Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

27 maja, 2021

Kraina respektowanych resentymentów z retrospekcjami, marzeniami i snami


Rozdział I – Jak narodził się Respekt wśród resentymentów i czemu je podzielił

Dawno temu, za wieloma sentymentami, za wieloma uprzejmościami i wspomnieniami była sobie piękna kraina, zarówno pełna tęsknoty jak i miłości. Nosiła ona nazwę Resentymownia. To właśnie do niej trafiały wszystkie niechciane tęsknoty i miały w niej swoje mieszkanie. Resentymownia szczyciła się tym, że wszystkie sentymenty, które trafiały do niej w formie odwyku miały szczególne względy. W Resentymowni znajdowało się bardzo wiele kawałków tęsknoty, która właśnie wiele wieków temu oddała się do dyspozycji w niej, aby resentymenty miały możliwość zrozumienia sentymentów, z którymi była ona związana. Resentymownia wyglądała niesamowicie i było w niej dużo obszernych warsztatów odzwyczajania ludzi od ich sentymentów i sentymentów od ludzi. Na tym polegały zajęcia. Tęsknota zaś miała za zadanie być klejem, który przy pomocy silnych odczuć łączył ludzi i resentymenty ze sobą emocjonalnie. Resentymownia zawierała też wiele bardzo dużych, ale i trudnych do obejrzenia miejsc, głównie związanych z ludzkimi i resentymentalnymi historiami. Trudne były one do zobaczenia, ponieważ ludzie nie byli obdarowani umiejętnością głębokiej analizy wewnętrznej. Ale były zarazem i tak duże, że ich wielkość budziła niejedno ludzkie przerażenie. Głównym celem istnienia krainy tej było uświadamianie ludziom, jak ważne w ich życiu są sentymenty i jak bardzo potrzebne jest to, aby resentymentów i innych rozczarowań życiowych nie lekceważyć. Lecz, mimo że są trudne, utrzymywać je w mniej lub bardziej ścisłym kontakcie. Od czasu zaistnienia tej krainy po raz pierwszy, minęły długie lata, a nawet wieki. Ludzie jednak nie radzili sobie często ze swoimi sentymentami i co ciekawe nawet resentymenty nie były dla wielu odpowiednim antidotum. Po jakimś długim czasie, rada resentymentów i sentymentów zebrała się na tak zwane obrady coroczne. Również retrospekcje z marzeniami, które były częścią sentymentów i resentymentów, brały w tych obradach czynny udział. Ustalono tym razem, że ludziom dadzą możliwość lżejszego bagażu życiowego na kolejne pięćdziesiąt lat, aby jak najczęściej mogli myśleć na ich temat dobrze. Nagle na sale wkroczył niejaki Respekt Inspektor, którego wszyscy dobrze znali jako Inspektora. Wiedzieli, że nie pasuje do ich zebrań, ale bali się go zbyt mocno, żeby odmawiać mu prawa do udziału w obradach.
– Dzień dobry Państwu – przywitał się Inspektor Respekt głośno i donośnie
– Witamy Pana, Panie Inspektorze – odpowiedzieli zgodnym chórem
– O co chodzi Inspektorze? – odezwał się w końcu główny organizator obrad po długiej chwili milczenia
Organizator, który był jednym z wielu resentymentów i miał na imię Karol odrzekł wtedy:
– Ja wam nie chcę przeszkadzać – zaasekurował się Inspektor – ale doszły mnie słuchy, że ponoć w waszej Resentymentowni zaczął grasować pewien bardzo niebezpieczny wariat o nazwie Melancholis, który bez waszej zgody chce obrzydzać wasz odbiór w głowach ludzi… Czy coś o tym może wiecie? – spytał na zakończenie
Resentymenty dosyć się zdziwiły. O Melancholisie słyszały tylko raz w wiadomościach, że na tle pamięciowym doprowadził człowieka do ciężkiej depresji, a ten wskutek tego odebrał sobie życie. Ale później już nic nikt nie słyszał odkąd za popełniony czyn miał dostać dożywocie. Zrozumieli zatem, że musiał uciec i że sytuacja jest groźna i gorąca, skoro ich Inspektor Respekt o to pyta, a wobec niego wszyscy żywili ogromny dystans i szacunek. Respekt też, ale Respektem to on był sam w sobie, więc to akurat było automatyczne w przeciwieństwie do dwóch pozostałych, czyli szacunku i dystansu. Od razu odpowiedzieli więc, że nie mieli o tym pojęcia.
– No to szkoda – odrzekł Inspektor – ponieważ, jak się pewnie domyślacie, Melancholis trujący ludzi od lat trucizną, zwaną melancholią, na swoją cześć zwiał niedawno z naszego pilnie strzeżonego więzienia i ponoć kontynuuje nadal swoją przestępczą działalność. A mnie zlecono zadanie odnalezienia go, powstrzymania i ponownego uwięzienia. Dlatego musiałem was zapytać.
– Nic nie wiemy, nic nie wiemy – dalej mu odpowiadali
– Oczywiście, rozumiem. Ale jakby co, to macie mój adres, numer… Gdybyście gdzieś go przypadkiem widzieli koniecznie skontaktujcie się ze mną albo z moimi przełożonymi.
Inspektor wyjaśnił im wszystkie procedury i wyszedł bocznymi drzwiami przepraszając, że zakłócił przebieg narady. A tymczasem odpowiedź tkwiła w tym, że Inspektor Respekt bez Melancholisa nigdy by nie zaistniał, gdyż Melancholis jako pierwszy wprowadził podział pomiędzy resentymentami i retrospekcjami. Bez niego nigdy nie narodziłaby się cała śledcza organizacja zajmująca się niedoborem i nadmiarem bolesnych wspomnień, z których wzięła się największa jego broń, czyli melancholia. Trucizna, którą posługiwał się od bardzo dawna. Inspektorat respekcyjny byłby bezrobotny bez tego typa, co nie znaczy, że go lubił. Retrospekcje i resentymenty dalej rozważały swoje sprawy, natomiast zaniepokojone tą wieścią obiecały sobie w imieniu swojego świętego spokoju, że zrobią, co tylko się da, aby ta łajza już nie ujrzała światła dziennego i nie nękała więcej nikogo.

Rozdział II – Melancholis dalej na wolności szkodzi, a Inspektor robi śledztwo jakim cudem uciekł

Minęło kolejne parędziesiąt lat śledztwa prowadzonego przez Inspektora Respekta, a udało mu się ustalić, że ostatnia ofiara Melancholisa, która widziała go na wolności, miała zaledwie paręnaście lat i była zupełnie niewtajemniczona w cały cyrk związany z jego okrutną działalnością. Inspektor był wyjątkowo podenerwowany całą tą sytuacją, ponieważ on i jego służba byli zawsze wyjątkowo skuteczni w pilnowaniu swoich więźniów. Melancholis był natomiast w historii ich antyprzestępczej organizacji pierwszym zbirem, który wystawił ich na opinię publiczną, narażając na porządny szwank. Mówiąc krótko, zadrwił z nich okrutnie i bezczelnie, pokazując w nieciekawym świetle. Inspektor Respekt dawno nie był tak zarobiony jak teraz. Przeglądał wszystkie dawne archiwa, również relacje świadków w swoich śledztwach, wszelkie sprawy związane z przedterminowym zwalnianiem z więzień. Nie umiał jednak znaleźć nic, zupełnie nic, co stanowiłoby wyjaśnienie w miarę logiczne tego, co się stało. Ich najpilniej strzeżony zakład karny został opuszczony przez Melancholisa i również ograbiony przez to z broni, której potrzebował.
– No kurde, no jak to jest możliwe – denerwował się Inspektor, przeglądając coraz to nowe kartoteki więziennej biblioteki
Ale nie było ani śladu, nawet po tej akcji, kiedy zatrzymali Melancholisa po raz ostatni. Po długich i żmudnych dalszych poszukiwaniach, Inspektorowi udało się jedynie znaleźć ślady obecności tego typa w pewnym bardzo zrujnowanym lesie, gdzie wszyscy mieszkańcy pamiętali jego ostatnią kryjówkę, z której robił różne pułapki na zwierzęta i ludzi. Ale nikt nie wiedział, dokąd się ten menel później udał. Inspektor Respekt starał się nie winić za to, że ta menda mu uciekła, ale czuł się rozgoryczony. Tym bardziej, że musiał co chwilę udawać przed ludźmi, że nad wszystkim panuje. Melancholis miał to do siebie, że nigdy niestety nie dawał o sobie zapomnieć tak, jak i jego melancholia nie dawała. Z jednej strony dla Inspektora była to wiadomość dobra z drugiej zła i bolesna. Dobra dlatego, że był bardzo ostrożny wobec niego i tego, że uciekł z miejsca kary. Za to zła była taka, że przez to nie mógł myśleć o niczym i nikim innym. Więc włóczył się, póki co, jak ten włóczykij bez wyraźnego celu i analizował dalszy plan interwencyjnych działań, które miały na celu ponowne i tym razem już ostatnie znalezienie Melancholisa i uporanie się z nim. Już taką miał pracę, że niestety musiał brać 100-procentową odpowiedzialność za bezpieczeństwo ludzi i otoczenia oraz za osadzonych, aby nie mogli opuścić miejsca, do którego ich zabierał jako gliniarz. Melancholis miał natomiast jeden bardzo prosty cel – chciał poprzez nieudolność systemu udowodnić ludziom i światu, że całkowite bezpieczeństwo i życie w dobrobycie jest niemożliwe i że nawet najlepsze systemy muszą kiedyś upaść pod wpływem ułomności ich wykonawców. Tymczasem resentymenty i retrospekcje właśnie skończyły swoje obrady przy okrągłym stole. W trakcie przerwy zastanawiały się nad tym, czego dowiedziały się od Inspektora. Wszyscy niestety znali Melancholisa z wiadomości i wiedzieli, czym ten typ się zajmuje i kim on jest. A był to jeden z takich typów, których nikt nie chciałby spotkać, zwłaszcza w ciemnej alejce ulicznej lub też, z którym nikt normalny nie przejechałby się samochodem.
– Cóż za złośliwość losu – odezwał się w końcu organizator obrad. Myśleliśmy, że już mamy go na zawsze z głowy. A tu tymczasem guzik z tego. Będziemy chyba musieli pomagać Inspektorowi złapać go ponownie.
Wszyscy byli tym faktem bardzo zatruci i ogólnie nawet gadać im się nie chciało. Ale od czasu do czasu jednak coś mówili, żeby ustalić plan kolejnych działań. Melancholis tymczasem gdzieś już się rozszalał i miał tysiące chorych pomysłów na okrutną zemstę po tym, jak go zamknięto na całe długie piętnaście lat. Ostatnie zeznania były w ogóle fałszywe i Inspektor musiał je wyrzucać do kosza. Te osoby, jak się później okazało, kryły tak naprawdę Melancholisa i były jego przyjaciółmi. Mimo to oczywiście zostały za kłamstwa przykładnie ukarane. Ostatnio też największą czkawką społeczną odbiła się afera związana z Melancholisem, który wtedy podszywał się pod aparat bezpieczeństwa i wyłudzał wielką ilość psychicznego zrozumienia i empatii, co było dla niego ogromną furą psychicznych pieniędzy, które zamierzał w nielegalny sposób wykorzystywać na lewo i na prawo po to, aby być bogatym bandytą. Oczywiście po tej akcji schował się tak głęboko w swoim półświatku, że go nie znaleziono, ale nie opłacało mu się to, ponieważ władza zarekwirowała jego konto i przez to musiał być jednak ubogi, chociaż nie chciał. Na tym między innymi perfidnie zarabiał, na ludzkiej naiwności, którą bardzo często wykorzystywał. Inspektor Respekt nerwowo szperał po szufladach szukając ostatnich głośnych wspomnień dotyczących Melancholisa i jego najnowszego stylu kamuflażu. Miał tych kamuflaży naprawdę wiele, ale nie zdemaskowano go ani razu. Inspektor Respekt starał się nadrabiać zaległości w szukaniu kolejnych dawnych podłości Melancholisa, a trochę ich miał przez te kamuflaże, których bandyta często używał. Tymczasem Melancholis siedział w swoim gangsterskim biurze i popijał kawkę, kpiąc sobie w najlepsze z niego i wymiaru sprawiedliwości oraz ciesząc się swoim odzyskaniem wolności po wielu latach. Najbardziej jednak martwiło go to, że Inspektor miał wiele danych, których mimo usilnych prób, nie był się w stanie pozbyć ze swojego kryminalnego życia. Nie miał przepustki do zupełnej zmiany tożsamości, która nikomu by się z nim nie kojarzyła i która umożliwiłaby mu działanie tajne na zgubę systemu w niewinnej masce bohatera. Jednak teraz, pijąc ciepłą kawkę, starał się grzebać swoje więzienne doświadczenia i retrospekcje z resentymentami, a nawet melancholie, których sam był twórcą. Jego alibi było najważniejsze i chociaż wiedział, że trudno będzie mu zatrzymać dalsze śledztwa inspektora, a właściwie, że nie może, to mimo wszystko starał się tak żyć, jak gdyby nic się nie stało i jakby jego wyjście z paki było jedynie czymś urojonym, co sobie ludzie wymyślili. Innymi słowy, wyparł się siebie na zasadzie bycia kimś realnym, a jedynie próbował wszystkim wmawiać, że to im się tylko wydaje. Wrobił w swoje opuszczenie więźnia ludzką schizofrenię i nadmierną wyobraźnię. Jak to bywa z prawdziwymi sadystami. Melancholis dokładnie pamiętał swoją pierwszą metamorfozę, kiedy to dawno temu z biednego i niedowartościowanego dzieciaka przekształcił się w mafiozę. Miał wtedy chyba osiemnastkę, był naprawdę żywiołowym i w pełni dowartościowanym młodzieńcem i właściwie życie było dla niego pełne dobroci i obfitości. I wtedy właśnie się zaczęło całe pasmo nieszczęść i problemów w jego życiu, które to zepchnęły go końcowo na sam margines i na samo dno. Z uwagi na problemy rodzinne, ojca alkoholika, z dnia na dzień stracił pracę i zwariował w swoim żalu. Wtedy jego życie, krok po kroku, od czyśćca z początku lekkiego do ciężkiego piekła, doszło po równi pochyłej w dół i stało się koszmarem na wiele, wiele, wiele lat. Młody Melancholis jakoś musiał odreagowywać i tak wkroczył na drogę mafijną i stał się potwornym przestępcą, Miał więc ku temu powody, ale na takiej samej zasadzie, jak chyba wszyscy inni mafiozi, którzy też nie urodzili się źli, a dopiero na skutek zbyt wielkich życiowych dramatów, takimi się stali. Melancholis bardzo dobrze pamiętał jeszcze te lata swojego życia, kiedy nigdy serio nie pomyślałby o sobie, że zaliczy kiedyś odsiadkę i wielu ludzi przed tym zakopie, mordując w mękach. Ale też nie był w stanie przewidzieć kolei losu, które go do tego dna totalnego sprowadziły. Dlatego, gdy myślał o tym, kim się stał, to bardziej miał do ojca o to pretensje i do życia niż do siebie. Bo zawsze dbał o to, żeby być w życiu porządnym stworzeniem. Ech – pomyślał i westchnął ciężko, ten Inspektor ma w głowie tylko swoje zasrane przepisy i regulamin, nic nie wie o życiu takich typów jak ja, nawet nie zna dobrze mojej historii. On ma tylko swoje durne paragrafy i nie widzi nic poza nimi. Gdyby życie go tak pogłaskało jak mnie i wiedział, na czym polega prawo niepomszczonej krzywdy, sam by chętnie zajął moje miejsce w kolejce do celi więziennej. Bałby się, że mu odbije i zacznie zabijać ludzi, ale skoro zawsze miał oparcie w rodzinie, to nie trudno mu egzekwować surowo prawo i je na siłę ludziom, retrospekcjom i psychicznym doznaniom kazać szanować, myląc się, że wszystko wie, a nie mając pojęcia o naturze przestępstwa. Melancholis oczywiście wiedział, że Inspektor, który go ścigał, był oczytany w literaturze kryminalnej i wyciągał z niej wnioski. Miał na myśli to, że Inspektor był bezwzględny, bo musiał, tak samo jak inni stróże porządku, nie zatrzymywać się na licznych traumach z dzieciństwa. Więzienie, w którym przebywał Melancholis, było ogromne. Wyglądało jak wielki zamek i miało w sobie coś, co trudno było tak do końca opisać. Ale było to przerażające miejsce, w którym można by powiedzieć sam diabeł mówił dobranoc wszystkim, którzy odsiadywali swoje długoletnie wyroki. Miało w sobie też klimat iście wojenny. Bardzo przypominało liczne obozy zagłady z tą tylko różnicą, że tortur w nim nie było, ale tak samo wymagana była dyscyplina, jak od wojennych jeńców w koszarach. Było to miejsce okropne i dręczyło Melancholisa w wielu jego koszmarach po tym, jak już je opuścił. Były w nim też oddziały rybnikowe, czyli psychiatryk z Rybnika i wielu skazanych z Melancholisem włącznie. Tam to elektrowstrząsowo leczono. A te terapie były bardzo dla organizmu szkodliwe. Melancholis trafił tam jako człowiek, ponieważ Melancholis, twórca melancholii, był z natury swojej uczuciem. Natomiast wcielał się w człowieka tak samo jak retrospekcje i resentymenty. W człowieka jednak starał się zbyt często nie wcielać, bo wolał być uczuciem, wtedy łatwiej mu się walczyło o swoją wolność z Inspektorem. Chociaż też miał pod górkę. Ale mniej się wtedy męczył będąc uczuciem. Dlatego, ile mógł, starał się nim zostawać i atakować jedynie z ukrycia, a nie jako człowiek, nawet mający kamuflator przy sobie. Jednak i jako uczucie mógł być aresztowany przez Inspektora Respekta, który był twórcą retrospekcji i też nie był człowiekiem. Ale mimo wszystko na tle świata ludzi często musieli walczyć jako ludzie. Melancholis wspominał z goryczą te lata i chwile, w których miał za mało szczęścia jak to nazywał i tyle. To było jeszcze długo, długo przed tym nim. Wdał się w ten wyniszczający cały konflikt z prawem i m.in. strzegącym go Inspektorem Respektem. Bardzo dobrze pamiętał lata, kiedy nawet jak zupełnie grzeczny i sympatyczny uczeń zaliczał rozmaite dobre stopnie, zdobywał znajomości i miał nadzieję, że czeka go wielka i świetlana przyszłość. Właściwie wielu z jego nauczycieli podzielało ten optymistyczny pogląd młodego Melancholisa i również wróżyła mu wielkie sukcesy. Jednak, stety niestety, życie pokazało coś zupełnie innego mu. A mianowicie pokazało, że jego wzniosłe marzenia i plany runęły w gruzy po części w zawiniony, a po części nie sposób. I tak stał się tym, kim się stał i wszyscy znajomi dawni i obecni postawili na nim krzyżyk. Poza nielicznymi naiwnymi optymistami. No i tak, przeglądając teraz albumy młodości Melancholis śnił na jawie o tym, co byłoby, gdyby stare wróciło, a nowe odeszło w niepamięć. Bardzo się bowiem obawiał, gdyż wstydził tego kim teraz obecnie był. A był zarówno myśliwym łowcą, jak i leśną zwierzyną, znaczy bardziej kłusownikiem. Ofiar swoich okropnych ataków naliczył niemal 106 i dalej uważał, że to za mało, aby uznawać się za kogoś, kto tak mało ludzi respektuje równie bardzo, co Inspektora Respekta. Inspektor Respekt miał z nim psychologiczny wywiad w życiu tylko raz. Po nim nie spał całe 83 noce. Po kolejnych retrospekcjach zapisał się na terapię odwyku, żeby zapomnieć o tym podłym lemingu. Długo był też na detoksie i ciężkie elektrowstrząsy kazał sobie robić terapeucie. Natomiast Melancholis w tym czasie przebywał w ciężkich warunkach za kratami wielkiego więzienia, do którego trafiali tacy jak on – podłości prześladowcy ludzkości. Inni też, jak się dowiedział, mieli ciekawe historie, co oznacza, że nie był wcale wyjątkiem. Teraz, żłobiąc z kufla ostatnie resztki ciepłego piwa, Melancholis zaczynał odczuwać swoją własną melancholię dosyć mocno i natychmiast rozkazał jej, żeby się zamknęła i żeby nie wyprowadzała go z równowagi. A kiedy zaczęła mu pyskować o złym traktowaniu, to ostro ją skarcił, żeby pamiętała do kogo się odzywa i że to on ją stworzył, a nie ona jego i ma prawo chcieć jej używać jak mu się żywnie podoba. I żeby się nie zapominała w relacji do niego, bo ją w każdej chwili może zamknąć na klucz w swoim domowym strychu i trzymać do końca życia, a nawet zabić i stworzyć tysiące innych jej podobnych i bezwzględnie mu posłusznych. No i się uspokoiła, chociaż miała dużego focha wobec niego. Melancholis, dalej niepocieszony, wpatrywał się w ściany swojego nowego po wyjściu na wolność domu i dochodził do wniosku, że jest zbyt mało ochronny. Za łatwo by mu tu weszli śledczy z butami i rozwalili dotychczasowy luksus. Wiedział co nieco o planach inspektoratu i Inspektora Respekta, który nie zamierzał spocząć, póki go nie dorwie i nie odbierze mu największego, ciężko wywalczonego skarbu, czyli tej wolności, którą teraz od jakiegoś czasu miał i dzięki której w miarę spokojnie spał. Jednak wiedział, że Inspektor ciągle drepcze mu po piętach i szuka tropów bez chwili relaksu. Melancholis wiedział kim był i wiedział, że ta wolność wcale mu się nie należy, że na nią nie zasłużył. Jednak zbyt bardzo siebie kochał, aby w imię jakiejś wyżej nieokreślonej sprawiedliwości i uciesze Inspektora, zrzekać się tego wszystkiego, co było mu takie drogie i tak wartościowe. Melancholis nie poprawił się po wyjściu z pierdla tylko z jednego bardzo istotnego powodu. Wiedział, że gdyby to zrobił, nikt by mu nie uwierzył, że się zmienił. Poza tym nie mógłby też dokonać wielu zemst, które uważał za słuszne na tych, którzy do jego upadku przyłożyli swoje ręce i nogi. A poza tym wszystkim to też Melancholis już nie umiał być dobry. Interesowały go tylko gangsterskie prawa i zasady, więzienie go zdemoralizowało. Ale ani trochę nie zresocjalizowało i nie pomogło mu w jakimkolwiek rozwoju. Chyba, że w jeszcze większej destrukcji wobec otaczającej go rzeczywistości. No, ale to też było jeszcze nieprzerobionym do końca psychologicznie wspomnieniem. Chociaż też oswojonym w celi, bo odkąd trafił do tego miejsca, w którym musiał spędzać czas, psychologów miał tam pod dostatkiem, chociaż nie pływali statkiem. Od rana do wieczora miał również różne zajęcia, które zabijały nudę np. grał w karty, szachy i tak dalej. Chociaż nie był to pobyt wypoczynkowy, to jednak nie był też zupełnie bezowocny. O tyle był szczęśliwy z pobytu w tym miejscu, że to miejsce nauczyło go między innymi większego opanowania podczas działania. Słusznie odesłany jako romantyk melancholik był zakochany w swojej melancholii i naprawdę uważał, że ludzie też powinni odwzajemniać do niej to uczucie. Melancholis jednak cierpiał na niespełniony romantyzm. Z bólem dowiedział się, że ona go wcale nie kocha ani nie pragnie. Od tamtej właściwie pory stał się mściwym i nieznośnym dla otoczenia skurczybykiem. Jego większość złości wynikała mniej lub bardziej z bezradności w niespełnionej miłości. Gdyby nie ten fakt możliwe, że wcale nie stoczyłby się tak jak to zrobił. Sadyzm stał się jego odpowiedzią na frustracje życiowe, a głównie te miłosne i głównie to dlatego był w nim takim maniakiem. Ale niekiedy i on go nudził, mimo to nie znał lepszego sposobu na odegranie się za swoje właśnie frustracje. I chociaż wolność go to kosztowało to i tak do końca nigdy tego nie umiał żałować. Nie doświadczywszy w życiu miłosierdzia czy zrozumienia dla swojego ego, innym też zaczął go żałować. Melancholis stoczył się. Bardziej przez samą miłość nieodwzajemnioną niż melancholię, która to mu jej nie dała. Melancholis od bardzo wielu lat był pogodzony z melancholią i jej wymogami, ale nigdy nie zaakceptował braku jej akceptacji wobec siebie. Ta agresywna postawa Melancholisa cały czas utrzymywała się. Tracić serce mógł dopiero, kiedy jeszcze je miał, nim zamienił je w twardy głaz. Melancholis, który był młodocianym niegdyś marnotrawcą miłości, bo zmarnował ją na bezowocne zaloty do choćby melancholii i innych kobiecych silnych emocji, a przez to skrzywdził po drodze bardzo wielu. Ale teraz wiele dałby, żeby jeszcze wrócić do dawnej beztroski swojej młodości. Paradoksem prawdziwym było natomiast to, że ciągle szukał miłości, mimo że wymuszając ją nigdy nie był w stanie jej odnaleźć. Na pewno Melancholis był jednym z wielu takich typków, co to byli w stanie bez mrugnięcia krzywdzić innych, byle tylko zaspokoić wszelkie swoje potrzeby, od najwyższych do najniższych łącznie. Nie było to z pewnością proste, ale po wielu udrękach, Melancholis doszedł do wniosku, że musi mieć przy sobie zawsze alibi i od tej pory działał skrycie. Dopóki oczywiście nie został rozszyfrowany. Jednak teraz już od jakiegoś czasu, będąc poza zamknięciem, tak bardzo oswoił się z tym stanem, że pod żadnym pozorem nie zamierzał tego zmieniać. Dlatego miał najlepsze, jakie tylko mógł mieć alibi i dzięki temu był taki trudno dostępny dla Inspektora Respektu i innych wysłanników dobromyślności i porządku. Jednak nie miał tak idealnie go zabezpieczających, które rzeczywiście byłyby zawsze na wszystko ochroną. Jego kamuflaże nie były doskonałe, chociaż miał on dzięki nim różne twarze. Melancholis schowany w swojej norze jak szczur przed światem opuszczał ją jedynie wtedy, kiedy było mu to najbardziej potrzebne. Potrzebne były mu tylko sukcesy związane z roznoszeniem prezentów melancholijnych, ale póki co nie miał ku temu zbyt wielkiej ani siły, ani energii. Więc wyręczało go w tym wielu jego kumpli i towarzyszów. Melancholis wyznawał zasadę muszkieterową, która to głosiła, że jeden za wszystkich i wszyscy za jednego, innymi słowy nigdy nie działał sam. Inspektor Respekt wiedział, że Melancholis zawsze respektował tylko swoje zasady i narzucał je innym. Melancholis, który miał często kryzys uczuciowy, sam nie umiał działać w swoich melancholiach. Teraz odpoczywał po wielu akcjach, wspominając ostatnie swoje misje zakończone sukcesami. Ale wiedział, że nie może robić sobie dłuższej przerwy w działaniu i ciągle mobilizował się do dalszego. Na tej zresztą zasadzie nieustannie dawał sobie w kość, że życie go zmuszało do różnych takich, a nie innych rzeczy, wobec których nie mógł być bezczynny. I tak to się póki co toczyło jak koło wokoło. Minęły długie, długie lata, odkąd znowu odważył się na kolejne ataki, a miał wrażenie jakby to wyjście na wolność było czymś bardzo niedawnym, a nie jakby to była jakaś przeszłość zamierzchła. Natomiast nie dla Inspektora Refleksa, który bardzo ciężkostrawnie przeżył fakt wyjścia z więzienia jego byłego jeńca Melancholisa. Melancholis zebrał swoich sprzymierzeńców i dalej naradzał się co robić. Miał już w planach, żeby spróbować przekabacić na swoją stronę chociaż połowę resentymentów i retrospekcji, tylko jeszcze nie wiedział w jaki sposób. Póki co Melancholis był jednak bardzo zmęczony i bolała go głowa. Dlatego też położył się do łóżka w nadziei, że po dobrym śnie będzie mieć więcej pomysłów na dalsze działanie. Jednak, gdy się obudził, zrobiło mu się co najmniej niemiło i nieprzyjemnie, gdy nad łóżkiem zobaczył twarz Inspektora Refleksa i dawną służbę, która go zamknęła. A obok nich jego znajomych skutych ciężkimi kajdanami. Było mu teraz zupełnie łyso i nie do śmiechu, ale że lubił pokazywać siebie w bohaterskich barwach, zawsze uśmiechnął się ironicznie i zadrwił do nich.
– No witam panowie, coś żeśmy się już dawno nie widzieli.
Zanim Inspektor cokolwiek powiedział położył się obok niego na ziemi i śmiałym głosem wykrzyknął:
– Może Cię nie skuwać, nie ma problemu
– I tak długo nie mogliście wymierzyć mi kary
Na te słowa Melancholisa kajdanki zacisnęły się na jego rękach i Inspektor Respekt wycedził mu prosto w gębę:
– Tym razem, kolego, nie uciekniesz mi, dopilnuję tego…


Rozdział III – Retrospekcje i resentymenty stwarzają wspólny związek bojowych
agentów Inspektora Respektu

Inspektor dopilnował, aby Melancholis z powrotem wrócił do więzienia szybkim transportem. Tymczasem wpadł na bardzo ważny i użyteczny pomysł. Znając wiele lat Melancholisa wiedział, że ten drań nigdy nie da za wygraną. Postanowił, dlatego właśnie, utworzyć wśród resentymentów i retrospekcji pomocnych mu, związek bojowy, mający na celu lepszą ochronę świata ludzkiego psychicznego. Melancholis wściekły, że został złapany. Znów obmyślał podłe plany, aby jak najszybciej znowu zwiać i tym razem nie dać się z powrotem złapać. Był straszliwie wściekły i obiecał sobie, że jeśli ucieknie to, że za wszelką cenę się zrewanżuje okrutnie. Tą jego wściekłość pogłębiała świadomość, że wszystko szło zgodnie z jego niecnymi i podstępnymi planami przez większość czasu. Zatem Inspektor zebrał całą radę retrospekcji i resentymentów, aby ustalić, co dalej robić z Melancholisem i jak zapobiegać jego podłemu działaniu. Retrospekcje i resentymenty także bardzo były gorliwe w rozwiązaniu tego problemu. Bo też miały dosyć stałej działalności Melancholisa, któremu wszystko zwisa i który jedynie był zawsze egocentrycznie zapatrzony w siebie. I tak zaczęły się obrady wielkiej rady, na które przyszedł też jeden bardzo ważny obywatel retrospekcyjny o nazwie Retrospektyw oraz przybyła ważna resentymentalistka o imieniu Rozkmina. Oni to stali się głównymi wojownikami antymelancholijnymi i odpornymi na każde melancholijne zło. Stół był okrągły i zawierał wielkie ozdoby. Inspektor Respekt zwołał zatem tajną radę i powołał z niej sobie właśnie dwójkę naszych nowych bohaterów. Rozkmina i Retrospektyw zostali wybrani z tłumu na jego głównych pomocników, chociaż nie brakowało wcale chętnych. Zgłosili się z prostego powodu wiedzieli, że jedynie oni mają wystarczające kompetencje, aby walczyć z Melancholisem i myśleć o zwycięstwie, reszta była niestety na to zbyt słaba. Więc zebrali splendor jako to guru od reszty tłumu. Rozkmina i Retrospektyw byli głównymi uczniami Inspektora Refleksu w jego dawnej Akademii Policyjnej, gdzie szkolił on wielu absolwentów. No, ale wracając do dalszej analizy sytuacyjnej, to został stworzony owy zespół walczących antymelancholistów, w skrócie Amelancholisys. I tak zaczął się kolejny rozdział w historii antyterrorystów tropiących Melancholisa nie w teorii. I oni uzbrojeni w dzidy i noże, niczym starożytni Indianie i dawni przodkowie zajęli terytorium, które niegdyś było w rękach Melancholisa podporządkowując je sobie. Inspektor Respekt zrobił też długi reset wszystkich poprzednich jego ataków i zawiesił jego melancholię na nieokreślony czas, wrzucając wymaz jego poprzednich akcji. Melancholis po raz kolejny, odwiedziwszy mury więziennej celi, obiecał sobie, że tym razem jak wyjdzie, to już nie wróci tu nigdy. Przerażony i zbolały cały tym, że ma w swoich wrogach nieugiętych stróżów praw światowych, którzy nigdy nie poddają się. Co nie gasiło jego entuzjazmu, a wręcz rozniecało jego gniew jak pożar, który wszystko by najchętniej pożarł. Kolejny raz w klatce jak gołąbek, szczerzył zęby do krat i oswajał głodny żołądek.
Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.