Kontrast

A A A A

Rozmiar tekstu

A-   A+
Kultura

30 czerwca, 2018

Felieton: TOP 5 OSOBLIWYCH WSPÓŁPASAŻERÓW part. 1/2

UWAGA: ARTYKUŁ OBJĘTY JEST CAŁKOWITĄ REZERWACJĄ MIEJSC

część trzecia „Poradnika Urlopowego” (część drugą czytaj -> TU)

 

Jak mawiali starożytni: „Nie ma takiej przyjaźni jak przyjaźń zawiązana w pociągu.”

To bynajmniej nie oznacza, że przyjaźń zawiązana w pociągu jest największa, najlepsza, czy cokolwiek takiego. Po prostu w pociągu nie ma miejsca na przyjaźń. W ogóle i w żadnym przypadku.

Mam podejrzenia, że jest taka zasada w regulaminie Przewozów Regionalnych. Musi być. Coś w stylu: „Obowiązkowa dopłata w wysokości 350 zł za trwałe przyjaźnie zawiązane w czasie podróży.”

Podróż pociągiem to ciągła walka i nie można nawet przez moment o tym zapomnieć. Kiedy zaczynamy czuć się zbyt komfortowo z naszym współpasażerem narażamy się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Jak wiemy z poprzednich odcinków „Poradnika” – w podróży koleją problemy stale się mnożą i niczego nie można być pewnym.

Od czasu do czasu zdarza się, że spotkamy na swojej drodze kogoś niezwykle oryginalnego i – niezależnie od rodzaju spotkania – zapada nam w pamięć na długie lata.

Tym ludziom chciałbym poświęcić dwie najbliższe części „Poradnika Urlopowego”, bowiem historyjki o nich mają wymiar dydaktyczny. Być może uda się państwu nauczyć czegoś na moich błędach.
Jako, że tekst rozrósł się ogromnie, pozwoliłem sobie podzielić go na dwa odcinki.

Przedstawiam:

TOP 5 OSOBLIWYCH WSPÓŁPASAŻERÓW

jakich napotkałem na swojej drodze przez lata jeżdżenia koleją

5. Pani z wielką walizką

Na rozgrzewkę coś z klasyki: wsiada pani z wielką walizką. Pani chodzi z walizką tam i spowrotem po korytarzu. Wagon jest całkowicie pusty, nie ma w nim żywej duszy.

Oprócz mnie oczywiście.

Po kilku minutach wycieczek tam i spowrotem pani otwiera drzwi i pyta:

„Wolne?”

Rozglądam się wokoło.

„Oczywiście. Proszę.”

„Wie pan. Lekarz mówi, że lepiej samej nie jeździć.”

Pani wchodzi z przeolbrzymią walizką. Oczywiście jako człowiek wspaniale wychowany, natychmiast proponuję pomoc.

„Dziękuję.” – mówi pani. – „Wie pan. Lekarz mi zabronił dźwigać.”

Nic dziwnego, że zabronił. Gdyby mój lekarz zobaczył tę walizkę zabroniłby mi się do niej zbliżać w obawie, że ściągnie mnie jej pole grawitacyjne.

Kiedy podnosiłem ją nad głowę wydawało mi się, że słyszę chóry anielskie i atletów z greckich olimpiad antycznych dopingujących mnie z nieba w tym nadludzkim wysiłku.

Moje starania spełzły jednak na niczym – bagaż był tak niewypowiedzianie wielki, że żadnym sposobem nie dawał się umieścić na półkach nad siedzeniami. Gdyby nawet udało się go tam wstawić, to przy gwałtownym hamowaniu mógłby spadając zrobić dziurę w podłodze. O nasze głowy tak bardzo się nie martwiłem bo prawdopodobnie nawet nie poczulibyśmy uderzenia.

Walizka na wyraźne życzenie pani została umieszczona w drzwiach do przedziału. Miało to swoje wady ale sprawiało również, że nikt mimo najlepszych chęci nie mógł się do nas dosiąść.

Pomimo 30 stopniowego upału pani zamknęła okno w przedziale.

Powiedziała, że „Lekarz zabrania jej siedzieć w przeciągu.”

Ja żałowałem, że nie zabronił jej siedzieć w pociągu.

Sytuacja zrobiła się nawet całkiem zabawna, kiedy godzinę później zjawili się podróżni z miejscówkami koło nas. Wyciągnęli wspólnymi siłami walizkę Pani na korytarz, tworząc zator tak niesamowity, że do końca podróży miałem wspaniały widok na wszelkie próby innych pasażerów, aby:
-przecisnąć się koło walizki
-przeskoczyć walizkę z rozbiegu
-przeskoczyć walizkę szczupakiem
-przetoczyć się po walizce
oraz
-złorzeczyć walizce

Próba kontroli biletów również okazała się relatywnie bezskuteczna.

 

4. Psycholog z bezsennością

Pewnego razu jechałem z Krakowa do Gdyni. Przypadkiem złożyło się, że oprócz mnie w przedziale była zaledwie jedna osoba. Była to miła, skromnie ubrana pani, na oko w wieku moich rodziców. Bez wielkich waliz. Bez psów i bez dwuletniego dziecka. Nie zamknęła mi okna ani nie opowiadała o lekarzu.

Od razu wyczułem, że coś musi być z nią nie tak.

Byłem po pięciodniowym maratonie dwunastogodzinnych zmian w pracy, czułem się więc nieco wyczerpany ale miałem dobry humor, który poprawiała mi perspektywa rychłego urlopu w. Zagaiłem o coś pozornie nieistotnego, w geście uprzejmości, uśmiechnąłem się, coś zażartowałem.

Natychmiast rozpoczęła się konwersacja trwająca w rezultacie ponad pięć godzin. Okazało się, że pani jest psychologiem i najwyraźniej ma niesamowity warsztat, bo w luźnej rozmowie zadając mi kilka pytań, wyciągnęła ze mnie całą historię mojego życia. Miała pełno pytań, anegdot, analogii między moim życiem i życiem różnych swoich znajomych.

Dobrze, że wysiadałem na ostatniej stacji bo bym się nie obudził. Spałem trzy godziny. Stawiałem stopy na peronie w idiotycznym poczuciu, że oto powierzyłem zupełnie obcej osobie sekrety swojego prywatnego życia.

Nie mogłem przy tym wyjść z podziwu, jak bardzo praca może być również hobby.
Chyba, że pani ma etat w tym pociągu i zatrudniło ją PKP Intercity.

 

3. Elektryk-obieżyświat

Wiele lat wcześniej jechałem na pewnej bardzo, bardzo długiej trasie z północnej Polski do Katowic. Jechało nas kilka osób. Do przedziału wsiadł bardzo wysoki i szeroki pan, z siwymi, krótkimi włosami, oraz jego pijany kolega o całkowicie czerwonej twarzy i w czapce z daszkiem.

Pan okazał się bardzo rozmowny. Podczas gdy jego kolega natychmiast usadowił się w kącie przedziału i zasnął, Pan zaczął mnie i moim towarzyszom opowiadać dziesiątki historii: o literaturze rosyjskiej, potem o ameryce łacińskiej, o swoich przygodach w Afryce i Azji. Okazało się, że biegle włada pięcioma językami i trzema w stopniu komunikatywnym. Opowiadał o swoim synu który mieszka w Skandynawii i ma firmę, zajmującą się wytarzaniem butów.

Bardzo głośno się śmiał, a poza tym był bardzo uczuciowy i cały czas się wzruszał opowiadając historyjki. Aparycją przypominał połączenie Greka Zorby i dinozaura Barney’a z popularnego programu dla dzieci.

Najbardziej zapadło mi w pamięć, że bezustannie nabierał swojego kolegę, który spał jak zabity. Co dwadzieścia minut budził go głośno wołając: „JASIEEEEK! WSTAWAAAJ! ŁÓDŹ KALISKA!”.

Na koniec okazało się, że jest elektrykiem z wykształcenia i z zawodu. A literatura, sztuka i kulturoznastwo to tylko jego hobby.

 

 

Drodzy państwo proszę się nie rozchodzić do domów! Proszę zajrzeć tu, na Śląska.TV już w przyszły weekend. Obiecuję moc atrakcji – dokończę moją listę TOP 5 OSOBLIWYCH WSPÓŁPASAŻERÓW i opowiem państwu m. in. w jakich okolicznościach poznałem Córkę właściciela helskiego Fokarium.

-Samuel Baron

UPDATE:

Kolejny odcinek Poradnika z drugą częścią TOPu: TUTAJ

Możliwość komentowania jest wyłączona.