Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

13 listopada, 2020

„W służbie u barona” – część 5.


Kiedy Małgorzata wstrzyknęła lek, nagle do pokoju weszła Marta.
– Co tu robisz? – zapytała Marta
– Dobrze, że jesteś. Musisz mi pomóc. Nalej zimnej wody do miski. Musimy zanurzyć twarz Pani baronowej. Rób, co mówię. Pośpiesz się. – krzyknęła lekarka
Marta wystraszyła się słysząc te słowa, ale zrobiła to, co przykazała jej Małgorzata.

– Pani baronowo, proszę mnie uważnie posłuchać. Proszę nabrać powietrza do płuc i przez parę sekund dmuchać przy zamkniętych ustach i nosie. – powiedziała lekarka
Elżbieta słysząc te słowa, zdziwiła się nieco, ale jednak postanowiła posłuchać rady swojej pracownicy. Kiedy Elżbieta zaczęła podnosić głowę znad miski, nagle do pokoju wszedł baron.
– Co Pani tu robi? Przecież prosiłem, żeby tu nikt nie wchodził. Proszę stąd wyjść. – krzyknął baron
– Przepraszam Jaśnie Wielmożny Panie, ale Pani baronowa źle się czuła i chciałam jej pomóc. – powiedziała Małgorzata
– Chciała Pani utopić moją żonę? Za kogo Pani się w ogóle uważa? Jest Pani nianią czy lekarzem? – krzyczał mężczyzna
– Mikołaj, zostaw ją. Ta Pani właśnie uratowała mi życie. Umarłabym, gdyby nie ona. – powiedziała Elżbieta
– Co Ty mówisz? Myślę, że będzie musiał Cię zbadać lekarz. Proszę wracać do swoich obowiązków. Zaraz wezwę doktora. – powiedział baron, po czym podniósł słuchawkę i wykręcił numer
Małgorzata w tym czasie wróciła do swojego pokoju. Kiedy usiadła spokojnie na łóżku i zaczęła myśleć o słowach usłyszanych z ust barona, nagle do pokoju weszła Justyna.
– Posłuchaj. Wiem, że nie jesteś zwykłą nianią. Kim jesteś i co tu robisz? – zapytała ją
– Nazywam się Małgorzata Kowalska, jestem lekarzem i prowadzę śledztwo w sprawie śmierci mojego starego przyjaciela, Łukasza Karbowskiego. Wiem, że został zamordowany. Ktoś wywołał u niego szok alergiczny. – powiedziała Małgorzata
– Okłamałaś nas wszystkich. – odparła Justyna
– Nie sprawiło mi to przyjemności. Chcę tylko, żeby mordercę spotkała zasłużona kara. Jak tu trafiłaś? Wiem, że pracujesz tu od niedawna. Jesteś praworęczna, a posługiwałaś się nożami przeznaczonymi dla osób leworęcznych. – powiedziała Małgorzata
– Przede mną pracowała tu moja niedawno zmarła mama. Ona była leworęczna, a ojciec praworęczny. Widocznie odziedziczyłam więcej genów po ojcu. – powiedziała Justyna
– Wiesz, czy baronowa miała dzieci, zanim urodziła się Stefania? – zapytała
– Nie, dlaczego pytasz? – odpowiedziała pytaniem Justyna
– Mój przyjaciel, Tomasz widział barona nad grobem jakiegoś dziecka. – powiedziała Małgorzata
– Ten chłopak był synem Martyny. Biedna dziewczyna tak długo czekała na to dziecko. Baron zawsze miał serce z kamienia. Najpierw postawił jej ultimatum – praca u niego albo dziecko. Jej syn zmarł wkrótce po porodzie. Baron poczuł się winny i od tamtej pory raz na tydzień odwiedza jego grób. Chłopak urodził się mniej więcej w tym samym czasie, co Stefania. – powiedziała Justyna
– Czy ktoś w tym domu cierpiał na bezpłodność? – zapytała lekarka
– Nic mi o tym nie wiadomo. Słyszałam, że podobno uratowałaś życie małżonce Jaśnie Wielmożnego Pana. – powiedziała Justyna
– Zgadza się. Pani baronowa miała szczęście, że zdążyłam w samą porę. – powiedziała lekarka
– Baronowa od zawsze miała szczęście. Nie byłaby baronową, gdyby nie wyszła za mąż za Jaśnie Wielmożny Pana Karczewskiego. Tak naprawdę w jej żyłach nie płynie ani kropla błękitnej krwi. – stwierdziła Justyna
– O czym Ty mówisz? – zapytała Małgorzata
– Ojciec Elżbiety jest bogaty, ale nie ma tytułu szlacheckiego. Karczewski ożenił się z nią, niecierpliwie czekając na potomka. Obiecał jej, że jeśli da mu dziecko, wtedy baron obdarzy ją majątkiem, a także da jej tytuł. – odparła Justyna
– Znasz jeszcze jakieś tajemnice mieszkańców tego domu? – zapytała Małgorzata
– Nie, jedyną tajemnicą dla mnie jest to, w jaki sposób Martynie zaczęło się ostatnio tak dobrze powodzić. Niedawno dziewczyna kupiła sobie drogą biżuterię, a przecież zarabia mniej ode mnie. – powiedziała Justyna, po czym odsłoniła rękaw.
– Co to jest? – zapytała lekarka, kiedy Justyna zaczęła podwijać rękaw
– Podoba Ci się to znamię? Odziedziczyłam je po matce. – powiedziała kucharka
– Jesteś genialna. – powiedziała Małgorzata, po czym wybrała numer na posterunek policji
– Co Ty robisz? Wzywasz policję? – pytała Justyna
– Alicja, przyjedź do pałacu barona Karczewskiego. Właśnie rozwiązałam zagadkę śmierci Łukasza. Wiem, kto go zabił i dlaczego. – odparła Małgorzata, po czym odłożyła słuchawkę.
Kiedy weszła do pokoju Stefanii, zauważyła tam stojącą Martynę.
-Tak myślałam, że Cię tu znajdę. Szukam mordercy Łukasza Karbowskiego i chyba go znalazłam. – powiedziała lekarka
– O czym Pani mówi? – zapytała Martyna
– Nawet nieźle to wymyśliłaś. Obie z Elżbietą w tym samym czasie byłyście w ciąży. W trakcie porodu doszło do komplikacji. Kilka chwil po porodzie jej dziecko zmarło. Kiedy dowiedziałaś się, że baronowa nie może mieć dzieci, wtedy wpadłaś na sprytny pomysł. Wiedząc, że baron przeznaczy posag dla swojego potomka, zawarłaś umowę z Elżbietą. Urodziłaś dla niej córeczkę, tak aby baron myślał, że to jego dziecko. Rok wcześniej uwiodłaś Łukasza i zaszłaś z nim w ciążę. Wmówiłaś baronowi, że Twoje dziecko zmarło i jest pochowane na cmentarzu. Mikołaj wierząc w to, codziennie przychodził na cmentarz nie wiedząc, że odwiedza grób własnego dziecka. – powiedziała lekarka
– To jest jakiś absurd. – odparła oburzona Martyna
– Jeszcze nie skończyłam. Kiedy urodziłaś dziecko, dokonałaś zamiany. Dziecko Elżbiety zostało pochowane jako Twoje, a Twoja córka miała udawać córkę barona. Kiedy baronowa otrzymała pieniądze, zapłaciła Ci za urodzenie dziecka. Nagle pojawił się problem. Łukasz zaczął ingerować w wychowanie Stefanii. Wiedziałaś, że jeśli baron dowie się, czyje to dziecko, wtedy Elżbieta straci majątek i nie będzie mogła Ci się odwdzięczyć za wyświadczoną przysługę. Postanowiłaś pozbyć się Łukasza. Dowiedziałaś się, że jest uczulony na sezam i dolałaś mu olejku sezamowego tak, aby doznał szoku anafilaktycznego. – powiedziała Małgorzata
– Skąd Pani wiedziała, że Stefania jest moją córką? –zapytała Martyna
– Kiedy zobaczyłam Cię nago, zauważyłam dziwne znamię na Twojej nodze. Wtedy przypomniałam sobie, że podobne znamię widziałam na ciele Stefanii. – powiedziała Małgorzata
– Nie ma Pani dowodów na to, że Łukasz był ojcem mojego dziecka. Ciało Łukasza zostało skremowane. Nie zrobi Pani testu na ojcostwo.– zauważyła pokojówka
– W tej chwili nie mam dowodów, ale zaraz będę miała. Wiesz, że alergie też są dziedziczne? – zapytała Małgorzata, po czym wyjęła butelkę z dziwnym olejkiem
– Co to jest? – zapytała Martyna
– To jest olejek sezamowy. Jeśli Stefania jest córką Łukasza, również może dostać szoku anafilaktycznego. Nadal chcesz mi wmówić, że Łukasz nie był ojcem Stefanii? – zapytała lekarka, kiedy pomoczyła palec w butelce i powoli zbliżała go w kierunku warg dziewczynki.
– Dobrze, przyznaję się. Mieliśmy romans, a Stefania jest owocem naszego związku. Musiałam go zabić, gdyż potrzebowałam pieniędzy. Gdyby prawda wyszła na jaw, zostałabym z niczym. – powiedziała Martyna
– Jest Pani aresztowana za morderstwo Łukasza Karbowskiego. – powiedziała Alicja, która w tej chwili weszła do pokoju i założyła Martynie kajdanki
– Nie wierzę, że byłaby Pani gotowa poświęcić życie mojej córki, żeby tylko uzyskać moje przyznanie się do winy. – odparła zdruzgotana Martyna
– Masz rację. Widziałaś tylko butelkę po oleju sezamowym. Nalałam do środka trochę oliwki dla niemowląt. Twojej córce nic by się nie stało. – powiedziała Małgorzata, chowając butelkę do kieszeni
Po chwili pani komisarz wyprowadziła skutą Martynę z komnaty. Za nią wyszła Małgorzata w towarzystwie Tomasza. Kiedy zbliżali się w stronę wyjścia, nagle usłyszeli czyjeś kroki. Ku ich zdziwieniu, ich oczom ukazał się baron w towarzystwie swojej służby.
– Dziękuję Pani za uratowanie życia mojej żony. Nigdy nie zapomnę tej przysługi, jaką mi Pani wyświadczyła. Zawsze będziecie Państwo mile widzianymi gośćmi w moim domu. – powiedział baron
– Będziemy za wami tęsknić. – odparła Justyna
– Dziękuję wam za ciepłe słowa. Będzie mi was bardzo brakowało. Teraz muszę wrócić do mojej prawdziwej pracy. Moje miejsce jest w szpitalu u boku moich pacjentów. – odparła Małgorzata, po czym wyszła z domu, a za nią podążył Tomasz
Autor:Dawid Potempa

Możliwość komentowania jest wyłączona.