Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

02 września, 2021

Wiele życiowych dolin śmierci szopa pracza i jego droga na szczyt górskiego sukcesu, czyli dalsze przygody i kolejni przeciwnicy, których musi pokonywać łącznie ze szkieletami i kościotrupami z królestwa cmentarnych karłów i krasnali. Cz. XI

Rozdział XIII – Przymierze karła z wiedźmą

Balik zaczął gorączkowo myśleć teraz nad swoją sytuacją i naradzać się ze swymi mrocznymi poddanymi. Zmartwił się poważnie wiedząc, że jego genialny plan był fatalnie już udaremniony. I tak trawił swoją klęskę parę dobrych dni i tygodni, aż przypomniał sobie pewną dawną dobrą znajomą, wiedźmę Balindę, córkę króla Bachandura, który przeszedł na stronę Sinusoidy i na stronę światła, mimo że z początku był magiem spod ciemnej gwiazdy. Przywołał ją zatem do swej krainy, żeby opracować dalszy plan działania. Wiedział, że teraz tylko ona mogła jakoś mu pomóc. I nie mylił się. Tym razem wiedźma była przygotowana na ostre czary w celu zniszczenia wszystkich warowni jej dawnych wrogów i przywrócenia królestwu ciemności potęgi. Wiedział też, że nie cofnie się z tym przed niczym. Wiedział także, że przymierze z nią musi zapieczętować własną krwią. Mimo to podjął się tego zadania bez chwili wahania. Wiedźma Balinda była jego daleką chrzestną i ostatnim razem widział ją w kościele dla karłów na bierzmowaniu. Balinda zaczęła mu opowiadać o jej nędznej doli oraz o tym, że odkąd siedzi na wygnaniu to również marzy o zemście na praczu i innych sinusoidalnych sprawcach jej niedoli i życia w samotnej niewoli. Pochodziła ona z bagien i mrocznych lasów, dawniejszych pozostałościach po elfach, które porzuciły, kiedy już mogły zacząć żyć godziwie w Sinusoidzie. Dawniej też były na wygnaniu, kiedy jeszcze nie uznano ich za pełnoprawnych i sprawnych obywateli Sinusoidy. Mokradła i bagna od tamtej pory stały się siedliskiem wiedźm, a w tym i Balindy właśnie, na których obchodziły swoje sabaty razem z czarnymi kotami, bawiąc się różnymi rytuałami. Miały tam swoje mroczne karty i szachy, którymi nie raz toczyły wojny o losy światów, zwłaszcza Sinusoidy i o ziemię daną ludzkości. Tak to wszystko wyglądało, odkąd je wyrzucono, bo w przeciwieństwie do karłów nie miały chęci ani czasu uczestniczyć w wojnach tych osobiście.

Rozdział XIV – Belinda pomaga karłowi kolejny raz rozbić spokój Sinusoidy i dotyka karłowatością jej mieszkańców głównie tych dużych

Po spisaniu umowy lub paktu z Belindą karłowi czarny jak smoła humor poprawił się i ogarnęła go, kolejny raz, wielka mania destrukcji niszczenia świata, którego tak od dawna nie cierpiał, że gdyby mógł, nikogo o nic by nie prosił. Jednak docenił współpracę i chęć do pomocy Belindy. Belinda była wiedźmą, której nie umiał do końca rozszyfrować. Nawet ona miała w sobie tak wielkie i niepojęte tajemnice, że gdyby był zwykłym śmiertelnikiem pewnie lękałby się jej bardzo, mimo tak długiej znajomości, jaką wspólnie mieli. Belinda była też wiedźmą z zasadami i nie z każdym drobiazgiem przylatywała do swoich klientów. Każdy korzystający z jej usług życzeniowych musiał również spełniać jej warunki i szanować jej zasady. Nie była, mówiąc prosto, bezmyślnym dżinem lub robotem, dającym każdemu bez wymogów czego pragnie. Zatem była to czarownica inteligentna i interesowna. Coś dawała, coś brała, zawsze w zamian. Balik nieczęsto korzystał z jej usług, natomiast zawsze najbardziej cieszyło go to, że ona miała jasne zasady i nie owijała nigdy w bawełnę. To u niej najbardziej lubił. Latała zwykle na miotle. Jednak niekiedy ułatwiała sobie podróż lecąc np. samolotem czy helikopterem. Belinda też zawsze zabierała ze sobą listę wymogów i oczekiwań klientów. Jednak Balikowi to nie przeszkadzało i, jak rzadko kto, nie miał z tym problemu. Cieszyło go, że kiedy już wszystkie inne stwory zawodziły, miał jeszcze zawsze ją, czarownicę, która dysponowała naprawdę wielką magią. Chociaż straż stworzona ze słoni, mamutów i innych wielkoludów była do pewnego stopnia sama w sobie jemu bardzo przydatna, mimo to od spraw wyjątkowo skomplikowanych miał ją, agentkę specjalną, która umiała zawsze nagiąć nieco rzeczywistość. Reszta działała jedynie w granicach norm przyrodzonych i naturalnych nie przekraczając ich. Więc Belinda obiecała karłowi zesłać na Sinusoidę plagę karłowatości i tak też właśnie zrobiła. Dosięgła ona głównie wysokich wzrostem przeciwników. To bardzo zaniepokoiło szopa. Tym bardziej, że nie miał już przy sobie mistrza medycyny, czyli doktora Leona, który to dawniej zajmował się leczeniem wszelkich przypadków klinicznych, także magicznych i nie raz pogonił Belindę, gdy za bardzo rozrabiała w Sinusoidzie. Ale jego uśmiercił karzeł i od tamtego czasu jego kompetencje musiał przejąć szop, albo ktoś z otoczenia szopa. W większej więc części przejął je szop, a w mniejszej inni mieszkańcy, dzieląc jego mocą się wzajemnie. Jednak, mimo tego nikt, poza samym Leonem, jej nie dorównywał. Bo czym innym było dziedziczenie pewnych zdolności Leona, a czym innym posiadanie całej jego wiedzy i zdolności, które tylko jemu przynależały. Szop, mimo tego, wziął się na odwagę i postanowił stoczyć walkę z Belindą o krainę, którą próbowała razem z karłem bezczelnie i usilnie mu odebrać.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.