Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

09 kwietnia, 2021

Kraina śpiewu – Muzykolandia

Kraina ta związana z ciepłem czystością i zapachem oraz obfitością. Bardzo też zharmonizowana z dźwiękiem, ciszą wzbogacająca i stwarzająca przez dźwięki dobro i dla ucha, i dla ducha. Fałsz, który jest jako jej zakłócenie, czyli hałas i deficyt w harmonii, także jako kłamstwo w wymiarze poza muzycznym, ale i muzycznym, w którym to uznał tylko sobie miłe dźwięki za te, które brzmieć powinny odrzucając inne. To ten, który grając nie fair zaczął zatruwać wszystko, co mu nie pasuje w ludzkiej muzycznej duszy oraz o walce z nim artystów i z jego krainą pełną brudu, smrodu, zimna i wszelkiego braku głównie oczywiście braku prawdy, porządku i harmonii, czyli kłamstwie z bałaganem i chaosem związanym. Głównie jednak o krainie śpiewu, czyli zdrowia, prawdy i harmonii, która poprzez wibracje i dźwięki ma chronić ludzkie umysły i dusze. (Tym razem opowiadanie bez wzmianki o obecnej sytuacji i wirusie, ani bez odniesień do poprzednich opowiadań).

Rozdział I – Młody potomek Chopina, który żyje w latach dziewiętnastych i odkrywa magię muzyki

Dawno, dawno temu, w odległej krainie śpiewu i poezji zwanej inaczej Muzykolandia oraz niedaleko niej, połączone kontaktem pogodowo, (bo śpiew był słoneczny, a fałsz deszczowy, gdyż dźwięki działały na pogodę pełnej zdrowia, szczęścia i harmonii) było sobie piękne królestwo pełne marzeń i spełnionych snów poprzez muzykę tworzące dobro i piękno. Dzięki niemu rozsiewał się zarówno zapach piękna w duszy ludziom, jak i poprzez dźwięki urozmaicające ludzkości życie. Głównie ukochane przez wszelkiej maści artystów. I tak żyło się długo w harmonii i miłej atmosferze odkąd ludzkość je znalazła i odkryła muzykę. Aż pewnego razu, długo przed wielkimi artystami i kompozytorami, w królestwie pojawił się problem. Jedna z pieśni wzgardziła swoją rolą i wywołała zamieszanie. I tak powstał Fałsz. Pewien kompozytor w tej krainie sprzeciwił się roli ogółu zauroczony jedynie swoją pieśnią, którą nazwano później Burzą a jej twórcę Fałszem czy inaczej Hałasem. Właściwie wszystko zaczyna się od wynalezienia motoru Harleya Davidsona. Jednak nasza przygoda, z potomkiem Chopina jest o tyle różna, że on odkrywając krainę śpiewu pozna też potęgę motocykli nią obdarzonych. Ale wracając, stała się tragedia, bo została zakłócona owa harmonia dźwięków, a z nią również i pogoda, i czas, który również był z nią połączony. Niedaleko również tej krainy była bowiem Czasowehikułowa, która to zajmowała się tym, żeby czas równo leciał i nie było w nim zakłóceń. Teraz Fałsz ze swoją upiorną muzyką musieli zostać wyrzuceni z krainy harmonijnej melodii. I zamknęli ich w więzieniu jęków, brzdęków, i innych hałasów. Więc nasza opowieść zaczyna się od czasu, gdy daleki przodek Chopina, z jego rodu, zaczyna odkrywać to, że to co Chopin stworzył nie tylko było genialne, ale również, że ma samo w sobie życie. Henri Chopin był dalekim potomkiem niejakiego Fryderyka. Znał też się z Mozartem oraz z Beethovenem. Człowiek ten należał do muzycznej szkoły i studiował wiele lat w tzw. Akademii Śpiewu. Był też jednym z wielu takich uczniów, którzy tworzyli muzykę tak górnolotną, że nie były im w stanie tego zaspokoić piątki. Henri był wnukiem Chopina, który zanim jeszcze Chopin zszedł z tego świata, przepisał na wnuka wszystkie swoje muzyczne instrumenty. No i oczywiście również podzielił się z nim genetycznie talentem muzycznym. Henri miał wielkie zamiłowanie po dziadku do tworzenia muzyki i do wzbogacania się na niej. Cała awangarda muzyczna była mu bardzo podległa. Muzyka dziedziczona z ojca na syna i z dziada na wnuka była czymś, co nadawało sensu jego życiu. Była nią też publiczność, dla której grał i śpiewał. I tak to trwało, i trwało, kiedy wnuk Chopina realizował się w swojej branży muzycznej. Aż nagle królestwo muzyki i śpiewu postanowiło objawić się artyście. Pewnego razu, w grudniu, wnuk Fryderyka Chopina miał dziwny sen. Widział w nim melodie, które harmonijnie unosiły się w powietrzu i wołały mu do ucha „dołącz do nas”. Henri jeszcze nie wiedział, że coś takiego jak świadome i żywe melodie samoistnie istnieją w oddalonym od ziemi, ale bardzo z nią połączonym miejscu. O tym dopiero miał się niebawem dowiedzieć. Królestwo muzyczne już od dawna się do tego przygotowywało, aby zasięgnąć pomocy prawdziwego artysty, jakim był wnuk Chopina. Wcześniej Amadeusz Mozart był też jego dużym sprzymierzeńcem. Jego Requiem zadebiutowało w królestwie muzyki jako bardzo ciekawy i poruszający utwór. Wiele muzycznych nut się przy nim wzruszało. W życiu Mozarta melodia była bardzo połączona z tematami trudnymi np. ze śmiercią. Wiele jego utworów było jakby oswajaniem się muzycznym z tym, co nieuniknione i, co i tak musi kiedyś zakończyć jego okres śpiewu i jego pijaru, który miał. Był to mądry autor, bo wykorzystywał swoją pracę również na to, aby robić sobie terapię i oswajać lęki przez dźwięki, które miały go pchać do działania i nie pozwalać mu się nigdy poddawać. Mozart, Beethoven, Bach, Chopin, wszyscy oni słynęli z jednego, że byli zakochani po uszy w muzyce. I chociaż wiedzieli też o istnieniu Fałszu i o melodiach brzydkich po prostu, to i tak muzyka była czymś, czemu bez pamięci się poświęcili i bardzo cenili. Niektórzy, typu Beethoven, byli ciekawymi muzykami, bo nie powinni nimi być. U Beethovena był problem z uchem, że nie słyszał dobrze i, że był przygłuchy, a mimo tego tworzył niezwykłe utwory. Więc też nie wszyscy kompozytorzy mieli równe szanse w ich artystycznym rozwoju. Henri był w tym dniu w domu analizując dzieła swoich przodków i ich muzyczne utwory. Próbował właśnie zaintonować Trzecią Symfonię Beethovena, gdy usłyszał znowu w głowie cichy śpiew jakiejś nieznanej mu melodii.
– Czego chcesz? – spytał przerażony Henri – Czy jestem ci coś winny o tajemna melodio w mojej głowie?
– Wręcz przeciwnie jesteś nam Henri bardzo potrzebny, potomku Chopina. Cała nasza kraina cię potrzebuje. A twój dziadek Fryderyk bardzo się nam zasłużył.
– Jak masz na imię? – dopytywał się dalej Henri
– Jestem Relaks, takie imię mi dano zanim mnie na kartach muzycznych zapisano. Jestem utworem napisanym w celu uspokajania moich słuchaczy. Ale chodź ze mną, pozwól, że zabiorę cię do nas i wszystko ci wyjaśnię.
– No dobraa… Ee, ale na ile? – pytał oniemiały
– No to już sam się dowiesz, ale bez obaw, zadbamy o ciebie w naszej krainie.
– Ale jak, w jaki sposób przecież..?
– Nie zadawaj mnóstwa pytań, bo i tak nie zrozumiesz odpowiedzi i trudno tego od ciebie wymagać, więc muzyku proszę po prostu chwyć mnie za rękę, a ja ci rozjaśnię ciemności niemuzycznej niewiedzy – powiedział cicho Relaks z ciepłym uśmiechem
I zrobił to, o co Relaks go prosił, czyli złapał za rękę i dla uspokojenia zamknął oczy. I nagle dookoła rozbłysło wielkie światło, na środku zobaczył ogromne organy zupełnie takie, jakich używał jego dziadek Chopin. Poza tym w owym pomieszczeniu pełno było wszelkiego rodzaju sprzętów muzycznych.
– No i co ty na to? – zapytał Relaks widząc jego zaskoczoną minę
– Wow – westchnął głęboko Henri – sprzęt dziadka.
– Nie tylko drogi Henri, jest tutaj sprzęt twojego dziadzia, chociaż też są tu wszelkie rodzaje muzycznych sprzętów. Jest jeszcze wielu muzyków żyjących na przestrzeni minionych wielu długich lat, po których pozostały.
– No i nawet bardziej zadbane – kontynuował Henri z niedowierzaniem
– Ma się rozumieć Henri, zadbaliśmy o nie
– Ja mam tylko jedno, najważniejsze, myślę do was pytanie, jakim właściwie cudem wy żyjecie samoistnie? – kontynuował
– O Henri, długa historia, naprawdę i bardzo męcząca, żeby ci opowiadać, no chyba, że mimo wszystko naprawdę chcesz… Dobrze, no to posłuchaj mnie Henri uważnie – powiedział, zaczynając opowieść. Na początku było tak, że żyliśmy sobie wszyscy w naszym królestwie w błogim pokoju. Fałsz na początku był bardzo zdolnym artystycznie członkiem zespołu. Aż do momentu, kiedy stwierdził, że zastana harmonia męczy go i nudzi, i że nie spełnia jego wysokich oczekiwań. Wtedy wraz z Burzą – muzyką, którą tak nazwał, musiał udać się na wygnanie. Ale już wtedy zaczął rozbijać zdrowe melodie życiowe i ich harmonie. To była wielka tragedia dla całego naszego królestwa. Niestety, Fałsz pociągnął też za sobą wiele destrukcji biologicznych, łącznie z bólem powodującym hałas u istot żywych, zwykle zresztą zbędny. I tak reszta dźwięków brutalnych i ich jęków, z początku nieświadomie, potem już z zamysłem zaczęły współpracować z nim w imieniu naszej muzycznej zguby. Cóż mówić więcej… Zaburzyła się harmonia dźwięków i wibracji. A skoro tak, to też wiele ich fałszywie zostało zinterpretowanych z powodu Fałszu i przez to ciągle jest u was wiele zamieszania. Te, które z natury są głośne, nie były kiedyś dla was toksyczne i nie zwracaliście na nie nadmiernej uwagi. To, że teraz jest inaczej to robota Fałszu zwanego Hałasem, który nasze królestwo zmieszał ze swoim błotem antyartystycznym i anarchicznym. Tak między nami, to z powodu też fałszu wewnętrznego i zewnętrznego wielu dobrych muzyków odebrało sobie życie, bo tak bardzo nie mogli ścierpieć jego obecności w swoim artystycznym umyśle. Także Fałsz, inaczej Hałas, jest przez nas od dawna poszukiwany różnymi listami gończymi i innymi sposobami muzyczno prawnymi. Ale jest to wyjątkowo ciężki do uchwycenia bandyta, który zniechęca ludzi do muzyki i obrzydza im naszą krainę pieśni. My nie oczekujemy od ciebie zbyt wiele… Spokojnie, drogi potomku Chopina… Nie każemy ci złapać Fałszu na własną rękę, bo to jest robota dla całego naszego zespołu, a nie dla poszczególnych jednostek. Natomiast dla ciebie mamy takie zadanie, abyś nauczył się tworzyć muzykę, która będzie na tyle mocna, że Fałsz nie będzie mógł się przez nią przedostawać ze swoją antyharmonią do ludzkich umysłów i serc, która będzie jak tarcza dla artystów i jak strach na wróble dla Fałszu. Takie muzyczne antidotum na to hałaśliwe i pełne destrukcji delirium, które roznosi za sobą Fałsz. I tak… Masz do dyspozycji wszystkie sprzęty muzyczne, masz też wszystkie utwory dawnych słynnych kompozytorów, czyli Beethovena, Bacha, Mozarta etc, czyli co w duszy gra, pełne uzbrojenie muzyczne innymi słowy. No i to powinno ci wystarczyć. Dostajesz na tę misję tydzień czasu. Po tygodniu poprosimy cię, żebyś nam swój utwór zagrał. Znając jednak twoje artystyczne zdolności może ci to zająć nawet mniej czasu. Henri podziękował Relaksowi i zapewnił go, że jest wyjątkowo uzdolnionym muzykiem i że zrobi, co może, aby uratować świat przed hałasem.

Rozdział II – Dawni artyści wspierają młodego muzyka w jego kompozycji utworu, a głównie Mozart i Beethoven, którzy też bardzo walczyli o prawa muzyki

Więc młody muzyk przystąpił do tworzenia swojego nowego dzieła, które było bardzo ważne, bo miało zapobiec inwazji Hałasu na ludzi, przez który to Hałas ludzie mieli gorsze i krótsze życie. No i oczywiście przestudiował dokładnie wszystkie dzieła dawnych muzyków, czyli np. Mozarta, Bacha, Beethovena, swego dziadka Fryderyka Chopina i zaczął łączyć ze sobą wszystkie muzyczne sensy zwrotek i marzenia artystów o życiu w ciszy i w spokoju, który ta cisza daje w harmonii muzycznej niezakłócanej Fałszem. Co ciekawe, okazało się, że kiedy zaczynał próbować interpretować poprawnie dzieła muzycznych przodków, miał wręcz wrażenie, jakby oni sami szeptali mu do ucha, co chcieli w tych dziełach przekazać. Nagle rozległ się ostry trzask i do jego pokoju z balkonem wleciał Fałsz! Rozległo się złowieszcze i straszne jęczenie, które brzmiało mniej więcej tak:
– Nie pisz tego, zabraniam ci i nie pozwalam.
Henri właśnie wyczuł na odległość obecność złego Fałszu, więc krzyknął do niego:
– Wiem, coś ty za jeden! Twoi muzyczni dawni towarzysze uprzedzili mnie, że mam z tobą nie wchodzić w rozmowę.
– Ale Henri – ciągnął głos – przecież im nie zależy zupełnie na tobie. Wciągają cię we własne gierki. Niepotrzebnie miałbyś spokój. Nigdy się akurat ciebie nie czepiałem jak dotychczas, a tak sam mnie do tego zmuszasz. Nieładnie z twojej strony. Może jednak…
– Milcz – krzyknął głośniej od niego Henri – i wynoś się natychmiast Hałasie z mojego domu.
– Dobrze, ale wiedz, że ja ci łatwo nie odpuszczę i nikomu nie odpuszczam łatwo z tych, co mnie rozzłoszczą! To miłego – złośliwie rzucił, szepcząc i wychodząc rozwalił szybę.
Na co Henri westchnął ciężko i zabrał się za dalszą część tworzenia swego dzieła. A pozostało mu jeszcze trochę, chociaż miał już połowę. Dzięki odpowiednim nutom muzyki, którą zebrał, stworzył już naprawdę całkiem ładny wzór na swoje arcydzieło. No i gdy tak tworzył dosyć długo, nagle w jego głowie ukazał się Relaks mówiąc:
– Nie przejmuj się ani trochę tym typem. Kiedy skończysz robić dla nas dzieło, będziesz objęty tak mocną ochroną, że hałas, gdyby znów próbował cię przestraszyć, to prędzej ucieknie w las widząc przy tobie takie melodię. I powie co najwyżej, że przeprasza, bo pomylił dom. On się naszych ludzi bardzo boi. Poza tym, jeśli dodatkowo pozbawimy go GPS-a, to nawet nie będzie mógł swoim hałaśliwym telefonem wysłać ziomkom sms-a.
Henri podziękował serdecznie Relaksowi, bo bardzo ucieszyło go to, co przed chwilą usłyszał. Bardzo nie lubił bowiem, gdy z woli konieczności losu, a nie własnej musiał być wrogiem kogoś, z kim w ogóle nie wiedział jak walczyć i to w dodatku bez wsparcia niczyjego. Kiedy stworzył już swój utwór dał znać melodiom, a one zapewniły, że niebawem odwiedzą go w tej sprawie w domu, a co za tym idzie, zablokują też możliwość odwiedzin Fałszu.

Rozdział III – Muzyka dokończona i działa, a Fałsz wściekły, zagrożony, stara się dopaść antidotum w szpony

Tego wieczoru Henri nie spał nawet przez chwilę. Zafascynowany swoim nowym utworem, czekał na muzycznych przyjaciół, aż go zabiorą od niego i sprawdzą na ile mu wyszedł a na ile nie. I nagle w błysku światła, ni stąd ni zowąd pojawili się zadowoleni, że poświęcił dużo czasu oczekując ich przybycia.
– Witaj Henri. Wybacz, że musiałeś czekać tak długo – odezwał się Relaks po chwili
Potem odezwał się król Krainy Śpiewu zwany Muzykacz.
– Mieliśmy dużo do roboty, ale już jesteśmy. Przepraszamy cię w imieniu naszej krainy za tego przybłędę Fałsza, ale mniemamy, że nie zrobił ci wielkiej krzywdy, co?
– Nie, nie, wszystko jest okej, dziękuję. Znaczy znalazł mnie i niestety próbował przestraszyć, ale jak widać, to bardziej jednak ja przestraszyłem go niż on mnie. Natomiast nie przeszkodził w pisaniu i też nie udało mu się zanegować waszych kompetencji, chociaż oczywiście próbował.
– On już taki jest, ale dobrze Henri, że nas posłuchałeś i że swój utwór spisałeś. Mamy nadzieję, że były ci pomocne wszelkie sprzęty i w ogóle wyposażenie muzyczne?
– Tak, tak, dzięki, wielkie dzięki. Słuchajcie, to mega pomogło mi wyjść ze swoich frustracji związanych z tym, że nigdy nie umiałem grać tak dobrze jak przodkowie, mimo że od lat starałem się. To, że szanujecie mój indywidualny talent i nie oceniacie mnie przez pryzmat innych muzyków, jest super cenne.
I pokazał to, co stworzył, a oni przenieśli go znowu do swojego muzycznego zamku. Przeanalizowali nuty, sprawdzili treść na ile ona rzeczywiście skuteczna jest. Okazało się, że na każdą zwrotkę zapadała głęboka cisza tam, gdzie choćby biły pioruny i rozlegały hałasy. Każda miała w sobie taką potęgę i to było niesamowite. A utwór nosił nazwę „Oda do wiosny”. Był to utwór bardzo pozytywny i bladły przy nim wszystkie muzyczno-mroczne potwory. Opowiadał on o miłości ludzi do natury i o tym, jak bardzo matka natura potrafi wzbogacić tych, którzy szukają szczęścia w niej samej i w każdej pogodzie. Usłyszał brawa. Bardzo miłe wrażenie zrobiła bowiem ta jego pieśń na wszystkich mieszkańcach muzycznej krainy.
– Dobra – powiedział Relaks po krótkiej chwili ciszy, a właściwie zaśpiewał – dobra, skoro masz taką dobrą piosenkę, to musimy ją postarać się wdrożyć w ludzkie życie. Tym bardziej, że ma być ona antidotum na delirium beznadziejności i na towarzyszące jej jęki i dźwięki Fałszu.
No więc najpierw zrobiono w zespole koncert na cześć utworu, który ma być skutecznym pogromcą hałaśliwego nowotworu i lekarstwem dla zarażonych nim. Później spisano wiele kopii i zaczęto je wysyłać w świat listami, głównie do domów artystów muzycznych, aby oni też mogli wzorować się na tym utworze. Ale również, aby mogli go grać i śpiewać ludziom, pomimo że nie znali autora, który go stworzył. I poniekąd się to udało. Chociaż kopie nie wszędzie dotarły, jednak wielu ludzi już miało na Fałsz lekarstwo dzięki potomkowi Chopina, który je z pomocą swojego wybitnego talentu muzycznego skomponował. Teraz jedynym niezadowolonym z tej sytuacji był oczywiście właśnie sam Fałsz, zwany też Hałasem. Czuł się wyjątkowo zawstydzony i upokorzony przez młodego muzyka. A że w naturze Fałszu nie leżała litość czy pobłażliwość, ale że był to wyjątkowo wredny i mściwy muzyczny upiór, toteż postanowił za wszelką cenę przeszkodzić w publikacji tego muzycznego arcydzieła, które miało podkopać jego wielkie ego oraz cały trud, który wsadzał w to, żeby szerzyć dookoła spustoszenie i zło. Więc zaczął kontratakować. Jego wysłannicy starali się umiejętnie wykradać wszystkie kopie dzieła młodego muzyka, które były niebezpieczne dla jego politycznego i chorobliwego statusu w muzyce. I tak zaczęła się ciężka, długotrwała walka pomiędzy publikacjami, które uratowały ludzi od zainfekowania ich słuchu i wnętrza hałasem, a tymi, które zostały wykradzione i nie dotarły tam, gdzie miały dotrzeć. Tymczasem młody muzyk patrzył na to wszystko z góry, będąc ciągle w Muzykolandii. I przegadywał z muzycznymi towarzyszami jak robić tak, żeby ta jego pozytywna muzyka mogła zmieniać świat i nie być zatrzymywana przez Hałas i jego podłych strażników. Nie było to wszystko proste zbytnio. Jednak, po wielu trudach, udało się w końcu przynajmniej połowie ludzi dostarczyć owe muzyczne antidotum. A te kopie, które Hałas wykradł i niszczył, starali się podrabiać i od nowa wysyłać tak, jakby były zupełnie nowe. Nie można niestety zaprzeczyć, że Hałas nic sobie z tego nie robił i dalej utrudniał im życie. Hałas, ciężki przypadek wariata, nie dawał sobie nigdy dmuchać w kaszę i bardzo gorliwie, wręcz fanatycznie, bronił swojego terenu, swojego podwórka. Inna sprawa, że skoro zdradził pozytywną muzykę no to niby jak mógł być normalny, kiedy to pozytywność właśnie była objawem normalności w Krainie Muzyki. Nie mógł też wywoływać dobrej pogody, co potrafili użytkownicy jasnej strony muzyki i jego każda melodia powodowała u ludzi cierpienia, dreszcze i inne takie uczucia. Co do pogody, to właśnie burze i deszcze, poza tym w ogóle tragedie, dramaty, melancholie i przeróżne choroby, gdyż była to muzyka pełna rozgoryczenia i żalu, muzyka zła i chora. Ale chcąc nie chcąc, musiał hamować swoje mafijne i złowieszcze zachowania, ponieważ większość ludzi zaczęła go traktować jak drania, po odtrutce potomka Chopina, który im otworzył oczy na różne muzyczne pułapki. Hałasowi bardzo to przeszkadzało. Nie zamierzał się jednakże poddawać. Wciskał się do ludzkich domów i piosenek wręcz bardzo namolnie, i starał się, mimo wściekłego odpychania ze strony człowieka, zrobić jak najwięcej, aby trudno było się człowiekowi oprzeć tej truciźnie. Na szczęście mieli odtrutkę w postaci tej oto piosenki stworzonej przez Henriego. Henri tymczasem spokojnie odpoczywał w Muzycznej Krainie mając nadzieję, że ta burza szybko minie. Aż usłyszał od Relaksu, że musi znowu stąpić na ziemię i kontynuować misję. Trochę go to zmartwiło, bo czuł się bardzo dobrze w Muzycznej Krainie. Ale posłusznie zgodził się na to i nie stawiał oporu, mimo że nie miał do tego humoru.

Rozdział IV – Dalsze strategie walki z Hałasem

Hałas siedział w swoim wielkim biurze na krześle i liczył godziny, które zostały mu do kolejnego stworzenia kompozycji zwanej „Kiedy cisza idzie spać, Hałasu las zaczyna się bać”. Ale widział, że jego utwór był bardzo niedorobiony i wiele mu brakowało. Hałas był bardzo gorliwy w prowadzeniu swojej firmy o nazwie Nieustanne Wrzaski. Teraz nadrabiał nadgodziny, które i tak musiał spędzać z nosem przy biurku tworząc coraz nowsze sposoby oduczania ludzi lubienia ciszy i przebywania w niej. Był pracoholikiem i nie wystarczało mu to, że ma wiele zleceń od firmy. Ciągle było mu za mało i był straszliwie chciwy na swoje wpływy. I na to, aby być słyszanym przez ludzi bez względu na to czy tego chcieli, czy nie. Ta owa namolność Hałasu sprawiała, że większość ludzi traktowała go z dużego dystansu. Hałas obmyślał właśnie najlepsze sposoby obrony przed nowym antidotum, które to miało zamknąć mu gębę skutecznie, do czego nie zamierzał pod żadnym warunkiem dopuścić. I właśnie kombinował, jak koń pod górę, w celu rozbrojenia muzycznej broni przeciw niemu skierowanej. Hałas toczył już w życiu wcześniej wiele wojen, także nie była to dla niego pierwsza. Ale też nie chciał, żeby musiała być ostatnia i robił wszystko, żeby nie ponieść totalnej porażki. A tymczasem wracając do głównego bohatera… No więc główny bohater, przez ten czas, dalej tworzył kolejne utwory ochronne i antyhałasowe. A Hałas wraz ze swoją armią znowu szykował się na liczne podboje. A tymczasem, a tymczasem… Długo by pisać o tym, co działo się pomiędzy bohaterem a jego antagonistą i wrogiem, ale już do sedna. Więc dochodząc do sedna, to bohater, po raz kolejny, został wezwany do Krainy Muzyki, aby ogarnąć jakiś utwór, który zaradzi pogodzie. Bo hałas teraz głównie uwziął się w swoim działaniu na pogodę i poprzez nią zaczął bardzo zatruwać ciszę i w ogóle męczyć ludzkie mózgi. Tak więc wpuszczono go do krainy o nazwie Pogodowo, która znajdowała się zaraz za Muzykolandią. I tam to poznał muzykę odpowiadającą pogodzie. Pokazano mu jak się gra szum wiatru, czy opadanie liści, ale też jak się gra np. burzę z piorunami, którą to nasz nieszczęsny antybohater uskuteczniał notorycznie podczas zmian klimatycznych. Jego muzyka miała w ogóle nazwę burza dlatego, że wiązała się z chaosem i bałaganem. No i był pod wrażeniem tej muzyki, tym bardziej, że była ona czysto naturalna, a nie wytworzona długo później przez ludzi i ich instrumenty jak np. twórców fortepianów. Usiadł, wziął głęboki wdech w płuca i adorował muzykę starszą niż wszyscy ludzie. Zobaczył też ogromne portrety człowieka, który był wielkim miłośnikiem pogody i nazywał się Vivaldi. On to miał swój utwór o nazwie „Cztery pory roku”. Vivaldi był też wybitnym kompozytorem i bardzo lubił tworzyć muzykę o pogodzie.
– Czyli Hałas dysponuje całą waszą pogodową batalią muzyczną, tak? – pytał bohater zaciekawiony
– Tak, Henri, i mało tego, w tym wszystkim najgorsze jest to, że jeśli opanuje swoją sztukę do perfekcji, to już nikt nie będzie mógł na ziemi się przed nim ukryć – odpowiedział mu Relaks smutno
– No a ty królu, masz jakiś plan jak temu zapobiec? – zapytał ufnie króla Muzycznej Krainy
– Tak, no oczywiście, że mamy różne plany do niszczenia dzieła naszego upadłego grajka, czyli Hałasu, ale potrzebujemy w tym też bardzo ciebie i twojej współpracy.
– Nie no oczywiście, ja jestem do waszej dyspozycji. Tylko, że musicie konkretnie mnie w tym wszystkim wspierać i mną kierować, bo bez tego nie zajadę za daleko.
– Tak, wiemy, twoja „Oda do wiosny”, chociaż była ludzka, bardzo wiele zmieniła i pomogła. Natomiast obawiamy się, że nie damy rady pokonać hałasu w obecnym czasie i dlatego też damy ci możliwość skorzystania ze specjalnego wehikułu w celu przeniesienia się w przyszłość. Tam będzie możliwość, aby uchronić świat przed działaniem Hałasu, z tym, że on będzie głośniejszy i że będzie go więcej. Ale jeśli się zgodzisz, to najprawdopodobniej osiągniesz wielki sukces. To jak, czy się zgadzasz? – zapytał krótko król
– No jasne, pewnie, zrobię wszystko, co się da, żeby ocalić ziemię – odpowiedział na to Henri
A więc weszli przez ogromną bramę z wielkim zegarem. Była to sala zwana czaso- wehikułową. Tutaj właściwie nie mieli dostępu żadni artyści poza tymi, którzy swoją muzyką mieli możliwość oddziaływania na losy świata. Wszedł i zobaczył ogromny wehikuł odmierzający czas każdej symfonii, każdego dzieła muzycznego i każdego autora, który tę muzykę tworzył dla pokoleń. Było bardzo wiele pomników różnych muzyków sprzed wielu tysięcy lat, które były ustawione blisko wehikułu, przy samym centrum tego wynalazku, którego nigdy nie mogli wynaleźć ludzie. Spojrzał Henri w ten niezwykły wynalazek i zapytał swoich muzycznych towarzyszy o to, jak udało im się coś takiego stworzyć skoro ludzie nigdy nie umieli i co najwyżej śnili o tym cudzie natury, zwanym wehikułem czasu?
– Cóż no, Henri – odezwał się Relaks, jego muzyczny przewodnik – długa historia, ale znając szkodliwość i uporczywość hałasu, który w każdej epoce próbuje wszelkich możliwości niszczenia muzyki wśród ludzkości, to też musieliśmy działać bardzo radykalnie. Chociaż Hałas nie ma na szczęście dostępu do wehikułu naszego, to jednak i tak nie męczy się upływem lat i czasu, czas nie gra roli dla Hałasu. Ale zrobiliśmy go właśnie po to. Hałas, na szczęście, tak jak już mówiłem, nie zorientował się, że zyskaliśmy nad nim przewagę, ale Henri, jest to środek zapobiegawczy w sytuacjach ekstremalnych i za bardzo nie można z nim przesadzać ani go nadużywać. W warunkach normalnych, tak to nazwijmy, nie używamy wehikułu do walki z Hałasem, tylko robimy to innymi metodami. Natomiast teraz, kiedy hałas już się tak rozpanoszył, uważamy to za najlepsze i jedyne wyjście. Henri słuchał Relaksu z mocno otwartymi uszami i jeszcze bardziej oczami. Wpatrywał się w ten wehikuł, który stał przed nim na wyciągnięcie ręki.
– Ale najpierw, zanim do niego wsiądziesz, oczywiście dostaniesz bardzo szczegółową instrukcję, żebyś wiedział gdzie i jak, i co masz zrobić. Nie puścimy cię przecież samopas, tylko dostaniesz bardzo konkretne wskazówki odnośnie twojej podróży do czasów, o jakich nawet ci się nie śniło. A w których to problem z Hałasem jest naprawdę bardzo duży.
I tak Henri usiadł w maszynie czasowej muzyki, która już była zagrana i zaśpiewana oraz takiej, którą dopiero mieli wymyślić albo może lepiej odkryć ludzie po długim czasie. Zafascynowany zobaczył daty. Głównie jednak skupił się na zielonym guziku, który miał nacisnąć po dokładnym zgłębieniu instrukcji.

Rozdział V – Epoka Harleya Davidsona i motocyklowych muzyków

Henri nacisnął zielony guzik na znak Relaksu i nagle błysnęło, świsnęło i znalazł się nie wiedząc nawet gdzie, pośród wielu motocyklistów ubranych w czarne ciuchy i jeżdżących kolorowymi Harleyami. Oczywiście młody Henri nie miał pojęcia kim jest Harley Davidson, ale motory bardzo go zafascynowały. Były barwy bardzo miłej dla oka i silnik, chociaż głośny, był niezwykle podniecający. Nagle podjechał do niego jakiś wysoki, czarno ubrany i dziarski motocyklista harleyowiec i zawołał głośno zdziwiony:
– Ej, młody, a coś ty za jeden w naszych czasach, dawno żeśmy nie widzieli takiego dziwaka. Widzę, że chyba jesteś muzykiem, ale wyglądasz jakbyś był z zupełnie innych czasów niż nasze. O co ci chodzi? Czego tu szukasz?
– No, aaa – zająknął się Henri, mimo że przeczytał instrukcję i wiedział co ma mówić i jak się zachowywać – Ja jestem takim też harleyowcem jak wy stary, tylko że po prostu fascynuję się historią dawnych muzyków i przebrałem się wiesz za Henriego Chopina.
– A, to dobre – uśmiechnął się tamten harleyowiec – czyli jesteś po prostu takim jak my, ale bardziej zabłąkanym w swojej wyobraźni?
– No tak, tak, dokładnie – odparł Henri z naciąganym uśmiechem
– Mhm, no cóż – pomyślał harleyowiec drapiąc się po głowie – rozumiem, że masz jakiś ważny powód, skoro pojawiłeś się tutaj.
– Tak, tak, dokładnie – kontynuował dalej Henri – powód mam ważny i to bardzo, bo widzisz ja w ogóle to mam na imię Szogun i tak się złożyło, że przysłał mnie tu pewien inny motorowy artysta, który ostatnio bardzo ogłuchł przez wszechobecny hałas. I ja tu jestem z taką prośbą, czy moglibyście mili ludzie spróbować jakoś trochę zminimalizować hałas dookoła? Wy jesteście nie byle kim, macie wpływy, więc pewnie będziecie mogli to zrobić i o to miałem was prosić. Poza tym, też chciałem się przyłączyć, bo poszukuję nowych inspiracji muzycznych, a wiem, że wy również dbacie o czystość muzyki. Chociaż macie donośne brzmienie, to jednak nie łykacie byle czego i wasz sport też reprezentuje pewną muzyczną kulturę i w ogóle kulturę. A więc możecie mi w tym pomóc, tym bardziej, że ja jestem jednym z was, tylko z innego klanu motorowego.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.