Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

20 września, 2021

„Stresoholizm i antidotum na niego w Krainie Absurdalności pełnej szczęścia oraz pecha i ich wpływu emocjonalnego na ludzkie umysły” – część 6.

Rozdział XV – Podstępne wynalezienie anty – antidotum na antidotum Spokoju i Śmiechu oraz ponowne zawłaszczenie sobie świata przez Stres

Zatem Stres ze swoimi podłymi sługami więziennymi ninjami zaczęli obmyślać strategię stworzenia broni, która powali antidotum Spokoju i Śmiechu na kolana i która zmusi ich do ponownego oddania tronu Stresowi. W lochach wykuli ogromny łuk zwany łukiem śmierci. Była to broń silniejsza niż bomba atomowa, a swoim zasięgiem obejmująca bardzo wiele terenów i istnień jednocześnie. Łuk ten został dawno temu stworzony przez demona Achallesa, którego panicznie bali się piraci. A zatem był czymś zupełnie dawniej stworzonym od perfecto panaceum, które było dziełem piratów mniejszych w zdolnościach od Achallesa. Achalles był demonem morskim i dzięki wiedzy o piratach oraz łączeniu wielu faktów ze sobą, dotarł do receptury, która pomogła mu go stworzyć. I teraz dawało to zdecydowaną przewagę nad jego antagonistami, którzy jak się wydawało, zakończyli całą walkę. Korzystając z okazji uknuli kolejny plan przejęcia z powrotem władzy. Stres wtargnął brutalnie na dwór Spokoju neutralizując strażników krótkimi strzałami. Następnie pokazał bratu swój nowy wynalazek, wściekły za pobyt w celi, Spokój przerażony, że jego brat dysponuje znów czymś zupełnie potężniejszym od niego, niechętnie oddał władzę. Jednak, nie mając zamiaru już dalej nie podejmować walki i zrezygnować ze swojego dziedzictwa, po raz kolejny postanowił ukryć się ze Spokojem w pokoju relaksu i zaczekać na rozwój wydarzeń. Co oczywiście otworzyło kolejny rozdział w historii niewolniczego systemu opartego na zasadach Stresu i na jego bezwzględnych rozkazach.

Rozdział XVI – Powrót do imperium Stresu, z tą różnicą, że już przy potężnej rebelii sług Spokoju i Śmiechu

Stres powrócił i znów rozpoczął swoje okrutne rządy. Tym razem jednak, ku jego zadziwieniu, z mniejszą liczbą sojuszników i popleczników. Okazało się bowiem, że przez okres panowania spokoju, gdy Stres powalony na kolana nie miał zupełnie nic do gadania, zdołał bardzo pogorszyć swój PR wobec zwolenników którzy mocno wierzyli, że nigdy i za żadne skarby, nie odda swej władzy a zwłaszcza wrogom. Więc musiał przełknąć ślinę w tej sprawie, bo okazało się, że wielu dawnych jego fanów miało już zupełnie inny autorytet nie w nim, ale w jego bracie. Co też bardzo osłabiło jego decyzyjność. Jednak zachował pozory niezłomnego, starając się tak dowodzić swoją armią, aby wyglądać na nieskrępowanego po utracie poprzednich rządów. Reszta Cyganów, ninjów, samurajów i mafiozów wszelkiego rodzaju z różnych krajów, która pozostała mu bezwarunkowo bezgranicznie wierna, również starała się utrzymywać jego obraz w swych umysłach jako nieugięty. Oraz garstkę najemników, którzy pracowali na jego sukces za miskę ryżu i tych, których należało do tego nakłaniać bardziej brutalnie niż tylko prośbą i ryżem. Całościowo imperium Stresu było tak ostro zastrzeżone na różne sposoby przed atakami jego jakichkolwiek wrogów, że wręcz niemożliwe do zdobycia. Tym, co najlepiej go zabezpieczało, były wszelkie możliwe armaty, z których to zamiast kul leciały strzały bez dźwięku huku z jego nowego łuku. Bardzo cieszyło go to, że jego nowy wynalazek niósł wrogom śmierć i że robi to bardzo dyskretnie tak, że nie mogli się dobrze zorientować w terenie nawet. To napawało go niesamowitą satysfakcją, długo bowiem nie miał tak wielkiego cuda, dzięki któremu tak wspaniale łączył kulturę i architekturę. Łuk poza tym, że był bronią, był też zabytkiem i traktował go jako trofeum. Tak de facto to Stres bez Spokoju wcale nie był w stanie istnieć. I choć o tym zapominał, jedyną możliwością jego istnienia było jedynie pasożytowanie. Nie miał życia sam w sobie. No i gdyby otruł Spokój za jego rządów, to też popełniłby tym samym samobójstwo mniej lub bardziej świadomie. Zarówno Spokój potrzebował do życia Stresu jak i Stres Spokoju, ci bracia byli nieodłączni w swoim wspólnym życiu. Chociaż Spokój starał się utrzymywać równowagę, a Stres ogólnie zawsze ją burzyć. Byli oni bowiem skrajnie sobie przeciwni. Jednak, mimo tego, ich notoryczna egzystencja była skazana na wzajemne oddziaływanie. A, odkąd zaczęła się ich wspólna egzystencja, minęło sporo naprawdę czasu. Więcej niż całe rządy Stresu i jego brata, od samego dzieciństwa. Teraz wszystko znów stanęło na głowie. Właściwie zawsze stawało, odkąd Stres przejmował władzę, to nie szanował równowagi. Podporządkowując wszystko i wszystkich swoim egoistycznym reżimowym pragnieniom. Były to oczywiście próżne i wyjątkowo absurdalne, nawet jak na absurdalność, pomysły. Lubił tak czynić, czyli naginać i łamać rzeczywistość do swojej chorej woli. A im większą zyskiwał władzę, tym bardziej jego wola okazywała się destrukcyjna. Zresztą Stres dbał jedynie o swój interes a nie o dobre imię wśród rasy robotników, którymi szczerze gardził i byli mu jedynie potrzebni do wypełniania prostych prac, bo na nic więcej się nie zdawali. Nie obchodziło go, że byli tajemnymi rebeliantami i kochali spokój, który już dawno zresztą ich niechciany władca im odebrał. Mogli sobie być, kim chcieli, ale to nie zwalniało ich z twardych obowiązków, które on narzucił jako jarzmo. Robotnicy ci nosili nazwę rebeliańscy imperialiści. Co prawda Stres brzydził się słowa rebelia, jednak pozwalał im na to, żeby nie było zbyt wielu zamieszek sfrustrowanych sługusów i, by mieć więcej stresowego spokoju, który był zupełnie obcy jego bratu. Aby nie myśleli za dużo i tak pracowali za miskę ryżu na potrzeby Stresu i jego imperium. Pod ostrym batem Stresu, tresowani, doceniali bardziej jego brata. Jednak i to mało go obchodziło. Ważne było dla niego tylko, aby wypełniali jego rozkazy i nie awanturowali się o swoje obowiązki, więc na to głównie poświęcał czas siedząc w imperium. Dowodził wielką armią. Jednak nie lekceważył wroga. Wiedział, że jego brat również nie spał i, tak samo jak on, do końca kadencji czekał na jakąkolwiek jego potyczkę, żeby mieć pretekst na przejęcie władzy udowadniając, że potrafi przecież lepiej rządzić. I rzeczywiście było tak. Tylko, że Spokój również nie był głupi i wiedział, że brat bardzo dba o posiadanie władzy i ani myśli pozbywać się jej. Ale, tak samo jak i jego brat, tylko na trochę inny sposób, sprytnie i wytrwale planował swe zadanie. W tym przypadku konkretnie planował odebranie mu znowu tronu. Jednak nie tylko w sprawach związanych z bratem. Oboje mieli to na uwadze, że byli do siebie bardzo podobni, bo w końcu byli przecież braćmi. A od momentu, gdy zszedł ze świata ich wspólnie miłujący tata, zostali tak naprawdę biednymi sierotami walczącymi o tron, jak dzieci o piaskownicę czy zabawkę. Wtedy też zaczęło się ich wielkie nieszczęście. Stresowi odbiło na maksa, ale i Spokój nie miał się z tym faktem zbyt dobrze. Oboje się trochę w życiu pogubili w sprawach z władzą niezwiązanych, a w sprawach władzy to Stresowi odbiło totalnie. Spokój za to nie miał z nią problemów. Jednak Spokój też pogubił się zapominając o wielu ideałach, które ojciec próbował im obydwu przekazać. W sercu Stresu namieszał bardzo ból, którego potem uczynił jego głównym zaufanym poddanym, katem, jego prawą ręką. Ale odkąd król umarł, w sposób nagły i nieoczekiwany, bardzo wielu jego wrogów dawnych sprowadziło Stres z dobrej i szlachetnej drogi, przyczyniając się do jego upadku, pomimo że w dzieciństwie razem ze Spokojem był bardzo dobrym dzieciakiem, którego ojciec wielokrotnie podziwiał, choć nie aż tak jak Spokój. Właściwie, gdyby nie pustka przejęła kontrolę nad absurdalnym światem po śmierci króla wszystko to, co działo się obecnie, nie mogłoby się wydarzyć. Ale Spokój ze Śmiechem próbowali teraz przedostać się do Krainy Pustki, z którą dawniej walczył król i która pochłonęła Stres i w ten sposób uratować krainę wiedząc, że brat Spokoju sam już nic z siebie nie jest w stanie zmienić. A tymczasem Stres, dalej wściekły i rozgoryczony, nadal planował swe rozróby. Stres doszedł do zupełnych absurdów walcząc o swoje przywileje i względy, które uznawał za coś należnego od życia swego. Smok, którym się przemieszczał, nazywał się Kraten i był wyjątkowo strasznym stworem, który u najtwardszych nawet ninja wzbudzał zgrozę. Smok ten był bardzo starożytnym chińskim potworem, który uwielbiał straszyć w lochach, głównie tych, którzy byli najmniej wpływowi i mieli o sobie najniższe możliwie mniemanie. Natomiast Stres, który się do takich nie zaliczał, szybko go do siebie podporządkował. W ten sposób też zjednał go jako sługę i sojusznika, dzięki niemu czuł się bezpieczniejszy ze swoim nowym wynalazkiem. Stres budował teraz imperium, nad którym kontrolę dał wielu chińskim smokom, aby to one pilnowały kluczy do jego władzy w tajnie schowanym sejfie na samym krańcu podziemia, gdzie znajdował się loch i piwnica. Cała jego forteca była poddana władzy dwóch głównych smoków, które regulowały poziom stresu w absurdalnej krainie. A że działały zawsze na korzyść Stresu, toteż wynik był zawsze taki sam. Każdy się nadmiernie bał i zalewały ogniem adrenaliny mieszkańców całej krainy. Zwłaszcza straszyły ludzi będących sojusznikami Spokoju, aby przez to stwarzać wrażenie i obraz Stresu, który jest nigdy nieugięty, czyli zdecydowanie koloryzując i wyolbrzymiając jego atrybuty władzy, którą nad nimi miał, a umniejszając siłę Spokoju i jego potęgę dobrego wpływu. Odkąd smoki stały się strażnikami skarbców i tajemnic Stresu, wielu rebeliantów, walczących o wolność, zostało spalonych żywcem na arenach, które Stres stworzył dla swojej sadystycznej rozrywki i satysfakcji z bycia cesarzem lub królem tyranizującym innych i że póki sprzyjał mu los, mógł sobie pozwalać na tak okrutne traktowanie swoich politycznych przeciwników. Wiele jeszcze krwi się wylało, zanim Stres przestał tak agresywnie tępić swoich wrogów. Ale, po jakimś czasie, doszedł do wniosku, że będzie robić to mniej spektakularnie, co nie oznaczało, że odpuścił zwolennikom Spokoju, ale ich śmierci zmienił w bardziej tajemnicze i bardziej trudne do ustalenia, chociaż osobiście brał odpowiedzialność za nie wszystkie. Jednak zadawał je za pomocą wykwalifikowanych wojowników ninja i nie robił tego na wspólnych igrzyskach, ale bardziej potajemnie, żeby nieco oczyścić swoją reputację. Po długim i paskudnym terrorze Stresu, który wszyscy odczuli, Stres w końcu doszedł do wniosku, że jego życie go nie zaspokaja wystarczająco i zaczął marzyć o rodzinie, o żonie i potomstwie, o jakiejś życiowej miłości, ponieważ tępienie rywali i bratobójcza walka bardzo go zmęczyły, ale nie dały mu najważniejszych rzeczy. Nawet cała władza, którą odziedziczył po ojcu, również była zbyt mała i słaba, żeby zaspokoić jego podstawowe potrzeby. I od tamtej pory, gdy uświadomił sobie tę ważną prawdę, że potrzebuje kogoś kochać, zaczął rozglądać się dookoła w swojej Krainie Absurdalności za kimś pełnym piękna, czyli zaczął szukać swojej drugiej połowy, kobiecej nagrody i poświęcił wiele czasu na szukanie odpowiedniej jemu żony.

Rozdział XVII – Stres poznaje wybrankę serca i zaczyna mieć problem, bo jego lodowe serce topnieje i nie umie pogodzić dawnej agresji i złości z uczuciem miłości

Stres od początku nie wiedział do końca w co się pakuje szukając odpowiedniej dla siebie damy, bo jego lodowe serce nawet nie do końca wiedziało czego tak naprawdę szukało. Nie zdawał sobie sprawy, że miłość to nie kwestia zabawy i że może przeszkodzić mu w wielu jego dalszych sadystycznych i perfidnych planach. Jednak wiedział doskonale, że pomimo całej władzy i sadyzmu opanowanego do perfekcji, nie był w stanie pozbyć się trapiącej go pustki i nie miał czym jej też zapełnić. Natomiast zdarzyło się w końcu, że niespodziewanie strzała Amora, pełna ognia, trafiła w jego serce lodowate i zakochał się niespodziewanie i bardzo namiętnie. Po tym szoku, jaki doświadczył, gdy pewna wybranka skradła jego serce, zaczął podświadomie zachowywać się wyjątkowo łagodnie i dobrotliwie, czym bardzo przeraził i zdołował wielu jego bliskich, zaufanych dotąd przyjaciół, wśród katów i ciemnych typów, którymi dowodził. Na tyle mocno, że wielu pytało o jego zdrowie myśląc, że ich szef nabawił się jakiejś potężnej choroby. Jednak Stres zauważył to i próbował utrzymywać dalej jakieś pozory zgrozy, chociaż zakochanie było silniejsze od niego i tak do końca nie umiał ukryć tego. Co prawda, robił to już w bardziej wymuszony i tandetny sposób, ale dla mniej wtajemniczonych poddanych sprawiał wrażenie takiego jak zawsze przed zakochaniem. Trzymał ten sekret w ścisłej tajemnicy i wstydziłby się, gdyby ktokolwiek z jego służby się o tym dowiedział. Jednak nie był w stanie zachować tego jedynie tylko i wyłącznie dla siebie, ponieważ osoba, w której zakochał się jak zaklęty, obchodziła jego zamek niekiedy. Dziewczyna ta, z arystokratycznej rodziny i Absurdalnej Krainy, miała na imię Gertruda i była reprezentantką potężnej energii słonecznej, która wszystko ożywia i trzyma w ryzach. Pewnego razu Stres postanowił oświadczyć się jej i zaryzykować, ponieważ wiedział, że tak pozytywna osoba może mu utrudnić pracę, a chciał mieć jedno i drugie.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.