Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Gospodarka/Polityka

06 października, 2018

Mundurowi piraci

źródło fot.: Wikipedia

„Policyjny radiowóz z kolumny prezydenta potrącił dziecko na pasach!” — krzyczą tabloidy. Skandal absolutny. To niemal sytuacja, o której niegdyś redaktor naczelny ogólnopolskiego dziennika mówił w odniesieniu do szans wyborczych poprzedniego prezydenta. Nie ma zakonnicy w ciąży, ale jest biedne dziecko, jest przejście dla pieszych i są siepacze — piraci drogowi w mundurach, mający za nic przepisy i zwykłych obywateli. Szkoda tylko, że skończyło się na niewielkich obrażeniach. Jakże to byłoby pięknie, gdyby dzieciak dostał się pod koła i… Temat — szczyt marzeń.

 

No cóż, dziesięcioletni chłopak powinien wiedzieć, że pojazdom uprzywilejowanym w ruchu należy ułatwić przejazd. Kiedy taki samochód się zbliża, trzeba zapomnieć o przejściu dla pieszych, znakach, sygnalizatorach i pierwszeństwie, bo zgodnie z prawem pojazd uprzywilejowany w ruchu nie musi się stosować do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych. Trzeba więc poczekać, aż przejadą, ewentualnie usunąć się z drogi, a nie wbiegać na ulicę. Jeżeli dzieciak o tym nie wie, to oznacza, że wymaga opieki. Zasadne jest więc pytanie, gdzie w tym czasie byli rodzice.

Inną kwestią jest zasadność używania sygnałów uprzywilejowania. Kilka dni temu w centrum jednego ze śląskich miast na chodniku zasłabła kobieta. Załoga karetki pogotowia oznaczonej literą „S”, a więc z lekarzem w składzie, walczyła przez kilkadziesiąt minut. Niestety, nie udało się. Zaraz po tym, jak ratownicy zakończyli akcję, rozległy się syreny. Jako pierwszy przyjechał policyjny radiowóz, chwilę później druga karetka — podstawowa (chyba przywieźli worek) i wreszcie RT straży pożarnej (ktoś musiał zwłoki włożyć do worka).

Każdy przejazd pojazdu uprzywilejowanego wiąże się z zagrożeniem dla pozostałych uczestników ruchu, bo pojazd taki całkiem legalnie nie stosuje się do ustalonych zasad. Owszem powinien zachować szczególną ostrożność i pewnie kierowcy taką starają się zachować, ale i tak jest to sytuacja wyjątkowa. A tu trzy pojazdy pędziły przez miasto „na sygnałach” w sytuacji, gdy było już wiadomo, że nikogo nie ratują. A przecież to jest warunek konieczny, bo jak mówi przepis Prawa o ruchu drogowym sygnałów uprzywilejowania można używać tylko wtedy, gdy pojazd uczestniczy w akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego.

Wracając do sprawy potrącenia chłopca (chociaż tu należałoby raczej mówić o zderzeniu chłopca z radiowozem) trudno nie kryć irytacji. Tu raczej wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Pojazdy jechały w kolumnie prawidłowo oznakowanej. Zresztą prokuratura rozpoczęła postępowanie wyjaśniające, a o ewentualnej winie zadecyduje sąd. Bulwersujący jest sposób, w jaki pismaki (trudno nazywać ich dziennikarzami) opisują całe to niefortunne zdarzenie. Kolumna prezydenta, chłopiec, miasto, pasy — odczucie może być jednoznaczne: znowu się rozbijali po mieście, a dzieciak ucierpiał.

Wypadki z udziałem pojazdów przewożących czy eskortujących VIPów zdarzały się zawsze i nie wiele możemy na to poradzić. Pojazdy te muszą jechać szybko, bo nie mogą narażać osoby przewożonej na zamach. Kierujący tymi samochodami muszą ryzykować, mając świadomość tego, że ktoś może ucierpieć. Głupawe teksty „dziennikarzy” w niczym im nie pomagają. Fakt, że była to kolumna prezydenta, premiera, czy kogokolwiek innego dla meritum nie ma znaczenia. To równie dobrze mogła być karetka pogotowia, wóz straży pożarnej albo radiowóz… służb celno–skarbowych.

Czasem człowiek staje przed bolesnym wyborem, bo ma świadomość, że dla ochrony większego dobra, być może trzeba poświęcić — mniejsze. Oczywiście wszyscy chcemy, żeby takie sytuacje zdarzały się jak najrzadziej. Kwestie polityczne — jako nic nie wnoszące do tematu — tutaj pomijam.

-TAJPAN

Możliwość komentowania jest wyłączona.