Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

11 czerwca, 2021

„Morderstwo na czterech łapach” – część 5.

– Co ja mam z tym wspólnego? – zapytał Mariusz
– Interpol przysłał nam zdjęcia ludzi, którzy zaopatrywali IRA w broń i materiały wybuchowe. To zdjęcie przyszło jako piąte. Mam nadzieję, że rozpoznaje Pan tę osobę na zdjęciu. – powiedziała Małgorzata, pokazując zdjęcie
– Nie jestem z tego dumny. Niczego Pani nie rozumie. Nie wstąpiłem do nich z własnej woli, tylko zostałem zwerbowany jako dziecko z ulicy. Nawet się nie zorientowałem, a już umiałem rozłożyć Kałasznikowa. – powiedział Mariusz
– To Pan skonstruował i zdetonował bombę, w wyniku której eksplodował autokar szkolny. Zginęło trzydziestu uczniów oraz dwoje nauczycieli, w tym żona Rembacza. Rafał rozpoznał Pana i przyjechał tu, aby Pana znaleźć i zemścić się. – powiedziała lekarka
– To są tylko domysły. – powiedział Mariusz
– Mamy motyw i sposobność. Jest Pan poważnym biznesmenem i często prowadzi różne negocjacje handlowe. Co powiedzieliby Pańscy kontrahenci, gdyby dowiedzieli się, że w przeszłości działał Pan jako terrorysta i odpowiada za śmierć kilkudziesięciu osób? – zapytała Małgorzata
– Proszę mówić dalej. Opowiada Pani bardzo ciekawe historie. – powiedział Mariusz
– Rembacz najbardziej kochał żonę, a Pan kocha pieniądze. Rafał pomyślał, że skoro Pan odebrał mu sens jego życia, to on odbierze Panu to, co kocha Pan najbardziej. Rozpoznał Pana. Spotkał się z Panem i zażądał zawartości sejfu. Chciał Panu odebrać wszystko, nawet dom. Miał Pan mniej pieniędzy niż zażądał szantażysta. Wpadł Pan na sprytny pomysł. Powiedział Pan, że upozoruje włamanie i wyłudzi pieniądze od firmy ubezpieczeniowej. Kwotę odszkodowania miał Pan przeznaczyć dla Rembacza, żeby dał Panu spokój. Potrzebował Pan trochę czasu na przygotowania. Zanim doszłoby do włamania, musiał Pan najpierw wyszkolić dobermany tak, aby zabiły w odpowiedniej chwili. Kiedy przyszedł dzień włamania, wpuścił go Pan do domu, a następnie zabił przy pomocy Romulusa i Remusa. – powiedziała lekarka
– O czym Pani mówi? – zapytał Mariusz
– Kiedy sprawdziliśmy mieszkanie Rembacza, znaleźliśmy w szafie całą kolekcję mundurów polowych. W jednym z kompletów brakowało spodni. Kawałek materiału w tym kolorze znaleźliśmy na Pańskiej działce. To tam trenował Pan psy. Kilka dni przed morderstwem, włamał się Pan do jego mieszkania i zabrał część jednego z mundurów. Myślę, że zależało Panu także na tych zdjęciach. Niestety nie mógł ich Pan znaleźć. Chciał Pan pozbyć się wszystkich dowodów, które mogłyby wiązać Pana z działalnością terrorystyczną. Na podwórku znaleźliśmy deski do naprawy szopy oraz kilka wałków i dziwnych okuć. Zastanawiałam się, do czego było to Panu potrzebne. Za pomocą tych kawałków drewna, łańcuchów, haczyków i sznurków, zbudował Pan wielką marionetkę i ubrał ją Pan w spodnie, które wcześniej zabrał z jego domu. W ten sposób chciał Pan wzmocnić zapach ofiary. Stał Pan na zewnątrz i przez okno poruszał sznurkami. – powiedziała Małgorzata
– Gdybym miał sprowokować psy do ataku, musiałbym wydać komendę. Czy wie Pani, jak to zrobiłem? – zapytał Mariusz
– Nie musiał Pan wydawać komendy słownej. To mógł być gest albo sygnał. Patolog stwierdził, że ofiara przed śmiercią trzymała ręce w górze. Jak w takiej pozycji mogłaby oddać strzał do psów? – zapytała Małgorzata
– Jeśli myśli Pani, że trzymałem go na muszce, muszę Panią rozczarować. W czasie, kiedy doszło do włamania, spałem w swojej sypialni. – powiedział Mariusz
– Wiem o tym. Specjalnie wysłał Pan córkę do koleżanki, aby nie mogła potwierdzić tego, że to nie było włamanie. – powiedziała Małgorzata
– Moglibyśmy tak dywagować w nieskończoność. Ma Pani same poszlaki. Niczego Pani nie udowodni. – powiedział Mariusz
– Ma Pan rację. Nie udowodnię Panu też tego, że zabił Pan swoją żonę, ponieważ dowiedziała się o Pańskiej przeszłości i zaczęła nadużywać alkoholu. Upił ją Pan i zostawił w nocy na torach. Spakował Pan jej wszystkie rzeczy, pozbył się walizki i upozorował jej wyprowadzkę. Według raportu, na dworcu nie było wtedy świadków. Gdyby piła w towarzystwie bezdomnych, ktoś zauważyłby, że wpadła pod pociąg i powiedziałby o tym. – powiedziała Małgorzata
– Nie ma Pani żadnych dowodów, tylko same poszlaki i domysły. Jeśli nie chcecie mnie aresztować, opuśćcie mój dom. – powiedział Mariusz
– Mamy tylko poszlaki, ale jak się je razem zbierze, sąd może uznać to za mocny dowód. – powiedziała Alicja
– Nie macie żadnych dowodów. Macie tylko motyw i moją niechlubną przeszłość. Mam znajomości. Załatwię was tak, że się nie pozbieracie. Wszystkich was pozwalniam. – powiedział Krajecki
– Jest Pan już oskarżony o morderstwo. Czy chce Pan jeszcze odpowiadać za stosowanie gróźb wobec funkcjonariusza? Swoje znajomości proszę sobie zostawić na później. Przydadzą się Panu w czasie odbywania wyroku. – powiedziała Alicja
W tym momencie z góry zeszła córka Mariusza.
– Co się tu dzieje? Hałasujecie tak, że nie można spać. – powiedziała dziewczyna, ziewając
Nagle psy zaczęły szczekać. Wszyscy funkcjonariusze zaczęli dziwnie spoglądać na dobermany.
– Skarbie, wyjdź stąd. – powiedział zatroskany Mariusz
– Uspokójcie się. Chciałabym się wyspać. – powiedziała dziewczyna, próbując się przeciągnąć
– Zabierzcie stąd moją córkę. Nie dopuszczajcie do niej psów. – powiedział Mariusz
W tym momencie jeden z dobermanów zaczął ciągnąć smycz, zmierzając w kierunku dziewczyny. Funkcjonariuszowi z ledwością udawało się przytrzymać smycz.
– Przestań ziewać i idź stąd. Tylko prowokujesz psy do agresji. – krzyczał Mariusz
– Dziękuję Panu. Właśnie dostarczył nam Pan dowodów swojej winy. Powiedział Pan, w jaki sposób skłonił Pan psy do ataku. Na działce znaleźliśmy także magnetofon, ale nie było żadnych kaset. Podejrzewam, że nagrał Pan odgłosy ziewania na kasecie i puszczał je w walkmanie, ilekroć był Pan z psami na działce. Popełnił Pan błąd, pozostawiając magnetofon i zabierając kasety. Teraz wiemy, że to one były kluczem do całej sprawy. Rembacz miał problemy ze snem. Znajomi uskarżali się na jego głośne ziewanie i ciągłe przeciąganie się na stojąco. Wykorzystał to Pan i wyszkolił psy tak, aby zaatakowały Rembacza, kiedy będzie podnosił ręce do góry, aby się przeciągnąć. Do tego celu potrzebował Pan marionetki. Wystarczyło odpowiednio poruszać sznurkami, aby pies wiedział, w jakiej sytuacji ma zaatakować. Odgłos ziewania tylko nasilił agresję. Nikt oprócz Pana nie znał komendy, więc nikt inny nie mógł wyszkolić psów. – powiedziała Małgorzata
– Nie myślałem, że to się tak skończy. Wydawało mi się, że pomyślałem o wszystkim. – powiedział Mariusz
– Gdyby nie pomoc Pańskiej córki, nigdy nie udowodnilibyśmy Panu tego, co Pan zrobił. – powiedziała Małgorzata
– Aresztuję Pana za zabójstwo Rafała Rembacza. – powiedziała Alicja, po czym wyjęła kajdanki

Autor: Dawid Potempa

Możliwość komentowania jest wyłączona.