Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

18 sierpnia, 2021

Wiele życiowych dolin śmierci szopa pracza i jego droga na szczyt górskiego sukcesu, czyli dalsze przygody i kolejni przeciwnicy, których musi pokonywać łącznie ze szkieletami i kościotrupami z królestwa cmentarnych karłów i krasnali. Cz. I

Rozdział I – Gryfny szop i podróż w głąb ziemi po życiodajny węgiel oraz karzeł Balik szykujący zasadzki wojenne

Minęło wiele lat po walce szopa z krukiem i nadeszły czasy, gdy wszystko wydawało się już uprzątnięte do czasu, gdy na horyzoncie pojawiło się nowe niebezpieczeństwo, nowe zagrożenie. Teraz karły i krasnale, a właściwie krasnoludy i cała Kraina Cmentarna, która niegdyś już wycofała się i poległa w walce z nim, zaczęły dreptać mu po piętach. Szop był od wielu lat i wieków postrachem karłów i innych istot mroku. Kruk był jedynym, z którym miał on chyba największy w bitwie problem. Do tej pory walczył tylko o góry, potem zaczął też dbać o dobrobyt dolin. Jednak wiele karłów, z którymi toczył niegdyś długie boje, dalej dawało mu o sobie znać i nie pozwalało zapomnieć. A wśród nich główny, zawzięty, niejaki karzeł Balik, który za wszelką cenę nie pozwalał, aby szop miał dłuższy urlop. Robił wszystko, co mógł, aby szopowi zepsuć każdą dobrą chwilę życia. Dlatego też wymyślał coraz to podlejsze sztuczki, aby szopa nimi prowokować i też żeby, osłabiony, coraz częściej potrzebował doktora Leona i był coraz to mniej samodzielny i samowystarczalny. Jako główny generał, władca dawnych dolin, zajętych i podbitych przez kruka oraz jako jego zaufany sługa i doradca, wciąż na tyle nieuchwytny i niebezpieczny, że nawet po kapitulacji jego władcy nie przestawał szerzyć w górach przerażenia i zwątpienia w swojej obecności. Mając pod sobą dawną armię szkieletów i kościotrupów, od kruka i kostuchy, nieustannie nękał, ze swoimi zombi, mieszkańców górskich szlaków. I, chociaż bał się szopa, korzystał z każdej chwili jego gorszej formy czy nieuwagi, co dodawało mu odwagi. Wśród nich było wiele rumaków i ślimaków, i nawet żółwi. Te, niby pozornie łagodne zwierzęta, w rękach karła szaleńca stały się koszmarnie niebezpieczne. Dzięki jego miksturom i eliksirom destrukcji, siały poważne szkody dla całego obecnego świata. Karzeł Balik, jeden z głównych bosów i mafiozów świata ciemności, który na wstępie łamał i wyrywał niepożądanym gościom kości, planował kolejny wielki, zmasowany atak na górską krainę. Miał wziąć pod uwagę całą potęgę broni atomowej o sile rażenia tak dramatycznej, że nawet najlepsi konstruktorzy wojennych sprzętów, byli przerażeni na myśl, że ta broń będzie ponownie w walce dopuszczona do użycia. Żeby jednak zachęcić wrogów do poddania się bez walki, karzeł Balik zaproponował wszystkim, łącznie z szopem, za darmo życiodajny węgiel. Bez niego wojna ta była niemożliwa do wygrania, a którego zdecydowanie bardziej brakowało na szczycie górskim niż cmentarnych podziemiach górniczych karłów, które już od lat czerpały z niego źródło energii i mocy życiowej. Szop był jednak na tyle bystry, że i tak zamierzał wymyślić coś lepszego od podziemnych karłów, aby wybić im oręż z ręki. Zaczął więc opracowywać strategie wrogów i zabezpieczać się czymkolwiek mógł… Jednak, póki karzeł nie zaatakował górskich szczytów, nie zamierzał, w przeciwieństwie do niego, ogłaszać wszystkim, w jaki sposób zamierza odeprzeć atak i się obronić. Wszystko, ogólnie rzecz biorąc, na ostrzu noża. Mówiąc krótko i też ostro zarazem, szop nie zamierzał się poddawać i szedł za ciosem. Właśnie on zamierzał zebrać wystarczającą ilość informacji, żeby znów być na zwycięskiej pozycji wobec silnej i wrogiej mu opozycji. I chociaż wyglądało na to, że karzeł ma zdecydowaną nad naszym szopem przewagę, ani myślał zawieszać broń. A, aby dowiedzieć się o zbiorach węgla i kopalniach, w których się znajdowały, zaopatrzył się w zbiory dużych encyklopedii dotyczących rozmaitych kopalń. I w ten sposób oto przechytrzył karła. Zamiast zdawać się na jego łaskę lub brać udział w nierównej walce z nim, po prostu w chytry sposób uciekł z górskiej doliny i wdarł się do kopalni metodami, o których on nie miał bladego nawet pojęcia. I tak zaczyna się rozdział drugi.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.