Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

07 kwietnia, 2021

Zupełnie nowa historia o kolorach i ich znaczeniu dla ludzi

Rozdział I – Kraina Kolorów, czyli o podziale na Czarny i Biały jako zły i dobry

Dawno, dawno temu, a konkretnie dwieście lat po wydarzeniach z opowieści o emocjach i samurajach, ale przed robotami, według czasu pozaziemskiego były sobie świadome kolory chcące kontrolować rzeczywistość, tak jak emocje. Pochodziły z kolorowej krainy namalowanej przez ludzi. Jednak miały one różne zdania o ludziach. Jedne uważały ich za daltonistów, a były nimi między innymi Czarny i Szary, dwa kolory od początku sceptyczne. Inne jednak doceniały ludzi jako tych, którzy umieją ten świat pomalować i je odróżnić w nim. Czarny i Szary nie doceniały jednak gustu ludzkiego mózgu związanego z malowaniem. Zbuntowały się na zasadzie chcenia, aby je ludzie odbierali miło.
Ale zacznijmy od początku. Na początku była równość między kolorami. Każdy kolor miał swój odrębny i wyjątkowy blask, widziany dla innych kolorów. Pierwsze odcienie zaczęły się dopiero po buncie między innymi Czarnego i Szarego, dwójki niezadowolonych z układu kolorów. Tylko one chciały jaśnieć najbardziej. Zawiniła u nich, jak to zwykle bywa, Pycha – znane, niewdzięczne uczucie, zwodzące już wiele istot. Pycha zwiodła w końcu nawet anioła światłości w chrześcijaństwie, który też miał pełne upodobanie w byciu barwnym. Przez to, że się w niej zamiłował, utracił wszelką swoją farbę i barwę, stając się bezbarwnie brzydkim. Póżniej, gdy dołączyły do niego kolory, wybrał głównie Czarny, jako wystarczająco radykalny w dramatyzmie. A więc Krainą Kolorów ogólnie rządził kolor Biały, razem ze swoim synem Jasnym. Reszta kolorów była im podległa. I tak trwało to od niepamiętnych czasów po tym, jak w roku 1989 zyskały świadomość i kontrolę nad życiem własnym i ludzkim. Aż nagle, pewnego dnia doszły monarchę słuchy, że niektóre kolory są niezadowolone z hierarchii. Były to głównie dwa potężne kolory zasłaniające widoczność światła, czyli Ciemny i Czarny. Wkrótce dołączyły się też Brązowy i Szary. A zatem zebrała się cała Królewska Rada Kolorowa, aby ustalić co z niewdzięcznikami zrobić. Werdykt głosił, że trzeba oddzielić ich od innych kolorów, aby ludzie czuli różnicę i dyskomfort w obecności tych czterech, a przynajmniej respekt i dystans. Aby albo ich się lękali, albo też za bardzo do nich nie przywiązywali, jako że były to kolory budzące w ludzkich sercach złe uczucia, nieprzyjemne doznania, a w skrajnych sytuacjach prowadzące do chorób umysłowych. Dlatego też były określane mianem depresyjnych, melancholijnych, schizofrenicznych i wszelkiego rodzaju w innym sensie zaburzonych, burzących równowagę ludzkiego spokoju. Wprowadzały zawsze zamieszanie, od czasów gdy je usunięto z pozytywnych kręgów. Poszły za nimi też różne energie, które nie były oddzielnymi stworzeniami niezwiązanymi z nimi, ale w materialnym świecie wcielały się w różnorakie barwy. Czarny, na przykład, był otoczony aurą smutku i zwątpienia, która to ta aura była jego energią. Jako energia życiowa dawała ogromnie dużo możliwości, żeby niczym kameleon, maskował się ze swoimi intencjami pod pozorami żałoby, kary lub konieczności swej obecności czy też czegokolwiek innego. Aury wywodziły się od pierwotnej nazwy, aureoli, którą znały i anioły, i emocje. Poza nimi aureole zdobiły głowy jedynie tych, co na nie zasłużyli i były cechą skromności. Pycha i jej słudzy dawno byli ich pozbawieni, ale mieli aury, które to były marną imitacją tego, czym są aureole. Były to tylko twory bardzo do nich podobne, no i skopiowane, jak zresztą wszystko, co dostało się w łapy pierwszej upadłej i zakłamanej Pychy. Odkąd wygnano z Krainy Kolorów nasze niewdzięczne i podłe barwy, to warto powiedzieć dokąd. Otóż, zanim musiały zacząć swoją długą pokutniczą wędrówkę przez Ziemię, to też umieszczono je w specjalnym miejscu zwanym powszechnie Koloro-karniakiem. Była to placówka stworzona dla nieposłusznych świadomie kolorów, do wymierzania kar i w celu resocjalizacji z innymi kolorami. Czarny, Szary, Brązowy i Ciemny były jednak na te kary bardzo odporne. Mimo że nie było to dla nich miłe miejsce, to jednak stwierdziły, że i tak jak tylko wyjdą, nie zamierzają zmian na lepsze, a co najwyżej, że jeszcze bardziej zabrną w swoim uporze i będą czynić rzeczy gorsze, niż tylko wzbudzać złe emocje. Tak bardzo też niecierpieli przez to ludzi, cierpliwie znosząc swoje nieprzyjemności w buncie pełnym złości. Kiedy ukraść udało im się z Kolorolandu, z którego wylecieli, klucze do życia na Ziemi, wtedy to zdarzył się prawdziwy dramat. I przez to Czarny, głównie jako ten kolor diabelsko nienawistny pokazał, że bez względu na upodobania, dzieci bardzo nie lubi kiedy ludziom nad głowami słońce świeci. Czarny stał się odstraszający najbardziej, bo był też najbardziej, jako kolor sfrustrowany, że przez ludzi tak na ciele jak i duszy musiał odnieść wielkie rany jego zdaniem, niesprawiedliwie zupełnie, mu zadane. Bo nie uznawał ludzi za wartych na tyle zrozumienia, aby wszystko było im podległe bez zastanowienia. No i tak zaczęły też siać fobię, panikę i inne emocje niepozytywne, te cztery niesamowicie zajadłe kolory na ziemi. Poza tym też Czarny, The Black, był bardzo zaborczy w swej walce o ludzi. Wykończył wiele pozytywnych kolorów po drodze dbając, aby nikt nie stawał mu na nodze, bo nie znosił konkurencji. Bez względu na konsekwencje, więc te słabsze eliminował albo brał w niewolę. Jedynie te silniejsze, pozytywne, musiał unikać szerokim łukiem. A na szczęście dla ludzi, były takie. Tak bardzo złowrogo, jak tylko mógł, szkodził ludzkości. Górując w czwórce, jako szef Kolorowej Mafii, przyjaźnił się z Brudem i nie tolerował higieny, czyli czystości, razem z wirusami biologicznymi.

Rozdział II – Anty mafijno-kolorowa grupa ludzi młodych hipisów gimnazjalnych. Antek i spółka z różnymi doświadczeniami z kolorami, próbuje ogarniać świat bez malowania kolorami strachu i żalu, a nawet nadając dobre zadania złym kolorom na ziemi, co je bardzo wnerwia oraz o tym, jak poznaje tajemnice przyszłości świata bez kolorów oraz kolorów bez świata, ale i dualizmu w nich ukrytego.

Jest wiek XXI roku pańskiego. Na Ziemi w ludzkim czasie, z dala od Kolorolandu, gdzie czas płynie o wiele szybciej. Wracając do ziemskiej i ludzkiej rzeczywistości, jest 2021 rok. Wirus, który pojawił się z Chin, niestety pomalował świat bardzo ciemnymi barwami. A zatem nasz kolor Czarny zaczął dominować w roli kata i oprawcy ludzkości czy innymi słowami grabarza. Wreszczie spełniło się jego długoletnio-wieczne marzenie. Pewien chłopak imieniem Antek, bardzo młody miłośnik i znawca kolorów, razem z kolegami, przeszukuje obrazy, które przypominają o pozytywnych wydarzeniach z życia. Antek był niezwykle artystycznym nastolatkiem. Bardzo lubił malować, a zwłaszcza wtedy, gdy był doceniany i chwalony przez otoczenie, które podziwiało jego artystyczną pasję. Antek był bardzo uzdolniony malarsko i spełniał się w roli młodego artysty. Uczęszczał też do specjalnej szkoły dla uzdolnionych uczniów, dla wybitnej młodzieży, no i zgarniał w niej dobre oceny. Był bardzo perfekcyjny w tym, co malował i co pokazywał swoim talentem. Antek był czternastolatkiem. Uczył się pilnie swoich zadań, ale też był w tym, co robił bardzo dojrzały. Dzięki tej dojrzałości zaszedł tak daleko w swojej twórczości, że niektórzy nawet go prosili, żeby się nie przemęczał nadmiernie, podczas gdy tworzy swoje dzieła i żeby nie robił tego kosztem snu czy innych potrzeb. Tylko że Antka zjadała pasja. Można powiedzieć, że pasja była silniejsza od niego. Przeważnie zaniedbywał przez to malowanie inne sprawy, gdyż najważniejszy był dla niego talent i to, żeby zgarniać dobre oceny. Chociaż przeważnie mu się to udawało, niekiedy jednak też mu się noga powijała przy swoim odrabianiu zadań malarskich. Kolor Czarny opanował praktycznie całkowicie czasy covidowe. Bardzo trudno było się doszukać w nich czegokolwiek innego. Wręcz co poniektórzy ludzie w jakichś kreskówkach dla odpornych dzieci, poza dobrymi i kolorowymi bohaterami, covida przedstawiali właśnie w stroju pogrzebowym, czyli Czarnym, jako tzw. grabarza gatunku ludzkiego. Antek bardzo nie lubił tego koloru. Przeszkadzał mu w życiu kolor Czarny i przywoływał wszelkie ponure myśli. Był to jeden z takich kolorów, których Antek nie wykorzystywał przy malowaniu swoich obrazów. Czarny, odkąd spróbował życia na Ziemi, stał się bardzo trudnym do odmalowywania intruzem, szukającym głównie ludzi przygnębionych i sfrustrowanych. Był kolorem bardzo rzucającym się w oczy i trudno było go nie zauważyć. Największy problem miał ze ślepcami, bo oni nawet go nie widzieli. Ale z daltonistami już radził sobie bez większych trudności. Czarny jako kolor pochłaniający światło miał to do siebie, że potrafił wywoływać u ludzi halucynacje, zwłaszcza wtedy kiedy przez dłuższy czas byli pogrążeni w mroku nocy albo w cieniu. Dalej idąc, Czarny stworzył przestrzeń, która była światłoodporna, czyli taką przestrzeń, w której światło samo gasło i nie trzeba go było gasić. Czuł się w tej przestrzeni bardzo bezpiecznie. Natomiast wszyscy, którzy mieli się przyjemność z nim spotkać, bardzo cierpieli z powodu obecności Czarnego koloru, który był najbardziej wyraźnie przyprawiający o smutek i o zniechęcenie. Nie była to oczywiście przyjemność dla nich, ale była to przyjemność dla niego. Czarny był bardzo sadystyczny i lubił oślepiać ludzkie oczy, zwłaszcza podróżników szukających drogi. Teraz miał czas wielkiego sukcesu. Nigdy wcześniej mroki aż tak nie ogarniały Ziemi oraz ludzkich oczu i serc. Dzięki epidemii, która panowała jako kolor, stawał się coraz mniej do zniesienia. Ludzie już dawno aż tak nie potrzebowali kolorów jasnych radości i aż tak nie odpychali takich kolorów jak Czarny i innych przygnębiających, które nie dawały im żadnego oparcia. A tymczasem, nasz młody malarz nieświadomy tego, że Czarny czeka na niego i że jest bardzo wkurzony o to, że jego pozytywne malarstwo utrudnia mu życie, dalej tworzył swoje obrazy i dostawał za nie pochwały. Czarny już knuł swoje złowrogie plany i nie zamierzał robić w nich żadnej zmiany. Był też bardzo cwany. Był kolesiem, który zawsze ma asa w rękawie i cierpliwie czekał na możliwość zademonstrowania swojego okrutnego planu destrukcji Ziemi, z której próbował wyssać wszelkie kolory tęczowe, jasne. Gdyby to było możliwe, całe światło. Antek był też z pokolenia dawnych dzieci kwiatów tzw. hipisów. Jego maksyma była bardzo hipisowska, czyli bardzo optymistyczna. Tym bardziej, niestety, nie wiedział, jak bardzo skusił Czarnego swoją mega dobrą postawą do tego, żeby Czarny miał motyw do zatruwania mu życia. Czarny ogólnie czaił się w mrokach i czekał na dobrą dla siebie okazję, aby odegrać tę swoją straszną rolę w życiu młodego Antka hipisa i malarza. Natomiast, póki co, on nawet nie wiedział o istnieniu Krainy Kolorów czyli Kolorolandii. Miał się dopiero dowiedzieć. Z piosenek o kolorach Antek najbardziej lubił tę „Chodź pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko”. Te kolory też obdarzał pozytywnymi uczuciami, bo po prostu je bardzo lubił. Póki co w życiu Antka nie było żadnych przeszkód poza tym, że niestety doczekał życia w epidemicznej rzeczywistości. Ale starał sobie to zrekompensować poprzez malowanie obrazów, czyli rozwijanie talentu artystycznego. No i tak leciały lata zarówno w Antka, czyli ludzkim świecie, jak i tym Kolorolandowym. Antek był przygnębiony tym, że świat był coraz bardziej bezbarwny i chociaż z nikim o tym, de facto, nie rozmawiał, to coraz częściej wpadał w stany melancholijne przy kolorach. Bo coraz częściej miał wrażenie, że te pozytywne umierają, a pozostają jedynie te przygnębiające. Było to na szczęście tylko wrażenie. Jednak w rzeczywistości, w której żył, Czarny przyćmiewał większość pozytywnych barw. Antka życie wyglądało zazwyczaj tak samo. Był zajęty malowaniem. Dopiero, od momentu epidemii, zaczął doświadczać dużego zniechęcenia. Czasy były czarne jak smoła i Czarny coraz bardziej ścigał bohatera. Dobre kolory miały plan awaryjny… Ale po kolei, odkąd zaczyna się nasza przygoda. Nasza przygoda zaczyna się od tego jak Antek pewnego razu zapomina o kolorach w piórniku do zajęć z malarstwa i zaniża swoje oceny. Ale nie zamierza rezygnować z wysiłku poświęconego wiele lat swojej twórczości mimo to. I nagle, kiedy wraca ze szkoły ze swoją antymafijną i antyterrorystyczną armią malarzy, jego drogę zasłoniła pewna Tęcza, niebiesko-zielona poświata mu się ukazała. Była niesamowita i bardzo odbijająca zarówno mroki cieni jak i światło słońca.
– Antek, co to jest? – zdziwili się jego koleżanki i koledzy
– Nie wiem – odparł Antek też zdziwiony i zaskoczony tym, co akurat oglądały przed sobą jego dziecięce oczy
Ale zaczął obchodzić tę niezwykłą Tęczę, obserwować zjawisko i im dłużej to robił, tym głupsze miał w swoim bardzo racjonalnym umyśle pomysły łącznie z tym, że zrobili to kosmici, mimo że nigdy nie brał ich chyba w dyskusjach na poważnie, a co najwyżej byli ciekawą legendą. Jednak teraz naprawdę nie miał pojęcia jak wyjaśnić naturalnie i z czym powiązać to zjawisko.

Rozdział III – Tęczowy Most do Krainy Kolorów zaprasza dzieci

Czarny rozglądał się dookoła szkoły Antka i nie widział żywej duszy. Nie miał pojęcia, że pozytywne kolory wyznaczyły Antka na jego grabarza i że szykują mu srogi pogrzeb. A tymczasem, Antek stał jak wryty wpatrując się w jasną poświatę przed nim, tzw. Tęczowy Most. Nagle przed jego oczami zmaterializował się kolor Niebieski, czyli kolor nieba i odezwał swoim niebieskim głosem.
– Witam cię Antku, nazywam się Niebieski. Jestem jednym z głównych przedstawicieli pozytywnych kolorów i mam dla ciebie radosną nowinę, a mianowicie zostałeś wybrany przez kolory na obrońcę naszego małego świata. W waszym świecie zapanował kolor Czarny, który sieje smutek i zniszczenie. Jest to kolor zły i chce zapanować nad waszym światem! Jest to kolor, który nie współpracuje z naszą krainą a, co za tym idzie, nie ma nic wspólnego z naszym dobrym królestwem. Niegdyś był to kolor dobry, ale niestety sprzeciwił się nam i uciekł z Krainy Dobrych Kolorów, no i narozrabiał, mówiąc krótko. Nie zmusiliśmy go do współpracy, bo my nie zmuszamy. Jesteśmy wolnymi istotami, a Czarny nie chciał żyć z nami w przyjaźni i uciekł jeszcze ze swoimi trzema kolegami: Szarym, Ciemnym i Brązowym. W każdym razie muszę cię ostrzec Antku, w imieniu swoim i całej krainy, czyli w imieniu dobrych kolorów, że grozi ci wielkie niebezpieczeństwo ze strony Czarnego i przyjaciół jego. Czarny dostał bzika na punkcie znalezienia ciebie chłopcze, odkąd dowiedział się o twojej malarskiej działalności, do której zaangażowałeś wszystkie kolory poza nim i jego ponurymi towarzyszami.
– Ale ja mu przecież nic… – zaczął Antek
– Nie, nie, spokojnie, oczywiście Antku, że nic mu nie zawiniłeś, bo nawet nie wiedziałeś, że ten kolor jest sprawcą wielu nieszcześć, które dosięgły wasz ludzki świat, nie znałeś w ogóle naszej krainy i nie wiedziałeś, że kolory, których używasz do malowania, mają uczucia…Więc będziemy cię chronić przed Czarnym. To masz jak w banku. On jest zły od bardzo długiego czasu, odkąd się od nas oddzielił i jest bardzo zaborczy, bo chciałby, żeby ludzie nim jak najczęściej malowali… A ty nim nie malowałeś, robiąc tym samym przysługę światu, czyli robiąc dobrze. Dlatego też zabieramy cię do naszej krainy, gdzie dostaniesz wskazówki i wsparcie do tego żebyś, z naszą pomocą, mógł pokonać Czarnego i wyrzucić go ze świata tego.
Antek słuchał Niebieskiego nie odzywając się ani słowem i robiąc wielkie oczy, bo nigdy nie podejrzewał, że są na tym świecie żywe kolory, które potrzebują właśnie jego pomocy. Wiele lat malował i lubił bardzo swoje kolory, ale nigdy, w najśmielszych snach tego by nie przewidział. Niebieski wyciągnął swoją niebieską rękę do Antka i wyrósł przed nimi most spod tęczy, która stała na jego drodze.
– Słyszałem Antku, że lubisz piosenkę pt. „Pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko”. Teraz będziesz mógł to zrobić w praktyce, tylko musisz przejść nasze artystyczne przeszkolenie, a my nauczymy cię jak ubarwnić ten świat i jak zamalować tę całą czerń, która go otacza.
Antek posłusznie przeszedł z Niebieskim przez bramy i ze swoimi kolegami, którzy też bardzo tego chcieli.
– Moj Boże, Antek – ucieszył się na jego widok kolor Biały – strasznie miłe to dla mnie gościć cię, młody malarzu, w naszej krainie.
– Bardzo długo go szukaliśmy z Różowym i Żółtym – odezwał się kolor Niebieski do Białego – ale masz go już na szczęście całego i zdrowego.
– To bardzo dobrze, że Czarny nie zrobił ci krzywdy, kochany przyjacielu. Chociaż miałeś naszą ochronę zawsze, kiedy malowałeś swoje pozytywne obrazy i rysunki, ale Czarny to wariat, choleryk i co najgorsze ma duży zasięg władzy na Ziemi, na której żyjesz. Dlatego dobrze, że udało ci się, póki co, unikać go i że ten typ nie miał cię możliwości skrzywdzić. Niestety, że nikt go na gorącym uczynku nakryć nie umie, ale mamy dobrą obstawę pilnującą krainy. Niestety i tak uciekł, odkąd przestał razem z nami malować pozytywne widoki.
– Mhm – stwierdził Antek – to widać narobił wam sporo problemu.
– No żebyś wiedział chłopcze, a właściwie synu.
– Co proszę? – zdziwił się Antek słysząc te słowa
– No synu. Synu, bo nie musisz tego pamiętać, ale ta kraina jest twoim domem, ja twoim ojcem, a Czerwień od miłości matką.
– Ale… Eeee… Jak to? Naprawdę…? – wydusił z siebie zdziwiony chłopiec
– No tak, tak, tak, tylko, że skasowano ci wspomnienia w Fabryce Bezbarwności, od kiedy opuściłeś bramy naszej krainy i nakazano żyć jak każdemu człowiekowi. Czarny był głównie za tym, żeby cię oddzielić jako twój nieszczęsny ojciec chrzestny, a jak to bywa z chrzestnymi są niekiedy niebywale uparci w obronie własnych racji.
Antek słuchał Białego uważnie, jednak cała ta historia była tak bardzo niewiarygodna, że się Antkowi w głowie nie mieściła. I chociaż miał tysiące wątpliwości, słuchał jak zahipnotyzowany informacji od Białego.
– I co było dalej? – dopytywał Antek podekscytowany
– Właśnie on wymusił na nas, abyś nie był żadnym kolorem zmiksowanym, ale człowiekiem, gdyż po prostu bał się takiej mieszanki jak ty, a ma od czasu buntu wiele wpływu zarówno na naszą krainę jak i waszą Ziemię. Ale masz w sobie potężną dawkę kolorowej mocy i w twoim malarstwie to na pewno wielokrotnie wychodziło. W twoich żyłach płynie błękitna, biała i ogólnie pozytywna krew farby, którą my ci wsączyliśmy, bo my jesteśmy twoją jedyną i prawdziwą rodziną, my pozytywne kolory tęczy… Niestety to wrogowie, których też od dziecka masz, uniemożliwili ci rozwój w twoim ukochanym rodzinnym miejscu i poniekąd miałeś prawo czuć się jak przybłęda, odkąd utraciłeś kontakt z nami, aż do teraz. Ale, na szczęście, właśnie przywracam ci chłopcze twoje prawdziwe genetyczne poczucie wartości – stwierdził Biały uśmiechając się i ocierając łzy z oka.
Antek ciągle nie umiał wydobyć dobrze głosu i słuchał tych niesamowitych historii Białego. A tymczasem Czarny spoglądał w pustą przestrzeń i szukał Antka, którego w niej nie było…
– Ale czy to znaczy, że mam już zostać u was na zawsze? – zapytał dalej podekscytowany Antek
– To znaczy, Antku, byłoby wspaniale – kontynuował Biały – ale masz najpierw u siebie, na Ziemi, jeszcze do wykonania pewną misję, bardzo zresztą ważną.
Po czym Antek został dokładnie zapoznany ze wszystkimi planami kolorów, dotyczącymi Ziemi. A było ich całkiem sporo, tym bardziej, że każdy kolor malował innymi kredkami swoje pomysły. Biały zdradził też młodemu w sekrecie to, że jako władca Królestwa Kolorów i jego ojciec, nigdy nie przeżył większego w życiu swoim dramatu niż rozłączenie z synem, który przez tak wiele lat był nieświadomym swego kolorowego dziedzictwa królewiczem. Antek bardzo długo oswajał się teraz ze swoją nową biografią i ustalał dalszy program walki z Czarnym razem ze swymi kolorowymi kolegami, a głównie rodzicami. Było mu też przykro za Czarnego, za jego zazdrość i że od początku tak bardzo planował mu zepsuć życie. Antek nauczył się więc różnych sztuk walki z kolorami i pędzlem w swojej szkole artystycznej do której Biały, jako syna, go przydzielił. Przechodził tam liczne szkolenia, aż doszedł do perfekcji w sztuce malarskiej i po mału szykował się do walki o świat z Czarnym i jego armią kolorów przygnębienia. A tymczasem na Ziemi Czarny, niczego nieświadomy, coraz to bardziej zatruwał ludziom życia. Teraz Czarny swój humor poświęcał straszeniu ludzi wirusem, który ostrym cieniem odbijał się na ich psychice. A on, korzystając z tego swoim humorem, nie dzieląc się z nikim, oglądał, niczym okrutny cezar w Rzymie, jak ludzie próbują wyjść z dołu, w który wpadli ”waląc głową w ścianę”. To był taki jego sadystyczny sport, ale nie miał najmniejszego pojęcia, co szykuje Kolorolandia z Antkiem, by zatrzymać jego szaleństwo.

Rozdział IV – Szaleństwo Czarnego i jego tyranii zderza się z ogromnym oporem kolorów i zaczyna swoją ciężką do wygrania, ale zaciekłą i sprytną walkę

Antek spędził w Kolorolandii dwa miesiące, zanim z powrotem wrócił na Ziemię, żegnając się ze swoimi kolorowymi przyjaciółmi. Więc plan Białego był już dobrze znany. Teraz musiał tylko wykorzystać wiele aktywności do walki z Czarnym i jego poplecznikami, aby ten świat uczynić bardziej przyjemnym i jaśniejszym, dzięki swoim kolorowym umiejętnościom. Więc Antek zabrał się za tworzenie kolejnych pięknych obrazów, dzięki którym zgarnął też sporo dobrych ocen w swojej szkole. Nie mając też pojęcia, że chociaż Czarny miał ograniczone możliwości zdobywania informacji o swoich przeciwnikach, to jednak już go śledził i miał nieustannie na oku wszystkie jego dokonania. Czarny przemierzał okolicę szukając już od dawna Antka. Czekał na tę jedną upragnioną chwilę, kiedy sam będzie musiał wracać do domu po zmroku. I tak się akurat stało na nieszczęście dla Antka. Rzeczywiście, pewnego dnia, oczywiście nie szukając Czarnego, wracał do domu sam nocą i trafił na niego.
– Antek, Antek, Antek – usłyszał głośne wołanie zza krzaków
– Słucham? – odpowiedział niepewnie
Zza krzaków po chwili wyszedł Czarny i kontynuował swoją przemowę.
– Jesteś tutaj sam drogi malarzu, tak samemu chodzić po nocy to niebezpieczne, drogie dziecko! Czyżby inne kolory cię nie uprzedziły?
– Czarny, to ty? – krzyknął Antek z pędzlem w dłoni – Odsuń się, mam broń!
– O jejejej, no widzę, że uzbroili cię w pędzel… Nie, no to rzeczywiście nie warto, żebym podchodził bliżej… Tylko, że wiesz co dzieciaczku…? Jest taki tyci tyci problem… Bo otóż ja jestem twoim ojcem chrzestnym. Nie wiem czy Biały puścił farbę, ale to absolutna prawda.
– Wiem o tym – wrzeszczał na niego Antek – ale wiem też kim jesteś i czym się zajmujesz, więc odejdź, bo cię pomaluję pozytywnością, odejdź jeśli ci twoje życie miłe.
– A wiesz… Niemiłe, ale i tak odejdę… Nie będę psuć ci chrześniaku pijaru bohatera, który niedawno zyskałeś w krainie, do której ja nie mam wstępu od lat.
– No, bo ponoć nie bez powodu cię stamtąd wyrzucili – rzucił Antek
– Nie, ale widzę Antku drogi, że ty nic nie rozumiesz, ty nie masz bladego pojęcia, co ja tam musiałem w ogóle przechodzić. Ja chciałem, żebyś był człowiekiem oddzielonym od Krainy Kolorów, ale miałem ku temu niegłupie powody. W ogóle nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy… Ja się w tobie zakochałem odkąd przyszedłeś na świat, chociaż wiem, że Biały i reszta kolorowych ziomków nagadali ci pewnie same najgorsze o mnie historie – ciągnął dalej Czarny – ale wierz mi, że jako twój ojciec chrzestny włożyłem cholernie wiele wysiłku, abyś mógł żyć spokojnie i się rozwijać. Co prawda, zamieniłem cię w człowieka, za którym nie przepadam, ale też musiałem dla twojego dobra, taka była konieczność życia. Bo wiesz, może ci nikt o tym nie wspomniał, ale ja też jestem hipisem i masz to po mnie. A poza tym… No dobra Antek, nie spierajmy się… Ale czy ja wyglądam na kogoś, kto chciałby zniszczyć ci życie albo zrobić jakąkolwiek krzywdę? – podpuszczał go dalej Czarny i próbował manipulować mózgiem swojego młodego chrześniaka, co nie było dla niego wcale takie proste.
– No cóż – rzucił Antek po chwili zastanowienia – jeżeli to, co mówisz jest prawdą, to dlaczego inne kolory, te pozytywne, chciałyby mnie oszukiwać?
– Nie no, daj spokój z tamtymi oszołomami, ja ci mówię słowa prawdy, tamci są po prostu zazdrośni o to, że jesteśmy tak mocno spokrewnieni i że mamy tyle wspólnego ze sobą.
Ale z przykrością widział, że jego słowa odbijają się od muru w mózgu Antka i nie był w stanie tego zmienić. Z goryczą widział, że jego wysiłki są zupełnie daremne. A starał się bardzo i tym bardziej go to wszystko złościło. W końcu powiedział z przegraną miną:
– Dobra, możesz mnie nie lubić. Widzę, że cię nie przekonam. A tak próbowałem – westchnął sobie. – Skoro masz mnie Antek za kłamcę i manipulatora to wiesz… To ja sobie pójdę. Serio, nie sprawia mi przyjemności taka rozmowa, w której, tylko ze względu na kolor jakim jestem, przypisuje mi się złe cechy. To baw się dobrze, młody. Ale jak zrobią cię w balona, tak jak mnie, to mi się tylko nie skarż, dobrze? Czarny był oczywiście bardzo zarozumiałym kolorem, który miał wrażenie, że pozjadał wszystkie pędzle i że inne nie dorównują mu intelektem. Poza tym bardzo lubił udawać ofiarę, kiedy sprawy nie szły po jego myśli. Ale tutaj zmierzył się z betonem, bo po minie Antka nie było widać, żeby w jakikolwiek sposób jego manipulacja zasiała swoje korzenie. Ani żalu, ani poczucia winy, ani jakiejś niepewności w Antku nie znalazł. Więc musiał pogodzić się z absolutną porażką, mimo że tak długo siedział nad swoim planem i doprecyzowywał wszystkie szczegóły. Co jest też ciekawe, nie spodziewał się, że młody będzie miał przy sobie pędzel jako broń, wobec której on nie miał czegoś równie przerażającego w odwecie. Czarny był wściekły. Wracał z pustymi rękoma do swojego domu. Już na dzisiaj nie miał żadnego planu. Wszedł ponuro w mgłę i zniknął pośród nocnej ciszy. Rozpłynął się niczym obłok dymu na oczach Antka, nieco zdziwionego, że Czarny nie ma innego sposobu przemieszczania się. Czarny charakter, który idealnie wbijał mu się w barwę, niczym poprzez niewidzialną farbę. Czarny nie lubił atakować ludzi, bo na nich przeważnie zostawiał tylko kawałki siebie. Byli oni jak zebry w biało-czarne paski. Nie byli, bowiem ani do końca biali, ani czarni, w sensie charakteru. Czarny musiał kontrastować z Białym, którego nie cierpiał. Wolał czystą czerń, która powstawała, kiedy czegoś dotykał. Nawet na skórze, przynajmniej w większości krajów, był wymieszany z białym, przy np. opalaniu itd. Chociaż nie we wszystkich, za co najbardziej cenił Afrykę i Murzynów, czysto czarną rasę. Nie cierpiał korelować z innymi kolorami, głównie pozytywnymi, ale i swoimi z bandy. Wolał też być jedyny, kiedy mógł zaistnieć. Po prostu był wielkim indywidualistą. Ze zwierząt najbardziej lubił czarne owce lub barany, dla których nie musiał się bardzo męczyć, żeby rzucić cień odbijający czerń. Przez to był niczym lustro, nadający im większego blasku i udoskonalający je w barwie, żeby nie odbijały prawie wcale, jak się dało lub jak najmniej światła. Czarny był perfekcjonistą w swoim zawodzie. Malował od samych ich początków chmury deszczowe i resztę ponurej przyrody. Tymczasem Antek wziął głęboki wdech i pomyślał, że mało brakowało, a dałby się wciągnąć w spisek tego typa i pewnie byłaby to jego stypa. Poszedł trochę podenerwowany do domu, ale cieszył się, że nie uległ i że dalej był po jasnej stronie kolorowego świata. Zaczął też zastanawiać się, dlaczego Czarny tak długo czekał odkąd wrócił z Krainy Kolorów i czemu nie wyszedł wcześniej, kiedy przecież miał ku temu jeszcze większe powody. Ale nie nurtowało to Antka na tyle, żeby nie mógł spokojnie spać. Tymczasem Czarny zebrał swoją małą mafię i opracował kolejny, najnowszy plan działań.

Rozdział V – Czarny tworzy nowe pędzle

Więc Czarny zaczął opracowywać nową strategię związaną z największą bronią kolorów, czyli z pędzlem, którego bardzo się bał i którego rzadko używał. Bo zwykle czerpał z nocy swoje kolory lub innych czynników ziemskich. Dopiero teraz wpadł na ten złowieszczy plan. O dziwo, nawet mu się udało po cichu z Kolorolandu pokraść głównie pędzle, ale też kredki. Oczywiście, kiedy Biały i reszta się zorientowali, zrobił się wokół wielki alarm, szum i hałas. I wysłano wielu szpiegów, aby wytropili miejsce, w którym jak sądzono Czarny pomieścił owe bronie. Okazało się, że był to wielki magazyn malarski i, o zgrozo, zaobserwowano jak Czarny przemienił wiele kolorów pięknych i szlachetnych w sobie podobne lub bezbarwne, które miały pomóc pomalować scenariusze świata w jak najczarniejszych barwach. A zatem szpiedzy donieśli królowi o tym, co Czarny wyprawia i jak próbuje za wszelką cenę zawładnąć światem, nawet kosztem zupełnie niezwiązanych z nim kolorów, próbując udowodnić, że to jego władza kolorowa dominuje, tym bardziej, że był zdeterminowany. Po tym, kiedy jednak król się o tym wszystkim dowiedział, czyli Biały, ojciec Antka, to tak zabezpieczył barwy, że były one dla Czarnego niedostępne. Nie mógł już w żaden sposób wykraść ich ponownie. Mało tego, tak zabezpieczył cały teren Kolorolandu strażą, że Czarny nawet nie próbował się włamywać, bo wiedział, że nie ma najmniejszego sensu aż tak ryzykować i że ta gra nie jest już świeczki warta. Więc zadowolił się tym, co miał, nie zamierzając się teraz cofać. Czarny posiadał też psychotropowy eliksir zwany delirium. Była to mieszanka schizofrenii z ostrą narkozą, która teraz, jeszcze w połączeniu ze złą rzeczywistością, dawała efekt fatamorgany na pustyni, tylko pięć razy silniejszy. Co ciekawe, jego eliksir wielokolorowy pili nawet posłuszni mu daltoniści oraz służący mu ze strachu będąc w jego szeregach. Reszta to ci niemający pojęcia, że jest to trucizna i że delirium ma za zadanie ich wprowadzić w obłęd. Stworzyć zarówno piękne jak i paskudne kolory niemające miejsca poza złudzeniami przed ich oczami, w których obronie będą skakać w realny ogień po to, aby potwierdzać chore racje i wizje na świat Czarnego. Aby więcej kolorów wyimaginowanych niż tylko wymyślone przez społeczne ludzkie fantazje przez nikogo z ludzi nieznane poza nimi niewidzialnych rozsiewać dookoła tym, którzy akurat toczyli walkę z Czarnym i realnym zagrożeniem, jakie posiadał wprowadzając w błąd, że są jeszcze takie kolory służące bandzie Czarnego, których nie mogą zniszczyć. Tylko ci, którzy wiedzieli o co chodzi i znali działanie delirium, umieli delikwentów starać się wyprowadzić z transu, zwłaszcza w przypadku daltonistów. Czarny był geniuszem zbrodni, ale odkąd wykradł delirium z ziemi ludzkiej, ale i kolorowe pędzle z Kolorolandu, stał się bardzo pomysłowy w swoich maniach prześladowczych, szkodzeniu światu, który go otaczał. Teraz Biały obmyślał plan awaryjny, cały czas będąc w kontakcie z Antkiem. I wymyślił pewną pułapkę związaną z własnymi pędzlami Antka, które zgodził się sprzedawać za bardzo tanie ceny. Plan był taki, aby wywieść Czarnego w pole, gdy będzie chciał je kupić.

Rozdział VI – Czarny daje się złapać za rogi na pędzle i zaczyna żałować, że pobazgrał świat, a musi go odmalować

Okazało się, że oczywiście Czarnemu to się nie spodobało, co robił Antek. Mimo że już miał delirium nie zamierzał pozwolić, żeby jakieś pędzle nie były przez niego posiadane. Poszedł, więc w przebraniu człowieka do sklepu malarskiego Antka, aby jeden kupić. A że był bogaty, a one tanie, nie widział problemu. Nie przewidział jednak jednego. Był tam kontakt z centrum Krainy Kolorów i od razu pojawiły się dobre kolory razem z Białym. Chwytając Czarnego za ramiona postraszyły, że już mają na niego cele więzienia. Najpierw kazały mu cały ten syf na świecie, który zrobił odmalować. Było to dla niego podwójną karą, bo lubił swój mroczny syf i łącznie z wirusem, który był głównym problemem, też musiał go utopić w bieli, malując na jego miejscu coś pozytywnego. Wszystkie swoje ciemności musiał odmalować z historii ludzkości. Oczywiście, jego niecni koledzy mu w tym pomagali. Potem zostali odizolowani od Ziemi, w sensie samowoli i mogli jedynie pokazywać się z jasnymi, co ich też bardzo upokarzało. Zostali odprowadzeni do kolorowych lochów na wiele lat za swe paskudne malarskie czyny. Za to Antek został wybitnym malarzem na długie lata, a pod koniec życia połączył się z rodziną kolorów przy Tęczowym Moście. Stał się jednym z najsłynniejszych bohaterów kolorowych, jako syn Białego w królestwie bieli i światła.

Autor: Jan Wojtusiak

Możliwość komentowania jest wyłączona.