Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

20 sierpnia, 2021

Wiele życiowych dolin śmierci szopa pracza i jego droga na szczyt górskiego sukcesu, czyli dalsze przygody i kolejni przeciwnicy, których musi pokonywać łącznie ze szkieletami i kościotrupami z królestwa cmentarnych karłów i krasnali. Cz. III

Rozdział III – Balik załatwia alibi sobie na czas śledzenia szopa, co jest niezwykle trudne wobec jego systemu komputerowego

Balik nie dawał za wygraną, pomimo że teraz, odkąd utracił kontrolę nad swoim pałacem, potrzebował solidnego alibi, by móc legalnie dalej tropić szopa, bez konieczności meldowania tego, co chwilę w systemie komputerowym. Była to co prawda czysta formalność, ale każdy musiał ją załatwiać. W tym samym czasie doktor Leon bardzo się rozchorował i okazało się, że Balik odebrał mu bardzo wiele cennych leków, chociaż na szczęście nie wszystkie. Doktor Leon nie był więc w stanie nikogo teraz leczyć i zadanie to bezwzględnie spadło na pracza. Był to trudny obowiązek, ale po jakimś czasie, szop oswoił się z tym zadaniem. Doktor Leon zachorował na bardzo niebezpieczną chorobę o nazwie schizofrenia wspomnień, którą zły karzeł spowodował i przez którą przestał kojarzyć wiele ważnych faktów w jego życiu. Po jakimś dłuższym czasie leczenia w laboratorium, po długotrwałej i męczącej rehabilitacji, doktora Leona uznano za nieuleczalnie chorego i uśpiono, co było wielkim szokiem dla szopa, który postanowił pomścić przyjaciela i skutecznie zniweczyć plany karła wobec jego górskiej posiadłości.

Rozdział IV – Szop zbiera ekipę i rusza odeprzeć ataki Balika

Balik ukrył się w głębokim podziemiu odkąd to po raz ostatni z niego wyszedł. Trochę wówczas od szopa oberwał i, pomimo że miał ustaloną strategię, wolał ataki prowadzić pod nieuwagę przeciwnika i, na ile dało się, w nieoczekiwanych momentach. Szop pracz natomiast, zebrawszy swoją armię postanowił, że przede wszystkim w górskich jaskiniach zakopie węgiel i złoto, a jego najlepsi wartownicy będą tych rzeczy jak oka w głowie pilnować. Tymczasem on wybrał już wzgórze. Było to smocze wzgórze, którego bardzo bały się wszystkie karły, razem z Balikiem. Zdecydował, że spróbuje odeprzeć atak wroga, o ile wróg w ogóle przyjmie wyzwanie walki na nim, gdyż nie było to całkiem pewne. Jednak okazało się, że zdeterminowany wróg Balik przyjął wyzwanie na tym właśnie wzgórzu i oczywiście zabezpieczył się na wszelkie możliwe sposoby oraz przede wszystkim wykorzystał do tej walki swoje alibi. Z trudem załatwił w swoim pałacu od armii robotów alibi, którym też dysponował i które to gwarantowało mu, że podczas walki nie może ponieść on nadmiernej szkody. Taki to immunitet. Chociaż karły miały małe możliwości w swoich ubezpieczeniach, to jednak wspierały go w tym olbrzymy i giganci z krainy, wielkoludy, krasnoludy i karło-dinozauroludy, dzięki którym mógł spokojnie iść na ciężkie walki z alibi, dzięki któremu miało ono większą wartość. I tak zaczęła się kolejna akcja w górskich Tatrach. Odkąd szop zaprzyjaźnił się też z muflonami i innymi górskimi kozami, stał się dla wrogów wyjątkowo rogatym przeciwnikiem. Jego stada muflonów miały przeszkolenie w wypędzaniu gdzie pieprz rośnie nieprzyjaciół, a jednak wiele z nich, po walkach z karłami, zostało wyrwanych z rogami. I musiało chodzić bez tych pięknych ozdób na głowach lub stawały się trofeami. Jednak teraz, nawet one, te waleczne dzikie bestie, nie miały na tyle siły, aby stawać do boju i nie dały się skusić trawą. Więc, chcąc nie chcąc, szop nie umiał uzbierać zbyt licznych rycerzy do swojej armii, chociaż starał się. Mało tego, cały czas gryzło go przeczucie, że gdyby tylko on nie dał niegdyś Balikowi tak wielkich forów, to teraz też by na tym nie ucierpiał i ciągle szarpał się z sumieniem. Bo, chociaż wiedział, że Balik był koszmarny, to kiedy wygrywał nie był w stanie nigdy pozbyć się go całkowicie, zbyt empatyczny miał charakter. Jednak jego pozorna słabość np. do Balika, zwana litością, nie była żadną zbrodnią ani hańbą w rzeczywistości, ale wielką siłą. Siłą, dzięki której to nieustannie mógł, nie czyniąc okrucieństwa, wymierzać sprawiedliwość. Jednak czasem niestety też ulegał, zbyt pochopnie, pięknym obietnicom wroga i pozornej jego skrusze. Wiedział, że ostatnim razem po walce z karłem zdecydowanie zbyt mało surowo go potraktował i nawet nie ukarał, a jedynie dał nagane pokazując, że nie było warto. Tym to właśnie tylko pogłębił jego destrukcyjne ambicje, a teraz miał tego owoce, gdy wróg radykalnie dorósł, jak wrzód i się rozwinął. Balik długo zastanawiał się teraz nad atakiem. Zależało mu głównie na odbiciu węgla i złota. Oczywiście, nie miał już tak wielkiej potrzeby dominacji na myśl o smokach, choć i tak zamierzał skarłowacić co się dało i pomniejszyć wielkość gór. Dawno nie był w aż takiej desperacji jak teraz, ponieważ utrata jego byłego szefa kruka bardzo głęboko wyryła dziurę w jego psychice. Wiedział, że jakoś musiał radykalnie zrewanżować się za zniewagę. Tym bardziej, że to kruk nauczył karła wszystkiego, co potrafił. Miał w planach też uwolnienie go ze sklepu zoologicznego. Ale wtedy, gdy powiększy armię będzie mógł to zrobić. Teraz jednak zbierał energię i motywację, aby walczyć o swoje pseudo – prawa do kradzionych górskich złóż złota i węgla. Wiedział, że jeśli misja się nie uda, będzie musiał wymyślić plan zastępczy. Póki co jednak przygotowywał się na to raczej nierówne starcie w górach sinusoidalnych, aby udowodnić wszystkim, że przynajmniej stać go na zażartą i nieuczciwą, bo takiej nie miał w planie, ale przebiegłą i skuteczną. Przede wszystkim Balik postanowił załatwić sobie kamuflator, aby być nierozpoznawalnym. Z mocą wywoływania u zwierząt górskich schizofrenii paranoidalnej, która była w stanie hipnotyzować ich na różne sposoby, za którą stała jego dobra znajoma surykatka. Ten kamuflator zawierał w sobie moce, które oprócz Balika, były dla innych bardzo trudne do ujarzmienia i pochodziły z samego dna Doliny Rozpaczy, zwanej powszechnie rozdolinieniem dolin i rozdwojeniem jaźni. Ich efekt był zawsze okrutnie wybuchowy i była to bardzo trudna do ujarzmienia machina wojenna. Dzięki niej karły wiele razy wygrywały różne wojny związane z prawem o podziemne wpływy na górskie wibracje i warunki. To teraz było największym podstępem Balika, że zamierzał za pomocą tej broni zyskać wiele wpływów i władzy. Wszyscy jego przeciwnicy byli przekonani o tym, że ta broń już dawno została zniszczona, bo nikt nie miał bladego pojęcia, że tak dobrze ją zabezpieczył, że nawet bez ich wiedzy dalej mógł mieć do niej dostęp i nią się posługiwać. Co niosło za sobą dla szopa i jego kompanii srogie skutki. I chociaż, o ile przy pierwszym starciu udało się jeszcze go z gry wyeliminować szybko i skutecznie, bo nie zdążył użyć swego kamuflażu, tak później było już o wiele trudniej.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.