w podróż poślubną w trumnie. I tak uśmiercił siebie i swoje zmory, ale zostawił im świat pełen wojny, jakby chciał przez to dać do zrozumienia, czy z jego pomocą czy bez, świat jest zły i się nigdy go zmienić, wyleczyć nie da. Teraz stanęło przed nimi jeszcze trudniejsze zadanie, bo musieli ocalić świat od wojny z całym wszechświatem, czyli cywilizację od agresji matki Ziemi. Nie było to proste zadanie. Jednak Inspektor Respekt głównie miał swoje sposoby na gaszenie pożarów, w tym też pożaru wojny. I ocalili planetę Ziemię przed zaplanowanym misternie melancholisowym planem na jej zniszczenie. Inspektor Respekt napisał dla ludzi cały scenariusz jak mają żyć, żeby się chronić przed kolejnymi takimi szaleńcami jak Melancholis. Ludzie, chętnie lub nie, wzięli to głęboko do serca pod głęboką uwagę. Ten scenariusz był remedium na wiele wirusów i chorób umysłowych w ogóle. Bardzo też chętnie wysłuchał ludzkich podziękowań oraz również zapewnień, że skoro go dostali, będą lepiej żyli niż dotąd, gdy go nie mieli. I tak zapanował piękny i niekończący się pokój na ziemskiej planecie. Inspektor Respekt wziął wolne i stał się jedynie opiekunem i towarzyszem ludzi. Łącznie z bohaterami, którzy najpierw nimi byli, zanim retrospekcjami się stali. Tym optymizmem kończę tę historię… A morał jest taki: nigdy nie wolno żyć jedynie wspomnieniami i marzeniami, bez bycia w teraźniejszości, skupiając się głównie na tym, co możliwe jest obecnie oraz tylko tym, co się da zrobić a nie co mogło i niemantrowaniu rzeczywistości swymi wymaganiami i oczekiwaniami, aby nie zatonąć w utopii skrajnego perfekcjonizmu lub totalnej beznadziei. Myślę, że fajnie byłoby gdyby ten scenariusz z książki moralizatorskiej udało się kiedyś zrealizować ludziom w rzeczywistości. To tyle… kończę słynnym „żyli długo i szczęśliwie” ci, którzy wypełnili scenariusz Respektu…

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.