Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

02 lutego, 2021

„ Śmierć we śnie” – część 2.


– W dalszym ciągu badamy sprawę. Gustaw zażywał popołudniowej drzemki. Wygląda na to, że znowu spacerował we śnie. Kiedy wychodził na dwór, niechcący popchnął dźwignię, krata otworzyła się, a on wpadł do basenu. Stał się ofiarą własnej pomysłowości. – odparła Alicja
– Jesteś pewna, że to był wypadek? – zapytała lekarka

– W tej chwili nie stwierdziliśmy udziału osób trzecich. Nasi technicy sprawdzają dźwignie, które otwierają i zamykają kratę. Musimy znaleźć przyczynę tego wypadku.
– Przesłuchaliście mieszkańców domu? Czy są jacyś świadkowie? – dopytywała się lekarka
– Nikt niczego nie widział. Wszyscy domownicy spali w swoich pokojach. – powiedziała Alicja
– Musimy poczekać na opinię techników. Dla mnie ta cała sprawa jest szyta zbyt grubymi nićmi. To wszystko wygląda bardzo dziwnie. Gustaw Kocot chodzi we śnie w porze popołudniowej, wychodzi na dwór, potyka się o dźwignię, krata odsuwa się, a Kocot wpada do basenu i ginie rozszarpany przez rekina. Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. – odparła lekarka
– W tej chwili nie mamy dowodów na to, że Kocot został zamordowany. – stwierdziła policjantka
– Chciałabym porozmawiać ze wszystkimi domownikami. Jestem prawie pewna, że to było morderstwo. Muszę tylko znaleźć na to dowody. – dodała Małgorzata
– Jeśli mamy do czynienia z morderstwem, to ciekawe jaki był motyw. Myślisz, że chodziło o pieniądze? – zapytała Alicja
– Nie wykluczam tej możliwości. Nasza ofiara była bardzo zamożną osobą. Musimy dokładnie zbadać wszystkie tropy. Jestem pewna, że są ludzie, którym śmierć Gustawa Kocota była na rękę. – odparła lekarka
– Od czego zaczniesz? – zapytała policjantka
– Razem z Tomaszem musimy porozmawiać z jego rodziną i przeszukać cały teren. Nie zaszkodziłoby też, gdybyśmy rozejrzeli się po posiadłości. Być może morderca zostawił jakiś ślad. – odparła lekarka
W tym momencie podszedł jeden z policjantów.
– Pani komisarz, nie znaleźliśmy żadnych śladów obecności kogokolwiek z wyjątkiem osób tu obecnych. Nie może być mowy o żadnym włamaniu. Niczego nie znaleźliśmy w basenie. – powiedział funkcjonariusz
– Musimy poczekać, aż prokurator wyda nakaz rewizji. Bez nakazu nie możemy przeszukać posiadłości. Takie są policyjne procedury. – odparła policjantka, patrząc podejrzliwie na Małgorzatę
– Postaram się jakoś zbliżyć do jego rodziny i przeprowadzę bardzo dyskretne dochodzenie. Z Twojego tonu wnioskuję, że nie są chętni do współpracy z policją. Zachowują się tak, jakby coś ukrywali. – zauważyła lekarka
– Nie wiemy, kiedy otrzymamy nakaz przeszukania domu. Może uda Ci się wyciągnąć jakieś informacje od domowników. – stwierdziła Alicja
– Czy mają jakiś system alarmowy zainstalowany wewnątrz domu? – zapytała lekarka
– W całym domu zostały założone kamery. Jeden z pokoi został zamieniony w sterownię. Przez cały czas siedzi tam ochroniarz, który pilnuje całego domu. W pokoju obok są przechowywane kasety z poprzednich dni, które są niszczone po upływie tygodnia. Na zewnątrz też zostały umieszczone kamery, które monitorują teren basenów. Pani Judyta Kocot, żona Gustawa twierdzi, że na terenie posiadłości specjalnie nie zainstalowano alarmu. Dzięki temu potencjalny włamywacz czuje się bezpieczny, jest pewny siebie, popełnia błędy, a tym samym staje się łatwym celem, szybko zostaje złapany i nie ma możliwości ucieczki. Wie, że włączony alarm spowodowałby, że włamywacz mógłby się przestraszyć, zbiec z miejsca przestępstwa i uniknąć kary. – powiedziała policjantka
– Będę musiała porozmawiać z tym ochroniarzem. Może zauważył coś dziwnego albo niepokojącego. Ważny jest każdy szczegół. Musimy znaleźć dowody na to, że Gustaw Kocot padł ofiarą morderstwa. Jestem pewna, że oprócz pieniędzy, znajdziemy jakieś inne motywy. – odparła Małgorzata
– Dziś już jest późno, ale od jutra zaczniemy oficjalne dochodzenie. Trochę to potrwa zanim naprawimy instalację elektryczną, dzięki której można otworzyć i zamknąć kratę. – dodała Alicja
– Ja i Tomasz postaramy się jutro przeszukać teren posiadłości. Być może zabójca coś przeoczył albo o czymś zapomniał. Co się stanie z rekinami? – zapytała lekarka
– W tej chwili zostaną zabezpieczone i poddane obserwacji. Jeszcze nie wiemy, co się z nimi stanie. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli ich uśmiercać przy pomocy harpuna i trutki. – odparła policjantka
Następnego dnia, kiedy Małgorzata wychodziła z sali operacyjnej, w oddali ujrzała Judytę.
– Dzień dobry Pani Kocot! – krzyknęła
– Czy my się znamy? – zapytała kobieta
– Nie miałyśmy okazji się poznać. Jestem doktor Małgorzata Kowalska, słyszałam o tej tragedii, jaka Panią spotkała. Jest mi naprawdę bardzo przykro z tego powodu. Tyle rzeczy czytałam i słyszałam o Pani mężu. – powiedziała lekarka
– Dziękuję Pani za wyrazy współczucia. Bardzo mi brakuje mojego małżonka. To był jego pomysł, żeby nasz dom był chroniony przez baseny wypełnione rekinami. – powiedziała Judyta
– Słyszałam, że Pan Kocot wpadł do basenu podczas spaceru we śnie. – odparła Małgorzata
– Tak, to prawda. Nie wiedziałam, jak pomóc mężowi. Radziłam się kilku lekarzy, żaden nie potrafił mi pomóc.
– Czy jest Pani pewna, że śmierć Pani męża była wypadkiem? – zapytała lekarka
– Co Pani ma na myśli? – spytała niepewnie
– Ktoś mógł zastawić pułapkę na Pana Kocota i zamordować go. – odparła Małgorzata
– Co Pani insynuuje? – zapytała podejrzliwie Judyta
– Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Nie rozumiem, dlaczego dźwignie nie były schowane albo zabezpieczone.
– Dlaczego Pani tak się interesuje tą sprawą? – zapytała Judyta
– Pan Kocot był moim idolem i bohaterem mojego dzieciństwa. Mam nawet w domu kolekcję kaset i widziałam wszystkie jego wykłady poświęcone rybom. Każdą kasetę oglądałam kilkakrotnie i nigdy nie byłam tym znudzona. – powiedziała Małgorzata
– Widzę, że jest Pani miłośniczką ryb. Czuję się zaszczycona wiedząc, że spotkałam osobę, która potrafi docenić dorobek mojego męża. Zapraszam Panią do mojego domu. – odparła Judyta
– Za godzinę kończę pracę. Zjawię się u Pani o godzinie 16.00. Przyjadę razem z moim przyjacielem. – odpowiedziała lekarka
– Świetnie, w takim razie jesteśmy umówione. Do zobaczenia. – odparła kobieta, kierując się w stronę wyjścia.
Gdy tylko wybiła godzina 15.00, Małgorzata i Tomasz zeszli na dół do szatni, aby się przebrać. Po upływie kwadransa oboje wyszli już ze szpitala, wsiedli do samochodu i odjechali w kierunku posiadłości. Gdy minęło pół godziny, Tomasz zobaczył główną bramę.
– Zobacz, jesteśmy na miejscu. – powiedziała lekarka
autor: Dawid Potempa

Możliwość komentowania jest wyłączona.