Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

27 sierpnia, 2021

Wiele życiowych dolin śmierci szopa pracza i jego droga na szczyt górskiego sukcesu, czyli dalsze przygody i kolejni przeciwnicy, których musi pokonywać łącznie ze szkieletami i kościotrupami z królestwa cmentarnych karłów i krasnali. Cz. VII

Rozdział VIII – Kraina elfów zaopatrza szopa we wszelkie potrzeby

Szop znał się z elfami bardzo dobrze, chociaż nie widywał ich już bardzo dawno. Teraz, po udzieleniu ratunku przez alicorna Aleicję, miał dopiero możliwość dłuższego pobytu w tej krainie. Niestety trafił na zimę, która, jak wiadomo, nie należy do sympatycznych pór roku. Na szczęście elfy miały różne kopalnie i kotłownie, którymi grzały powietrze i dlatego w ich krainie nikt nie zamarzał z mrozu. Elfy były bardzo pomysłowymi istotami. Miały cały przemysł i infrastrukturę. Dzięki temu przetwarzały rzeczywistość i czerpały duże masy energii. Długo zajęło elfom oswajanie się z trudnymi porami rocznymi, ale po dłuższym czasie zaczęły rozwijać się we wszystkich warunkach. Szop nie był niezbędny do pomocy w ich rozwoju, ale dzięki niemu wiele z nich skorzystało i przyspieszyło swoją epokę. Elfy bardzo ceniły szopa, który wiele razy im pomagał i za wiele rzeczy miały wobec niego dług wdzięczności. Przeprowadzały z nim różne transakcje, a on zawsze był uczciwy wobec nich. Elfy należały niegdyś do pomocników św. Mikołaja, ale podczas wojny z karłami on też trafił do niewoli i zaczął spełniać złe życzenia karłów, a nie te, które powinien. Renifery jego zostały zamknięte do ogrodu zoologicznego i tresowane do okazywania okrucieństwa oraz do zabawiania swoimi sztuczkami okrutnych karłów w cyrkach, w których nie było im za dobrze. Balika bardzo bawiło zadawanie im cierpienia bez znieczulenia i, jako psychopatyczny karzeł, znieczulony na bóle innych istot, często organizował specjalne kolosea, na których, niczym cezar świata karłów, decydował o losie swoich podwładnych gladiatorów, wśród których renifery, łosie i jelenie były najbardziej ogłupiałymi frajerami, ponieważ wypłukał ich z całej dotychczasowej wiedzy i mądrości. Stawiał zawsze duże pieniądze i duże ilości piwa na to, że tylko ci, którzy grają w jego drużynie, są w stanie osiągnąć swe marzenia i spełnić swe pragnienia, choć nie zawsze tak było, co też go nie raz bardzo dziwiło. Balik był największym geniuszem zła w świecie karłów, który miał w sobie nieraz więcej agresji od trolla albo od olbrzyma czy gnoma, które były wielkie z natury. Miał pod sobą wielu trolli, olbrzymich gigantów, którzy nisko mu się kłaniali, mimo że wzrostem go zdecydowanie przewyższali. I, co najważniejsze, nie wstydzili się tego, że służyli komuś o wiele niższemu od nich. Miał też skrzaty, całe oddziały skrzatów, które z piernika chaty trzymały się z wiedźmami. Natomiast on sam, niewyżyty życiowo, karzeł z traumami, nie parał się czarami, od tego miał wielu swoich wiernych mędrców i podwładnych. Dlaczego w ogóle był zły i skostniały, otóż dlatego, że niegdyś bardzo zawiódł się na elfach i innych stworzeniach, które stanowiły rządy w Sinusoidzie, krainie wiecznej równowagi. Uważał, że dały mu za mało poklasku i uwielbienia, stąd popadł w głębię rozgoryczenia. I dlatego wolał odłączyć się radykalnie od swoich korzeni, które były szlachetne, a zacząć wchodzić w haniebne role sadystycznego, karzącego karła od kary i karmy, który był chodzącą zemstą i chodzącym oburzeniem na wszystko, co niegdyś uważał za dobre, czego się wcześniej trzymał. W Sinusoidzie nie było złych karłów, nie było w ogóle złych stworzeń, ani nawet pojęcia zła. Panowała równowaga, było co najwyżej dobro i prawda, które nie każdy umiał zrozumieć. Jednak wszystko, co przeczyło równowadze i przeczyło jej zasadzie, było właśnie wykluczone z Sinusoidy i uznawane powszechnie za zło. Nosiło tę nazwę. Reszta była poza tym terminem zła. Co się tyczy elfów, one też niegdyś żyły w harmonii z karłami, zanim nastąpił kategoryczny rozłam pomiędzy tymi istotami, a Balik był tego pierwowzorem. Choć długo aktywny, upadł lata temu jako pierwszy, zaraz po kruku, a właściwie nawet przed krukiem. Trudno mówić co się działo przed lub po tak naprawdę w Krainach Sinusoidalnych, bo tam czas leciał zupełnie w inny sposób, o ile w ogóle. Można by nazwać to tak, że upływał. Tak właściwie to nikt nie wiedział ani przed, ani po czym czas jest i jakimi prawami kieruje się. I tak już zostało. Teraz szop, w zachwycie bezczasowym, przemierzał Krainę Elfów mając nadzieję, że do końca ich ciężkiej wojny uda mu się jakoś zapobiec nadmiernej fali przemocy bezsensownej zupełnie. I na szczęście, rzeczywiście wszystko wskazywało na to, że tak będzie. Jednak elfy nie były naiwne. Chociaż ufali szopowi wiedzieli, że bez niego ta wojna już dawno by ich wszystkich wyniszczyła totalnie. Ale też mieli świadomość, że nie mogą zwolnić się z samodzielności. Dlatego, pomimo serdecznej przyjaźni, nie liczyli jedynie na niego. Chociaż i on bywał potrzebny, jednak bardziej kiedy już nie wiedzieli zupełnie co zrobić niż w innych sytuacjach. Utrzymywali ze sobą co prawda przyjazne stosunki, jednak nie zmieniało to faktu, że jak to na wojnach bywa, nawet przyjaciół trzyma się na dystans, a każdy liczy przede wszystkim na siebie. I tak też było w Krainie Sinusoidalnej. Gdy wybuchła wojna każdy starał się zapewnić byt samemu sobie, poza tymi szlachetniejszymi, którzy troszczyli się o wszystkich, których znali. Jednak oczywiście zasady były proste: nikt nie ratował wrogów. Nawet jeśli miał dużą empatię i czuł się źle z tym, że miał na rękach ich krew, to i tak wykonywał wspólny obowiązek. Trzeba było być twardym, jeśli chciało się przetrwać i wszyscy doskonale o tym wiedzieli. Nawet ci, którzy kłamali, że na wojnie też można mieć miękkie serce i być lekkoduchem swym serduchem, też wiedzieli, że było zupełnie odwrotnie. A że udawali takich pacyfistów i hipisów, to dlatego, że opłacało im się to. Potrafili bowiem w ten sposób wymuszać lżejsze traktowanie przez swoich przywódców, co i tak, niestety dla nich, kończyło się prawie zawsze fiaskiem. Przebywając u elfów, szop wiedział na szczęście, że zawsze zostanie obsłużony. Co prawda nie zawsze tak samo, jak sobie to wymarzył, bo elfy miały też inne sprawy na głowie, ale szopa nigdy nie zostawiały, w przypadku problemu, samego na łasce czy niełasce losu i lasu, który go w tym losie dogłębnie dobijał. Elfy mieszkały w szałasach i jaskiniach, jako pradawne podróżne ludy prowadzące życie podróżnicze. Nie były to jednak plemiona polujące, bardziej były to plemiona, którym natura, w zamian za dobroć, sama użyczała swoich darów i była w tym niewątpliwie szczodra. Toteż szop pracz wiedział, że nigdy nie musiał przy nich obawiać się lasów, rezerwatów czy innych takich miejsc. Ani bezdomności. Elfy posiadały kiedyś lasy. Jednak dawno już zostały one przez karły i gigantów doszczętnie wycięte. Było to w epoce drwali, która niechybnie poprzedziła okres inwazji karłów i wojny z nimi. Wtedy już szop pracz poznał pierwsze okrucieństwa lasów, polowań i erozji natury. Przy czym szczęśliwie elfy dały mu siły i wsparły go bardzo. Poza alicornami, trzymali mocno także z feniksami. Były to ich szczęśliwe ptaki. Lud ten mocno wierzył w ich moc. Podobno alicorny i feniksy były złączone ze sobą długim łańcuchem biologicznego pokrewieństwa w drzewie genealogicznym. To tak z grubsza, odnośnie ich podejścia do ewolucyjnej symbiozy i harmonii istot, które uznawali za naprawdę warte zaufania i godne współpracy. Elfy były przemieszczającym się i koczowniczym rodem, który od najazdu karłów niestety bardzo musiał ograniczyć swoje wpływy. Od najazdu karłów i kruków, gdyż król kruk i Balik dawno temu stworzyli klan i nie odstępowali się na krok. Nawet podbijając ziemię i tereny, które uznawali za własne nie pytając nikogo o nic, o żadne zdanie i nie licząc się z przeciwnymi poglądami. Zanim zamknięto kruka w zoologicznym miejscu po ostatniej wojnie, ale o tym jeszcze kiedy indziej. W każdym razie, nie rozstawali się z bronią ani tą materialną, ani magiczną, czyli np. feniksami czy alicornami. Oba te gatunki wiele razy i kruki, i karły pogoniły gdzie pieprz rośnie, ale nie teraz… Teraz bowiem nastała wyjątkowa wojna i, zaiste, nie było w niej miejsca na jeńców jak w wielu innych. I choć każdy bronił się jak umiał, nie wystarczyło już jedynie wystraszyć wroga, żeby pokonać i ukarać. Także teraz rozgrywka była naprawdę trudna do wygrania w miarę bezkrwawo. Natomiast feniksy były bardzo związane z rasą elfów od dawnych wieków i bardzo wielu hodowało te piękne ptaki w krainie. Feniksy miały wiele wspaniałych darów, między innymi ich wielkim darem dla elfów były łzy lecznicze, które uzdrawiały tych, na których padły. Elfy były pierwszymi odkrywcami tych cudownych ptaków i, razem z alicornami, były zachwycone obecnością feniksów, których atrybutem było odradzanie się z popiołu. Feniks był bardzo szanowany wśród większości istot żyjących w Sinusoidzie, choć zdarzali się też ignoranci, którzy gardzili feniksami, mimo że nietrzymający z karłami, ale było ich niewielu i nikt się nimi nie przejmował. Feniksami gardziły oczywiście stwory skrajnie złe, takie jak karły, jak olbrzymy trolle i inne takie. One nie doceniały roli feniksów i ich poświęcenia dla świata, w którym żyły. Feniksy żyły tysiące lat, odradzając się z popiołów wielokrotnie i dzięki temu, że były tak długo żywotne, nie wiedziano, w którym momencie zamieniały się w legendę a w którym jeszcze żyły zupełnie realnie. Bo trudno było ustalić, kiedy konkretnie jakiś feniks definitywnie umarł, a kiedy po prostu przechodził wiele wcieleń. Więc feniksy były stałymi mieszkańcami Krainy Elfów. Wielu z nich praktykowało też ich kult – kult feniksów. Słynęły z tego, że miały długie złote pióra, miały piękne dzioby, były niesamowicie zachwycające pod każdym względem. Nie było im równych. Były to stworzenia piękne, łagodne z natury, ale i niesamowicie gorliwe w walce o swoje i w obronie. Najważniejszą cechą feniksów było to, że one zawsze, gdy się pojawiały, miały na celu dobro innych, a nie własne. Były niezwykłymi opiekunami, obrońcami i patronami wobec swoich podopiecznych. Feniksy pochodziły z krainy wiecznie młodych ptaków i krainy ptasich złotych jaj. Niekiedy je znosiły, ale przeważnie znosiły jaja nieodróżniające się od innych. I dużo by mówić o tych niezwykłych ptakach, jednak nie teraz. Elfy posiadały jedno złote jajo feniksa, które wręczyły szopowi na znak ich podziękowania wobec szopa za jego poświęcenie i w nadziei, że pomoże mu przetrwać tę ciężką wojnę. I tak spełnili wszystkie jego potrzeby.

Autor: Jan Wojtasiuk

Możliwość komentowania jest wyłączona.