16 września, 2021
Rozdział IX – Spokój rozwala system tortur i opuszcza celę
Spokój został więc oddelegowany do lochów Stresu, które specjalnie zostały wysprzątane na jego przybycie. Tymczasem Stres skupił się na absurdalium tak bardzo, że zapomniał o całym świecie. Stres był pełen samozadowolenia z tego, że w końcu złapał brata bez adwokata. Albowiem zawsze miał ich przybrany tata adwokata podczas procesów. Zmienił to radykalnie będąc bezwzględnym dla przeciwników i oponentów wszelkich tych z rodziny, w tym wypadku brata, dał pod kata, czyli pod ból, który odwalał w lochach brudną robotę. Spokój natomiast, zamknięty w lochu razem ze Śmiechem, obmyślał drogi ucieczki, aby dzięki temu móc pomóc całemu światu, nawiedzanemu przez jego szalonego brata, prawdziwego kata dla świata, chociaż bez bólu. Ten niesamowicie mu się podlizywał. A i tak niewiele by dokonał, bo musiał czymś swoje wizje w absurdalnościach lęków ludzkich urealniać, a Ból mu w tym bardzo pomagał. Więc poddano Spokój rozmaitym torturom z elektrowstrząsami łącznie i rygorowi należnemu temu więzieniu. Jednak żadnym sposobem nie wyciągnięto z niego ani jednej informacji. Ból był nieugięty i żadnej wiadomości nie wychlapał wrogom. Stres, słysząc skargi, coraz bardziej się frustrował i wściekał, aż w końcu postanowił i rozkazał swoim sługom z Bólem razem wziętym, żeby go zabili skoro i tak nic z niego nie wyciągnie. Jednak wtedy popełnili największy błąd. Tymczasem bowiem Spokój, przewidując to, uśpił ich swoją muzyką, Śmiech rozbawił, a Ból, jako zakłócający ich relaks, został przez nich wrzucony w kajdany i zmuszony do męczarni. Wówczas oni uciekli, odbierając też absurdalium po drodze. Nie udało się nikomu jednak Bólu zabić, bo był bardzo odporny na próby zadania mu śmierci i wyszedł z tej potyczki pokaleczony, pokiereszowany, osłabiony, ale żywy, co ucieszyło Stres. Wspólnie zaczęli więc obmyślać swe dalsze niecne plany.
Rozdział X – Ból odbiera ludziom przyjemność z życia i by odzyskać absurdalium przemocą zbiera sojuszników
Spokój i Śmiech uciekli z lochów, jak najszybciej mogli, materializując się na ziemi w miejscu zwanym Półwyspem Afrykańskim. Dokładnie tam, gdzie niegdyś różni Indianie zasiedlali tereny, tworząc swe rodziny i razem z nimi polowali lub toczyli walki plemienne. Było to nad rzeką Indus, gdzie większość terenu porastały drzewa i lasy. Spokój i Śmiech w kamuflatorach ludzkich wyglądali teraz jak dwaj dobrze wysportowani hipisi, szczęśliwi po powrocie z jakiejś dobrej imprezy, a nie po pobycie w lochu. Ale kamuflator miał też takie zadanie, by pokazywać ich w jak najlepszym świetle. I w ten oto sposób zaczęła się ich kolejna misja dostarczenia absurdalium w powołane ręce, a konkretnie dwójce uczniów Spokoju. Natomiast Ból, wysłany przez Stres, ruszył już na swoje łowy, aby dopaść uciekinierów i odebrać im to, co mogłoby zniweczyć cały ambitny plan polityczny jego pana. Spokój skryty w dziczy na wyspie bezludnej ze Śmiechem wspólnie już układali nowe plany. Ból tymczasem jak szalony zadawał cierpienie wszystkim mieszkańcom Ziemi dookoła. Spokój i Śmiech, osadzeni na bezludnej wyspie, zaczęli więc szukać odpowiedniego antidotum na Ból, który znieczuliłby ludzi i ułatwił wytrzymywanie go. Głównie było to związane ze skarbem pirackim, którym miał być złoty hak, który ponoć wykańczał ból jak rak. Więc zaczęli szukać tego złotego środka na wyspie, zwłaszcza przy okrętach pirackich zatopionych w morzu. Nie było to proste zadanie, ponieważ było ich dosyć dużo, więc zaczęli szukać. Jednak w końcu trafili na wystarczająco odpowiedni statek o nazwie Czarna Perła i wśród wielu skarbów znajdował się też tam właśnie złoty hak. Wiele ich to kosztowało, żeby znaleźć ów artefakt, ponieważ walczyli też po drodze z rekinami żarłocznymi. Jednak, mimo ran, szczęśliwie znaleźli w końcu hak. Po czym zaczęli się zastanawiać, co z nim zrobić. W tym samym czasie ból znęcał się w najlepsze nad ludźmi, wyciągając jak najwięcej informacji dla Stresu od nich. I dzięki temu potem Stres miał lepszy obraz na szukanie Spokoju i Śmiechu. Co nie przyszło od razu, ale po jakimś czasie Stres zlokalizował ich miejsce pobytu. Po czym oczywiście wysłał tam Ból, który nie wytrzymał próby haku i ulotnił się szybko. To oczywiście bardzo go sfrustrowało, bo nie podejrzewał, że zdobyli na niego mocną broń i antidotum. Przy okazji udało się też Bólowi zebrać sojuszników. A Stres zyskał dzięki temu nowych podwładnych. Spokój i Śmiech zdążyli już nawiać z wyspy bezludnej i zacząć, za pomocą złotego haku, kontratakować Stres i jego nowe bezprawne imperium, które stworzył na zgliszczach wrogów.
Rozdział XI – Kolejna ciężka misja
Po ucieczce Spokoju i Śmiechu z bezludnej wyspy, na której oboje byli, do ich kryjówki w pokoju relaksu, zanurzeni w bezpieczeństwo, zaparzyli sobie porządną herbatę. Tutaj mogli czuć się całkowicie bezpiecznie. Zaczęli więc obmyślać nowe plany, które miały ich oraz całą Krainę Absurdalną zabezpieczyć na kolejne lata, dzięki absurdalium, którym dysponowali obecnie. Ale Stres nie odpuszczał, zawzięty na swoim celu, szukał jak tylko mógł absurdalium, które niestety kolejny raz utracił przez nieuwagę i które zostało mu odebrane. Więc, knując wciąż jak zmusić dwójkę wrogów do kolejnego wyjścia z cienia i ujawnienia się, wpadł na iście szatański pomysł. Tym razem postanowił porwać wiele ludzkich dzieci i wtrącić do swojej komnaty z bólem. W ten sposób jego intryga miała wywołać ich oburzenie i zmusić do pokazania się. A wtedy już zaledwie kawałek dzieliłby go od odebrania im absurdalium i wszczęcia ogromnej burzy w tamtych zamieszkanych przez nich krainach, obecnie niedostępnych dla niego. Dlatego zlecił też Bólowi ten nikczemny wyjątkowo i straszliwy plan, a Ból przystąpił do niego z nadzwyczajnie sadystyczną satysfakcją. Tymczasem Stres uwolnił już pecha z długiego pobytu w swoim szpitalu królewskim i kazał mu nadzorować pracę Bólu. Na co szczęśliwy Pech bardzo mu podziękował, całując w rękę swojego pana, na której trzymał czarny pierścień z olbrzymim wężem, symbolem sprytu. A w tym czasie, niewiedzący jeszcze o tym nikczemnym planie Spokój i Śmiech, rozprawiali o możliwościach, jakie dawało im absurdalium. Ale też w jaki sposób używać go w sposób wystarczający dla udzielania pomocy ludziom, aby nie tylko zaspokajało ich doczesne potrzeby i marzenia. Choć różnych rzeczy spodziewali się po Stresie, to jednak nie przypuszczaliby, że jest on w stanie torturować nawet dzieci po to, by osiągać swoje cele. Jego niepoczytalna i nieograniczona w okrucieństwie ambicja wkrótce sparaliżowała ich dotychczasowe bohaterstwo. Cóż było robić, musieli się ujawnić chcąc jej zapobiec. A to było to, na co Stres od początku samego zabiegał. Tak bardzo przejęli się oboje tym, co chciał zrobić Stres porywając dzieci, że sami się prosili Stresu o to, aby zamknął ich zamiast nich. Jednak Stres był nieustępliwy. Szantażował ich tak długo, aż mu oddali absurdalium, w zamian wypuszczając dzieci i dwóch dorosłych uczniów Spokoju. Teraz już Stres dał im do zrozumienia swoim zachowaniem, że bardzo, ale to bardzo, zależy mu na nim i że nie cofnie się przed niczym, aby je zdobyć. Oznaczało to, że ukrywanie przed Stresem absurdalium było trochę jak igranie z ogniem.
Jednak nie zmieniało to w niczym, niestety, podejścia Stresu do władzy nad absurdalium i mocy, której ono mu dawało. Co najgorsze było jednak to, że Stres, jako władca, był absolutnym despotą, który nie miał nad sobą nikogo, jedynie pod sobą poddanych, absolutnie mu oddanych i wiernych. Poddanych, których wyrzucał na śmietnik, kiedy mu się zużyli. Więc naprawdę miał dużo, niestety, sprawczej władzy nad wszystkim, cokolwiek mu podlegało, a było tego dużo. Dlatego też Spokój i Śmiech wiedzieli, że przed nimi ciężka, kolejna misja. Musieli bowiem wymyślić i stworzyć coś równie do absurdalium absurdalnego w sile i mocy, coś równoważącego jak antybiotyk na niego, jak antidotum remedium itd. lub mówiąc ogólnie jak odpowiednie lekarstwo. I, w tym celu, na długi czas w pokoju Relaksu otworzyli laboratorium, które miało im w tym przedsięwzięciu pomóc. Tworzyli, co mogli, ze wszystkich skarbów, głównie z kryształów i kamieni szlachetnych, poza złotym hakiem, jaki znaleźli na bezludnej wyspie. To jednak okazało się im niewystarczające. I sprawiało to, że mieli też ogromne frustracje. Ale nie poddawali się. Aż w końcu wpadli na pomysł, aby połączyć je wszystkie w jedno. To, co otrzymali, przerosło ich najśmielsze nawet oczekiwania. Powstało bowiem coś o wiele mocniejszego niż absurdalium, co nawet nie było równe jakiemukolwiek wynalazkowi w historii absurdalności z tych, które znali do tej pory. Ten wynalazek był bowiem pewnym perpetum mobile, który mógł zmienić lata ich życia, a nie tylko krótkie chwile.
Autor: Jan Wojtusiak